"Za nami jeden z najpiękniejszych Marszów Niepodległości, który organizowany był w najtrudniejszym okresie geopolitycznym. Trudna sytuacja międzynarodowa Polski mogła być wykorzystana przez służby zagraniczne. Dlatego w tym roku Stowarzyszenie Marsz Niepodległości nie oszczędzało na kosztach zabezpieczenia marszu. Między innymi to sprawiło, że koszty organizacji wzrosły" - czytamy w komunikacie opublikowanym przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości.
Przeczytaj więcej podobnych informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl.
W komunikacie stowarzyszenie marszu wyjaśnia, że organizacja wydarzenia mogła je kosztować blisko pół miliona złotych. "Ogromne koszty finansowe. Szacowaliśmy, że będą na około poziomie 350 tys. zł. Myślę, że wstępnie około 420, a nawet do 450 tysięcy będzie kosztował marsz. Tutaj też jest prośba, jeśli można, to prosimy o wsparcie. Brakuje nam ponad 200 tysięcy złotych" - przekazał Robert Bąkiewicz.
"Nasza organizacja wydała olbrzymie sumy na organizację największego marszu patriotycznego na świecie. Niestety do zamknięcia spraw finansowych brakuje nam około 200 tysięcy złotych. Stąd apel do wszystkich ludzi, którzy uczestniczyli w Marszu Niepodległości lub chcą wspierać działania patriotyczne, które organizujemy" - czytamy w komunikacie Stowarzyszenia Marszu Niepodległości.
Organizatorzy marszu przekazali, że wynajem i montaż scen, nagłośnienie, obsługa techniczna to koszt ok. 190 tys. złotych. Z kolei wynagrodzenie dla artystów to 10 tys. złotych, rekonstrukcje historyczne kolejne 15 tys. zł. Zabezpieczenie marszu kosztowało stowarzyszenie 100 tys. zł, a noclegi dla wolontariuszy 30 tys. zł. 15 tys. zostało przeznaczanych na karetki i ratowników. Transmisja wydarzenia kosztowała stowarzyszenie ok. 45 tys. zł.
Zabezpieczenie Marszu Niepodległości, który odbył się w Warszawie 11 listopada 2021 roku, może kosztować podatników ponad 3,6 mln złotych - szacował jeszcze przed marszem portal money.pl.
Policja przekazała, że podczas tegorocznego marszu zatrzymanych zostało 11 osób, wylegitymowano 367 uczestników. "Wydarzenia na ulicach Warszawy były dość spokojne, bezpieczne i nie odnotowano poważniejszych incydentów" - przekazał rzecznik komendanta stołecznego policji nadkomisarz Sylwester Marczak cytowany przez Informacyjną Agencję Radiową.
Mimo że tegoroczny Marsz Niepodległości przebiegł bez większych zakłóceń, to w poprzednich latach dochodziło do poważnych czasem incydentów, bójek, niszczenia miejskiej infrastruktury i nie tylko. Tak było w ubiegłym roku, kiedy agresywni uczestnicy marszu przeprowadzili atak w okolicach Ronda de Gaulle’a. Zaatakowani zostali policjanci, rzucano w nich m.in. racami. W kierunku funkcjonariuszy leciała kostka brukowa, kamienie i petardy, kilka osób, w tym fotoreporter, zostało rannych. Na al. 3 Maja, w okolicach Mostu Poniatowskiego, doszło do podpalenia pracowni artystycznej Stefana Okołowicza, znawcy dzieł Stanisława "Witkacego" Witkiewicza. Uczestnik marszu rzucił racę w kierunku mieszkania, na balkonie którego wywieszono tęczową flagę, jednak trafił do lokalu znajdującego się dwa piętra niżej.
Marsz Niepodległości miał w tym roku charakter państwowy, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk nadał wydarzeniu status formalny. Wcześniej prezydent Warszawy odebrał wydarzeniu status zgromadzenia cyklicznego, wskazując, że marsz nie odbył się w ubiegłym roku. Ze względów epidemicznych zamiast tradycyjnego pochodu ulicami stolicy przejechał wtedy marsz samochodowy. Następnie stołeczny ratusz odmówił organizatorom rejestracji marszu, ponieważ w międzyczasie na tradycyjnej trasie pochodu zarejestrowano inne wydarzenie. Decyzję ratusza podtrzymały sądy dwóch instancji.
Jan Józef Kasprzyk poinformował jednak dziś, że Marsz Niepodległości rozpocznie się - zgodnie z pierwotną wolą organizatorów - o 13:00 na rondzie Romana Dmowskiego w Warszawie. Uzasadniając tę decyzję, Jan Józef Kasprzyk napisał, że odmówienie legalności Marszowi Niepodległości przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego było niezrozumiałe, a orzeczenia sądów podtrzymujące to stanowisko nazwał krzywdzącymi.