20 października Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej postanowił o nałożeniu na Polskę kary za niewykonanie decyzji w sprawie kopalni w Turowie. Wcześniej, rozpatrując wniosek rządu Czech, nakazano Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia węgla. Niezastosowanie się do tego środka tymczasowego kosztuje sporo - 500 tys. euro dziennie. Polsko-czeskie negocjacje dotyczące kopalni Turów rozpoczęły się w czerwcu tego roku. Po 17 rundach rozmów zakończyły się one fiaskiem.
W materiale o kopalni w Turowie "Superwizjer TVN" przypomina o wydarzeniach z września 2016 r. Doszło wtedy do katastrofy przemysłowej - zwałowisko odpadów osunęło się i zniszczyło wyrobisko oraz maszyny. Łącznie było to ponad 200 urządzeń górniczych, w tym taśmociągi i wykonana na zamówienie kopalni olbrzymia zwałowarka Z47. PGE wyceniła straty na 165 mln zł. Nieoficjalnie mówi się o miliardowych stratach m.in z powodu zasypania złoża. Pył mógł wtedy dostać się do wód gruntowych, co spowodowało katastrofę ekologiczną. Do wypadku mogło dojść ze względu na decyzję o zwiększeniu wysokości zwałowiska.
Za wydobycie węgla w kopalni był odpowiedzialny wtedy Stanisław Żuk, obecnie polityk Kukiz 15'. Były dyrektor KWB Turów, jest przeciwny wprowadzeniu do kopalni niezależnych obserwatorów, którzy mogliby zbadać skutki ekologiczne osuwiska. Domagają się tego Czesi. W rozmowie z TVN24 Martin Puta, hetman kraju libereckiego, odpowiedzialny za negocjacje z Polską, podkreśla, że eksperci mogliby ustalić wpływ kopalni na środowisko i kto odpowiada za katastrofę z 2016 r.. Autorzy materiału sugerują, że byłoby nie na rękę osobom zaangażowanym w tę sprawę.- Jeszcze nam do tego wszystkiego potrzebni czescy obserwatorzy - mówił Żuk, cytowany przez TVN. W mediach społecznościowych polityk zamieścił obszerne oświadczenie w sprawie materiału.
"Twórcy dokumentu w jednej półgodzinnej audycji zmieszali ze sobą mafijne brudy dawnych władz gminy Bogatynia, sprawę osuwiska, które miało miejsce w kopalni Turów w 2016 roku, oraz kwestię negocjacji z Czechami w kontekście wyroku TSUE. Zdumiewający to koktajl całkowicie odrębnych i niemających nic wspólnego ze sobą spraw [...]Szczytem wszystkiego jest łączenie mnie z osobami, z którymi nigdy nie zgadzałem się w kwestiach politycznych, biznesowych i technicznych. Jest to czysta zemsta TVN za moje głosowanie w Sejmie" - czytamy na Facebooku.
Więcej na temat kopalni Turów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Materiał Superwizjera przypomina również, że Bogatynią na Dolnym Śląsku przez lata rządziła zorganizowana grupa przestępcza złożona z lokalnych polityków i działaczy PiS nazywana "śmieciową ośmiornicą". Jak twierdzi jeden z radnych Bogatyni, do którego dotarli dziennikarze TVN, większość miejskich i gminnych przetargów była ustawiana. Procederem miał kierować burmistrz Andrzej G., były członek PiS wraz z kolegami. Za ustawienie przetargu grupa kasowała 5 proc. ceny netto zamówienia.
Dziennikarze spotkali się z czynnym radnym powiatu bogatyńskiego. Z obawy przed zemstą, woli on zostać anonimowy. Zapytany, z czym kojarzy rządy G., mówi: "Terror, hipokryzja totalna i korupcja". - Wiele osób G. bardzo uwielbiało, potrafił być czarujący, jak każdy socjopata. Potrafił naprawdę robić doskonałe wrażenie, zachować się w towarzystwie, pięknie przemówić, mówić o swojej miłości do żony, a dzień wcześniej być na przykład w domu publicznym, gdzie dobrze się bawił z dziwkami - podkreśla.
W 2019 r. doszło do zatrzymania burmistrza Bogatyni i jego współpracowników - informuje TVN. Zabezpieczono mienie o wartości 2 mln zł. Jedną z zatrzymanych osób był też Sławomir Z. W momencie zatrzymania był szefem struktur PiS w rejonie zgorzeleckimi i bliski współpracownik wiceminister edukacji Marzeny Machałek.