Fala oburzenia po wpisie IPN. O nazistowskim sadyście: "Fenomen Dirlewangera", "rozpala wyobraźnię"

"Na czym polegał fenomen Oskara Dirlewangera, że do dzisiaj opowieść o nim i jego jednostce 'rozpalają wyobraźnię' wielu ludzi?" - takim zdaniem Instytut Pamięci Narodowej zareklamował na Twitterze książkę o nazistowskim zbrodniarzu wojennym. Wpis wywołał oburzenie i wkrótce został usunięty, zmieniono też opis na stronie. "To wyrwany z kontekstu cytat. Sama książka jest rzetelną i bogato udokumentowaną monografią" - tłumaczy Gazeta.pl dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik IPN.

Chodzi o nową publikację IPN na temat zbrodni Oskara Dirlewangera, oficera SS, który wsławił się wyjątkowym okrucieństwem podczas II wojny światowej, m.in. w trakcie powstania warszawskiego i powstania narodowego na Słowacji. 

Autorką książki wydanej przez IPN jest Soraya Kuklińska. Instytut w poniedziałek polecał publikację na Twitterze. "Na czym polegał fenomen Oskara Dirlewangera, że do dzisiaj opowieść o nim i jego jednostce 'rozpalają wyobraźnię' wielu ludzi?" - napisano.

Zobacz wideo Dr Szułdrzyński tłumaczy, kto choruje w IV fali COVID-19 i czy czeka nas V fala koronawirusa

IPN o Dirlewangerze: Opowieść o nim "rozpala wyobraźnię"

"'Fenomen', 'rozpalający wyobraźnie'. Błagam, skasujcie to" - komentował wpis Krzysztof Brejza. Senator KO dodał do wpisu cytat: "Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzyliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. Tam w pobliżu jest teraz tablica, że zginęło trzysta pięćdziesięcioro dzieci. Myślę, że było ich więcej, z pięćset". To fragment relacji Mathiasa Schenka, członka oddziałów szturmowych SS w powstaniu warszawskim. Szerzej o działaniach "dirlewangerowców" w Warszawie można przeczytać na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego

Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl.

Wpis szybko zniknął, ale zachowały się zrzuty ekranu. "IPN pisze o fenomenie i 'rozpalaniu wyobraźni' przez Dirlewangera, sadystycznego zbrodniarza z SS, minister Dworczyk fascynuje się dewizą Wafen-SS. Co się z tymi ludźmi dzieje? Jak to możliwe, że środowisko PiS nie wyklucza takich osób z życia publicznego?" - napisał poseł Tomasz Siemoniak. Wczesnym popołudniem do sprawy odniósł się Rafał Leśkiewicz, rzecznik IPN. "Szanowni Państwo, dzisiaj na profilu IPN pojawił się niefortunny wpis dot. książki o zbrodniarzu i sadyście z okresu II wojny światowej, Oskarze Dirlewangerze. Wyrwany z kontekstu cytat, słusznie wzburzył wielu spośród Państwa. Serdecznie wszystkich przepraszamy" - napisał.

Po usunięciu wpisu o "przerażającym fenomenie Dirlewnagera" i jego "'rozpalającej wyobraźnię' wielu ludzi jednostce" można było przeczytać na stronie IPN. Warto zaznaczyć, że wyraz "przerażający" został dodany później. Początkowo w opisie na stronie internetowej była mowa, podobnie jak na Twitterze, o samym "fenomenie".

"Czy był niestabilnym emocjonalnie rzezimieszkiem?" 

"Na czym polegał przerażający fenomen Oskara Dirlewangera? Do dzisiaj opowieści o nim i jego jednostce 'rozpalają wyobraźnię' wielu ludzi. Czy faktycznie był tylko zapijaczonym bandytą i rzezimieszkiem, którego nienawidzili nawet jego podwładni? Czy był 'mentalnie niestabilnym, gwałtownie fanatycznym alkoholikiem, mającym skłonność do wybuchów przemocy pod wpływem narkotyków', a jego Sonderkommando wsławiło się jedynie 'nieustannym nadużywaniem alkoholu, grabieżami, sadystycznym okrucieństwem, gwałtami i morderstwami;, nic poza tym nie osiągając?" - napisano na stronie IPN. Dalej pojawiło się pytanie, czy Dirlewanger był "był zwykłym kryminalistą i niestabilnym emocjonalnie rzezimieszkiem, którego Himmler wziął 'pod swoje skrzydła'". 

Rzecznik IPN: Treść opisu na stronie również nieadekwatna

Ostatecznie opis książki na stronie IPN został całkiem zmieniony. "Wpis, który dzisiaj pojawił się na oficjalnym koncie IPN jest niefortunny. Został bardzo szybko usunięty. W imieniu władz IPN przeprosiłem za tę niezręczność. Oskar Dirlewanger to zbrodniarz i sadysta odpowiedzialny za szereg zbrodni na ludności cywilnej. Szlak dowodzonej przez niego jednostki znaczyła krew wielu zamordowanych w bestialski sposób ludzi" - stwierdza w mailu do Gazeta.pl dr Leśkiewicz. "Treść opisu na stronie internetowej IPN również nie jest adekwatna do treści promowanej przez nas książki. To wyrwany z kontekstu cytat. Sama książka jest rzetelną i bogato udokumentowaną monografią. Zachęcam do jej przeczytania. IPN od wielu lat i z dużą konsekwencją prowadzi badania naukowe poświęcone terrorowi okupacyjnemu na ziemiach polskich w latach 1939-1945, książka o Dirlewangerze jest jednym z rezultatów tych właśnie badań" - czytamy. 

Więcej o: