Kryzys na granicy. "Rosnąca skala prowokacji", służby w gotowości przed nocą [PODSUMOWANIE]

"W związku z rosnącą skalą prowokacji ze strony białoruskich służb umocnione zostały posterunki" - poinformował w poniedziałek wieczorem rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Wcześniej Straż Graniczna przekazała wiadomość o utworzeniu koczowiska w okolicy przejścia granicznego w Kuźnicy.
Zobacz wideo Belka o kryzysie na granicy: W UE nie rozumieją, czemu Polska nie prosi o pomoc

Informację o umocnieniu posterunków Stanisław Żaryn przekazał za pośrednictwem Twittera.

Koczowisko w okolicach Kuźnicy

Grupa migrantów, która od rana koczowała w rejonie przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej, zmieniła lokalizację. Rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska powiedziała IAR, że obecnie te osoby przeniosły się kawałek dalej i teraz to tam pozostają. Cudzoziemcy rozpalili ogniska i rozstawili namioty. Według relacji Anny Michalskiej migranci są spokojni i pozostają po białoruskiej stronie granicy.

Straż Graniczna nie wyklucza, że będą oni podejmować kolejne próby sforsowania granicy. Dlatego w rejon koczujących migrantów przesunięto dodatkowe patrole funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji. Anna Michalska podkreśliła, że Straż Graniczna tak przesuwa siły, żeby chroniona była cała granica z Białorusią. W sytuacjach siłowego przekraczania zamkniętych przejść do działania wzywana jest dodatkowo policja.

Rzeczniczka Straży Granicznej dodała, że obecnie coraz mniej migrantów próbuje indywidualnie przekraczać granicę z Polską. Wczoraj odnotowano nieco ponad 100 takich prób. Teraz migranci podejmują w większości tylko próby siłowego forsowania granicy w dużych, zorganizowanych grupach.

- Migranci nadal przebywają w Kuźnicy, nie podejmują żadnych prób siłowego przekroczenia, ale spodziewamy się tego. Ta noc może być gorąca, jeśli chodzi o tego typu wydarzenia - powiedziała w rozmowie z Polsat News rzeczniczka SG, ppor. Anna Michalska.

Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl

"Podobno dzieje się coś bardzo złego"

"Podobno na granicy polsko-białoruskiej dzieje się coś bardzo złego! Białoruscy żołnierze spychają migrantów na płot. Słychać krzyki kobiety, ktoś używa gazu, krzyczą na siebie polscy i białoruscy żołnierze. Dużo (!) przekleństw" - pisze białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan.

Na nagraniu, które opublikował w poniedziałek późnym wieczorem, słychać, jak ktoś mówi w języku polskim i opisuje sytuację rozgrywającą się po drugiej stronie drutu - kobiety krzyczą i są popychane przez białoruskich funkcjonariuszy na drut. - Gazem dostała też - komentuje Polak. Potem słychać (też po polsku - nie ma pewności, czy mówi to żołnierz): "won mi stąd, do siebie, k***". Uwaga: autentyczność nagrania nie została potwierdzona przez polskie służby.

Przypomnijmy, że od 2 września w miejscowościach przygranicznych obowiązuje stan wyjątkowy. Oznacza to, że dziennikarze nie mają tam wstępu. Nie mamy więc możliwości weryfikowania prawdziwości wszystkich informacji, zdjęć, materiałów wideo zamieszczanych w sieci przez służby.

Więcej o: