Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim poinformowała, że prowadzi postępowanie w sprawie zgromadzenia w Kaliszu 11 listopada. Organizatorzy marszu na Rynku Głównym spalili kopię tekstu Statutu Kaliskiego. To przywilej nadany Żydom przez księcia wielkopolskiego Bolesława Pobożnego 16 sierpnia 1264, dokument ten regulował prawa Żydów w Polsce. Grupa licząca kilkaset osób wznosiła antysemickie okrzyki, nawołujące do nienawiści i mordów.
Śledczy podali, że obecnie analizowany jest materiał dowodowy przekazany przez policję.
Jednocześnie prokuratura zaprzecza informacjom, jakoby prokurator zakazał policji zatrzymać uczestników zgromadzenia, którzy naruszali prawo. "Prokurator nie wydał policji takich poleceń. Zgodnie z obowiązującymi przepisami decyzję o zatrzymaniu osoby w takich sytuacjach podejmuje samodzielnie policja, która dopiero po zatrzymaniu niezwłocznie informuje o tym prokuratora"- napisano w komunikacie Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Policja informowała wcześniej, że prokurator nie tyle "zakazał", ile "wskazał, żeby nikogo nie zatrzymywać". - Całe zdarzenie zostało przez nas nagrane i przekazane do prokuratury pod kątem oceny prawno-karnej. Osoby, które przeklinały, zostały ukarane mandatami za wygłaszanie wulgaryzmów - mówiła rzeczniczka prasowa kaliskiej policji.
Więcej informacji z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Konsultacje z prokuraturą są - jak wyjaśniał w TVN24 mł insp. Andrzej Borowiak, rzecznik komendy wojewódzkiej policji - normalną praktyką.
- I rzeczywiście w tej sprawie takie konsultacje były prowadzone. Zwłaszcza dotyczące jednej z wypowiedzi, która mogła być uznana za taką, która mogła złamać przepisy karne dotyczące namawiania do nienawiści czy też znieważenia ze względu na narodowość. Ale po tych konsultacjach stwierdzono, że zarejestrowanie, przedłożenie zebranego materiału dowodowego oraz ewentualnie ramach prowadzonego postępowania uzyskanie opinii biegłego będzie bardziej korzystne. I takie ewentualne zatrzymanie może być uznane za nieprawidłowe - powiedział.
Po trzech dniach od zdarzenia antysemicki marsz potępił we wpisie na Twitterze prezydent Andrzej Duda. "Stanowczo potępiam wszelkie akty antysemityzmu. Barbarzyństwo, którego dopuściła się grupa chuliganów w Kaliszu, stoi w sprzeczności z wartościami, na których oparta jest Rzeczpospolita. A wobec sytuacji na granicy i akcji propagandowych przeciwko Polsce jest wręcz aktem zdrady"- napisał prezydent.
Szef MSWiA Mariusz Kamiński określił wydarzenia w Kaliszu jako "haniebne i skandaliczne". Dodał, że ma nadzieję, że organizatorzy marszu zostaną ukarani.
Minister spraw zagranicznych Izraela Yair Lapid napisał na Twitterze, że "przerażający incydent antysemicki w Polsce przypomina każdemu Żydowi na świecie o sile nienawiści, która istnieje na świecie". Pochwalił też reakcje polskich władz na to wydarzenie. "Jednoznaczne potępienie ze strony polskich urzędników jest ważne i konieczne. Z zadowoleniem przyjmuję ich potępienie i oczekuję, że polski rząd będzie działał bezkompromisowo przeciwko tym, którzy brali udział w tym szokującym pokazie nienawiści" - napisał na Twitterze Yair Lapid.
Lapid odnosił się prawdopodobnie do oświadczenia wydanego przez rzecznika MSZ, które zostało przetłumaczone również na hebrajski i opublikowane przez ambasadę RP w Izraelu.