Jak podają Wirtualne Media, sąd zajął się wpisami Ewy Siedleckiej na Twitterze i trzema tekstami, które ukazywały się w "Polityce" i na jej blogu. Chodzi o tzw. aferę hejterską. W 2019 roku Onetu opublikował artykuł, z którego wynikało, że pracujący w resorcie sprawiedliwości sędziowie mieli organizować akcję hejtowania i nagonki na sędziów przeciwnych reformie sądownictwa. Wówczas Ewa Siedlecka odniosła się do ustaleń w tej sprawie i nazwała dwóch sędziów - Konrada Wytrykowskiego i Macieja Nawackiego - "hejterami".
Sprawa trafiła do sądu. W środę sąd pierwszej instancji skazał dziennikarkę na karę 3 tys. zł grzywny i po 2 tys. zł nawiązki na rzecz każdego z pokrzywdzonych, a także na zapłatę 300 zł na rzecz Skarbu Państwa i po 300 zł dla oskarżycieli tytułem poniesionych kosztów procesu - informują Wirtualne Media. Oskarżyciele wnosili o dużo wyższą karę - 20 tys. zł nawiązki dla każdej poszkodowanej osoby, prace społeczne i cztery miesiące pozbawienia wolności.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Ewa Siedlecka nie była obecna na sali podczas ogłoszenia wyroku. Odniosła się do niego w tekście opublikowanym na stronie "Polityki". "Jest pierwszy wyrok w aferze hejterskiej zwanej też 'farmą trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości'" - napisała dziennikarka.
"Nie znam szczegółów uzasadnienia ustnego, ale wyrok może być odebrany jako ograniczający wolność słowa i krytyki funkcjonariuszy władzy. To szczególnie groźnie w państwie, w którym nie działa większość organów kontroli" - podkreśliła. Wyrok jest nieprawomocny.