Co premier i prezydent mówią o migrantach? "Informacje nieprawdziwe" [MÓWIMY: SPRAWDZAM]

Patryk Strzałkowski
Migranci, którzy znajdują się w lesie po polskiej stronie granicy, "trafiają albo do szpitala, albo do obozu, gdzie mogą ubiegać się o azyl" - powiedział premier Mateusz Morawiecki. Ta wypowiedź dla niemieckiej prasy nie ma jednak pokrycia w faktach. W rzeczywistości polskie służby ignorują wnioski azylowe i wywożą takie osoby na Białoruś - jak mówią aktywiści, czasem są to osoby, które były w szpitalu z powodu hipotermii.
Zobacz wideo Legitymizacja władzy Łukaszenki? Komorowski komentuje rozmowę Merkel

Polskie władze starają się pokazać za granicą swój punkt widzenia na sytuację na granicy Polski i Białorusi. Problem w tym, że mówią nieprawdę na temat traktowania migrantów na pograniczu.

W opublikowanym w ubiegłym tygodniu wywiadzie niemiecki dziennik "Bild" pytał o traktowanie uchodźców na granicy i zarzuty łamania prawa międzynarodowego i europejskiego, w tym "ignorowane wniosków o azyl, wypychanie zmarzniętych i rannych ludzi z powrotem za granicę". Morawiecki odpowiedział:

Wręcz przeciwnie: osoby, które znajdują się w lesie po tej stronie granicy, trafiają albo do szpitala, albo do obozu, gdzie mogą ubiegać się o azyl. W ten sposób wiele osób uchroniliśmy przed zamarznięciem na śmierć.

Jednocześnie przyznał, że polskie prawo zezwala na - niezgodne z prawem europejskim - push-backi. - Musimy być w stanie odepchnąć tych, którzy naruszają nasze granice - stwierdził. W podobnym tonie wypowiadał się prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Macedonii Północnej. - Ci spośród migrantów, którzy przejdą na stronę polską nielegalnie, jeśli potrzebują pomoc, otrzymują ją w każdym przypadku - stwierdził. 

Te wypowiedzi są sprzeczne z tym, co relacjonują aktywiści na granicy, sami migranci, a także z informacjami pochodzącymi bezpośrednio od służb. Choć te chętnie pokazują np. zdjęcia funkcjonariuszy dających migrantom posiłki i napoje, to jednocześnie informują o sprzecznych z prawem międzynarodowym wywózkach (tzw. push-backi). W rozmowie z Gazeta.pl Marta Górczyńska, prawniczka z Grupy Granica, mówiła:

Z naszych doświadczeń wielu miesięcy pracy w terenie wynika, że ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej, niż przedstawiają to prezydent czy premier. Mamy udokumentowanych wiele przypadków naruszeń: osobom w złym stanie zdrowia nie udzielano pomocy, tylko wypychano je do Białorusi; w niektórych przypadkach osoby prosto ze szpitala, gdzie leczono je np. na hipotermię czy urazy, były odwożone na granicę białoruską.

"Wnioski o azyl ignorowane przez Straż Graniczną"

Premier Morawiecki sugerował, że osoby zatrzymane przez Straż Graniczną mogą ubiegać się w Polsce o ochronę międzynarodową (udzielenie statusu uchodźcy). Jednak liczne relacje pokazują, że osoby wyrażające chęć złożenia takiego wniosku często i tak są wywożone na Białoruś. 

- Nieprawdą jest też twierdzenie, że te osoby mogą składać wnioski o azyl. Każda osoba, która złoży wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej, powinna zostać zabrana do odpowiedniego ośrodka, powinny być przyjęte od niej odpowiednie wnioski i rozpoczęta procedura. Wiemy, że w wielu przypadkach tak się nie dzieje. Te wnioski są ignorowane przez strażników granicznych i te osoby są wypychane do Białorusi - powiedziała Górczyńska.

Dotyczy to zarówno głośnych spraw, jak i osób, które pozostają anonimową cyfrą w statystach podawanych przez Straż Graniczną. Na przykład grupa ludzi, w tym dzieci, z Michałowa, po zatrzymaniu została zabrana do placówki SG. Tam - jak wiemy z relacji aktywistów i dziennikarzy - deklarowali, że chcą azylu w Polsce. Po kilku godzinach zostali zabrani i - jak okazało się później - wywiezieni do lasu na Białoruś.

W podobnej sytuacji była grupa 32 jazydów, którzy na długi czas zostali uwięzieni w lesie na pograniczu. Jak relacjonowali, po przekroczeniu granicy w sposób nielegalny nie mieli możliwości ubiegania się o azyl, tylko zostali wywiezieni na Białoruś. Jazydzi to mniejszość etniczna, zamieszkująca m.in. północ Iraku. Po 2014 roku padli ofiarą ludobójstwa ze strony islamistów, a lata później wciąż nie czują się bezpiecznie. 

