Leszek Miller w programie "Gość Wydarzeń" został zapytany, czy jeśli zasiadałby w polskim parlamencie, poparłby zdecydowane ograniczenia dla osób niezaszczepionych. - Podniósłbym rękę za rozwiązaniem, które mówi: nie chcesz się szczepić, twoje prawo. Ale jeśli zachorujesz, koszty leczenia pokryjesz sam - uznał były premier.
W ocenie Leszka Millera, rząd jest "zakładnikiem" osób, które niechętnie szczepią się przeciw COVID-19 lub wcale nie zamierzają tego robić. - Władza boi się podjąć mocne decyzje, zachęcające obywateli do przyjęcia preparatów albo dające preferencje tym, którzy się zaszczepili, ponieważ antyszczepionkowcy to w dużej mierze elektorat PiS - uznał były premier.
Podkreślił, że wskaźnik szczepień w poszczególnych województwach "nakłada się na poparcie w ostatnich wyborach" dla partii rządzącej.
Miller odniósł się także do działań polskiego rządu ws. kryzysu na granicy. - Polska jest państwem bez dyplomacji, w związku z tym czynności przejmuje dyplomacja niemiecka czy jakakolwiek inna - stwierdził.
Więcej najnowszych informacji ze świata polityki przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
- Dochodzi do sytuacji, w której polscy żołnierze i pogranicznicy bronią granicy, a dyplomacja odbywa się poprzez kontakt Waszyngtonu, Paryża, Moskwy itd. To się może dziać tylko wtedy, gdy znaczenie Warszawy sprowadzone jest do zera - powiedział europoseł.
- Jeżeli faktyczny wielkorządca Polski, pan Kaczyński, mówi że mamy wrogów na wschodzie, zachodzie i mamy wrogów wewnętrznych, czyli opozycję, to znaczy, że nigdzie nie mamy przyjaciół - zaznaczył.
Były premier został także zapytany, jakie rozwiązania podjąłby w sprawie napięcia na granicy, odpowiedział, że od początku "starałby się umiędzynarodowić sprawę, by obok polskich funkcjonariuszy na granicy stali ich koledzy z podobnych służb z Włoch, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Niemiec".
- By było jasne, także dla Łukaszenki, że Polska nie jest w tym konflikcie osamotniona - powiedział Leszek Miller.
W rozmowie przypomniano także, że kanclerz Niemiec Angela Merkel i Alaksandr Łukaszenka w środę po raz drugi rozmawiali telefonicznie o sytuacji na granicy Białorusi i Polski. Uzgodnili, że podjęte zostaną wstępne rozmowy między Mińskiem a UE w sprawie migrantów.
Leszek Miller uznał, że inicjatywa byłej kanclerz "jest błędem". - Jeżeli już Unia Europejska miałaby zdecydować się na jakiś kontakt z Łukaszenką, to jest od tego przewodnicząca Komisji Europejskiej, jest wysoki przedstawiciel Unii Josep Borrell, ale nie pani Merkel, która nie pełni w tej chwili żadnej funkcji - uznał.
W jego ocenie jest to dowód na to, że "instytucje Unii Europejskiej znaczą mniej niż poszczególni przywódcy".