Chodzi o nową publikację IPN na temat zbrodni Oskara Dirlewangera, oficera SS, który wsławił się wyjątkowym okrucieństwem podczas II wojny światowej, m.in. w trakcie powstania warszawskiego i powstania narodowego na Słowacji.
Autorką książki wydanej przez IPN jest Soraya Kuklińska. Instytut w poniedziałek polecał publikację na Twitterze. "Na czym polegał fenomen Oskara Dirlewangera, że do dzisiaj opowieść o nim i jego jednostce 'rozpalają wyobraźnię' wielu ludzi?" - napisano.
"'Fenomen', 'rozpalający wyobraźnie'. Błagam, skasujcie to" - komentował wpis Krzysztof Brejza. Senator KO dodał do wpisu cytat: "Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzyliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. Tam w pobliżu jest teraz tablica, że zginęło trzysta pięćdziesięcioro dzieci. Myślę, że było ich więcej, z pięćset". To fragment relacji Mathiasa Schenka, członka oddziałów szturmowych SS w powstaniu warszawskim. Szerzej o działaniach "dirlewangerowców" w Warszawie można przeczytać na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl.
Wpis szybko zniknął, ale zachowały się zrzuty ekranu. "IPN pisze o fenomenie i 'rozpalaniu wyobraźni' przez Dirlewangera, sadystycznego zbrodniarza z SS, minister Dworczyk fascynuje się dewizą Wafen-SS. Co się z tymi ludźmi dzieje? Jak to możliwe, że środowisko PiS nie wyklucza takich osób z życia publicznego?" - napisał poseł Tomasz Siemoniak. Wczesnym popołudniem do sprawy odniósł się Rafał Leśkiewicz, rzecznik IPN. "Szanowni Państwo, dzisiaj na profilu IPN pojawił się niefortunny wpis dot. książki o zbrodniarzu i sadyście z okresu II wojny światowej, Oskarze Dirlewangerze. Wyrwany z kontekstu cytat, słusznie wzburzył wielu spośród Państwa. Serdecznie wszystkich przepraszamy" - napisał.
Po usunięciu wpisu o "przerażającym fenomenie Dirlewnagera" i jego "'rozpalającej wyobraźnię' wielu ludzi jednostce" można było przeczytać na stronie IPN. Warto zaznaczyć, że wyraz "przerażający" został dodany później. Początkowo w opisie na stronie internetowej była mowa, podobnie jak na Twitterze, o samym "fenomenie".
"Na czym polegał przerażający fenomen Oskara Dirlewangera? Do dzisiaj opowieści o nim i jego jednostce 'rozpalają wyobraźnię' wielu ludzi. Czy faktycznie był tylko zapijaczonym bandytą i rzezimieszkiem, którego nienawidzili nawet jego podwładni? Czy był 'mentalnie niestabilnym, gwałtownie fanatycznym alkoholikiem, mającym skłonność do wybuchów przemocy pod wpływem narkotyków', a jego Sonderkommando wsławiło się jedynie 'nieustannym nadużywaniem alkoholu, grabieżami, sadystycznym okrucieństwem, gwałtami i morderstwami;, nic poza tym nie osiągając?" - napisano na stronie IPN. Dalej pojawiło się pytanie, czy Dirlewanger był "był zwykłym kryminalistą i niestabilnym emocjonalnie rzezimieszkiem, którego Himmler wziął 'pod swoje skrzydła'".
Ostatecznie opis książki na stronie IPN został całkiem zmieniony. "Wpis, który dzisiaj pojawił się na oficjalnym koncie IPN jest niefortunny. Został bardzo szybko usunięty. W imieniu władz IPN przeprosiłem za tę niezręczność. Oskar Dirlewanger to zbrodniarz i sadysta odpowiedzialny za szereg zbrodni na ludności cywilnej. Szlak dowodzonej przez niego jednostki znaczyła krew wielu zamordowanych w bestialski sposób ludzi" - stwierdza w mailu do Gazeta.pl dr Leśkiewicz. "Treść opisu na stronie internetowej IPN również nie jest adekwatna do treści promowanej przez nas książki. To wyrwany z kontekstu cytat. Sama książka jest rzetelną i bogato udokumentowaną monografią. Zachęcam do jej przeczytania. IPN od wielu lat i z dużą konsekwencją prowadzi badania naukowe poświęcone terrorowi okupacyjnemu na ziemiach polskich w latach 1939-1945, książka o Dirlewangerze jest jednym z rezultatów tych właśnie badań" - czytamy.