Jeżeli migrantom udaje się składać wnioski o ochronę międzynarodową, to często dzięki temu, że w lasach odnajdują ich wolontariusze, wśród których są prawnicy. - Kiedy my monitorujemy te sprawy, to takie wnioski są przyjmowane. Udzielamy azylantom pomocy prawnej jako pełnomocnicy tych osób czy składamy wnioski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o wydanie zarządzeń tymczasowych. Ale to nie powinno tak wyglądać - podkreśliła prawniczka z Grupy Granica. - Powinno być tak, że gdy funkcjonariusz spotyka w lesie osobę, która przybyła z Białorusi, to taka osoba powinna mieć możliwość złożenia wniosku i wszczęcia wobec niej procedur. Bez względu na to, czy są z nią prawnicy, czy nie - dodała prawniczka.

Czasem nie pomagają nawet zarządzenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wydano je wobec grupy Afgańczyków, którzy koczowali przy granicy w Usnarzu i mówili aktywistom, że chcą złożyć w Polsce wnioski o ochronę międzynarodową. Jednak te wnioski zignorowano, a oni zostali dwukrotnie wypchnięci na Białoruś. Najpierw gdy koczowali w Usanrzu, a później gdy przeszli przez ogrodzenie graniczne na stronę polską.

Ponadto niemal każdego dnia Straż Graniczna informuje o tym, że wobec jakiejś liczby osób funkcjonariusze SG "wydali postanowienia o opuszczeniu terytorium Polski". Tak określane są stosowane na podstawie znowelizowanej ustawy wywózki (lub push-backi). Kiedy stosowane są wobec osób, do których wcześniej nie dotarli aktywiści - szczególnie w strefie stanu wyjątkowego - nie ma możliwości niezależnej weryfikacji, czy i ile z tych osób wyrażało wolę ubiegania się o azyl w Polsce. Migranci mówią także o przemocy ze strony polskich służb.

Na temat push-backów ludzi, którzy chcieli ubiegać się o azyl, wypowiedziała się po wizycie w Polsce Dunja Mijatović, komisarz praw człowieka Rady Europy:

Osobiście słuchałam przerażających relacji o skrajnym cierpieniu zdesperowanych ludzi - wśród nich wielu rodzin, dzieci i osób starszych - którzy z powodu push-backów spędzili tygodnie, a nawet miesiące w ekstremalnych warunkach w zimnych i wilgotnych lasach. W niektórych przypadkach rodziny były rozdzielane. Widziałam wyraźne oznaki ich cierpienia: rany, odmrożenia, narażenie na ekstremalne zimno, wyczerpanie i stres. (...) Nie mam wątpliwości, że wypychanie kogokolwiek z tych ludzi na granicę doprowadzi do jeszcze większego cierpienia ludzkiego i większej liczby zgonów.

Białoruś nie jest bezpieczna dla uchodźców 

Marta Górczyńska zwróciła uwagę, że "głównym problemem, umyślnie pomijanym w tych wypowiedziach, jest to, że sytuacja na Białorusi jest niebezpieczna dla zawracanych tam osób". - Potwierdzają to kolejne raporty i śledztwa dziennikarskie. Kwestią nie jest tylko udzielanie doraźnej pomocy, tylko to, że Polska nie respektuje swoich zobowiązań wynikających z prawa międzynarodowego - powiedziała prawniczka z Grupy Granica.

Te osoby na Białorusi są traktowane nieludzko i w sposób naruszający ich prawa. Są poddawane torturom, są szczute psami, są okradane, bite, zmuszane do ponownego przekraczania granicy do Polski

- dodała.

Relacje pokazują też, że migranci nie mają na Białorusi możliwości ubiegania się o azyl. Kurdyjski dziennikarz, który miał poprosić tam o azyl, relacjonował, że został pobity i wrzucony do samolotu. Nawet w relacjach polskich władz pokazywane jest, że białoruskie służby stosują przemoc i naruszają prawa migrantów. "Białoruskie służby zabierają migrantom pieniądze i dokumenty oraz zmuszają ich do nielegalnego przekraczania polskiej granicy" - informowało Ministerstwo Obrony. Z kolei na opublikowanym przez MON nagraniu widać, jak "białoruskie zastraszają migrantów, oddając strzały w ich obecności" i stosują wobec nich przemoc. Pomimo tego rząd stosuje polityk wywózek z powrotem na Białoruś wobec osób, które przedostają się do Polski. 

- Naszym zdaniem żadna osoba nie powinna być odsyłana na Białoruś. Polska z punktu widzenia prawa międzynarodowego i krajowego jest odpowiedzialna za każdą osobę, która znajdzie się na jej terytorium. I zgodnie z przepisami nikt nie może być odesłany do kraju, w którym grozi mu niebezpieczeństwo. Białoruś jest teraz krajem niebezpiecznym dla tych ludzi - podkreśliła Górczyńska.

Więcej o: