- Niestety nie widać końca kryzysu na polsko-białoruskiej granicy - ocenia dr Wojciech Wilk, ekspert ONZ ds. kryzysów humanitarnych i prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, przy której działa Medyczny Zespół Ratunkowy. - Obserwowaliśmy dotychczas sytuację i z dużym szacunkiem przyglądaliśmy się pracy Medyków na granicy. Widzimy, że od tygodni sytuacja się nie poprawia, stąd nasza decyzja o wsparciu i wysłaniu pomocy w okolice strefy objętej stanem wyjątkowym - uzasadnia dr Wilk. - Nikt nie powinien umierać w lesie. Nasz cel jest jeden. To ratowanie zdrowia i życia potrzebujących, zarówno Polaków, jak i cudzoziemców - dodaje szef Medycznego Zespołu Ratunkowego PCPM.
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM, jedyna polska grupa medyczna certyfikowana przez WHO, będzie pomagał wszystkim potrzebującym pomocy. - Będziemy działać tam, gdzie jest to możliwe - na razie przy granicy strefy objętej stanem wyjątkowym - podano.
Medycy z Fundacji PCPM będą działać w małych zespołach na dyżurach 24-godzinnych i karetką dojeżdżać do potrzebujących czy poszkodowanych osób. - Będziemy korzystać z wyposażenia przekazanego przez Medyków na granicy i użyczonej karetki. Mamy także swój sprzęt, uzupełniamy zapasy leków czy środków opatrunkowych, ale każde wsparcie w tej trudnej sytuacji jest nieocenione - poinformowano.
Na ten cel uruchomiono specjalną zbiórkę na stronie internetowej pcpm.org.pl/granica. PCPM prosi o wsparcie, które pozwoli na zakup niezbędnych leków i wyposażenia oraz pokrycie kosztów logistycznych. - Opiekę nad potrzebującymi pomocy przejmujemy od Medyków na granicy 16 listopada - zapowiada dr Wojciech Wilk. - Będziemy działać w interesie wszystkich Polaków, pokazując także światu, że Polska nie jest obojętna na los ludzi zagubionych, porzuconych czy umierających w lesie - tłumaczy.
Niezależnie od wydarzeń na granicy, każda osoba, której życie lub zdrowie jest zagrożone, powinna otrzymać pomoc medyczną. Dla Irakijczyka lub Jemeńczyka brnięcie przez puszczę w listopadową noc jest tak samo groźne dla życia, jak dla Polaków wędrówka przez pustynię
- porównuje dr Wilk. - Działania władz białoruskich to nie tylko instrumentalne wykorzystanie ubóstwa, braku nadziei i desperacji ludzi z wielu krajów świata, którzy decydują się na opuszczenie swoich domów i przekraczanie granicy na własną rękę lub zmuszani są do tego przez białoruskie służby. To także zagrożenie międzynarodowego porządku prawnego opartego o konwencję o ochronie uchodźców i zagrożenie dla praw uchodźców na całym świecie - podsumowuje ekspert ONZ.
Medycy na granicy wydali oświadczenie, w którym poinformowali o przekazaniu misji zespołowi PCPM. "Od początku naszej obecności na granicy zapowiadaliśmy, że będziemy tam - jako Medycy na granicy - obecni do 15 listopada. Po tym, co zobaczyliśmy, przeżyliśmy i komu pomogliśmy podczas blisko 40 dyżurów, wiemy jedno - niezależna pomoc medyczna nie może stamtąd zniknąć. Przede wszystkim potrzebują jej ludzie - kobiety, mężczyźni i dzieci, dla których jesteśmy często jedyną nadzieją na taką pomoc" - czytamy.
Lekarze przyznają, że dla wielu z nich akcja na granicy była jednym z ważniejszych doświadczeń zawodowych. "Uważamy, że dobrze wykonaliśmy to zadanie i czujemy dumę, że mogliśmy oddać tej sprawie naszą energię i doświadczenie" - piszą.
Dodają, że nie udałoby się to, gdyby nie wsparcie osób, które wsparły zbiórkę, a także zaangażowaniu i poświęceniu aktywistek i aktywistów oraz mieszkanek i mieszkańców tamtego regionu. "To dzięki nim wiedzieliśmy, komu i gdzie jesteśmy potrzebni. Wielokrotnie byliśmy świadkami ich heroicznej walki o każdą z napotkanych w lesie osób. Dziękujemy im za to - praca z nimi to był wielki zaszczyt" - czytamy.
Więcej informacji o kryzysie na granicy znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Rozpoczynając projekt, założyliśmy, że nasza obecność na granicy będzie stanowiła "gaszenie pożaru" - szybką odpowiedź na apele, które otrzymywaliśmy od członków i członkiń organizacji pomocowych. Wszystkie osoby zarządzające naszą akcją to wolontariusze - głównie medycy. Był to dla nas czas ogromnego wysiłku. Poświęcaliśmy tej inicjatywie codziennie wiele godzin. Wiedzieliśmy bowiem, że nasi pacjenci zasługują na najwyższą jakość opieki, nasi medycy na komfort i bezpieczeństwo, a Państwo, jako nasi darczyńcy, na pełną informację i przejrzystość naszych działań.
Ten kryzys nie skończy się szybko i nadszedł czas na to, aby pomoc medyczną na granicy przejęły struktury większe i bardziej doświadczone od naszej
- tłumaczą Medycy na granicy.
Połowa z osób, które dotychczas brały udział w akcji będzie dalej dyżurować na granicy polsko-białoruskiej w ramach działań PCPM. Medycy zapewniają również, że będą opowiadać o tym, co widzieli i co przeżyli. "Będziemy służyć radą i pomocą wszystkim aktywistom, którzy będą od nas jej oczekiwali, a przede wszystkim naszym następcom" - dodają.
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM jest pierwszą i jedyną w Polsce medyczną grupą szybkiego reagowania (EMT – Emergency Medical Team) na kryzysy humanitarne i katastrofy naturalne, a certyfikowanym przez WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Na swoim koncie ma misje ratunkowe w Libanie po wybuchu w porcie, trzęsieniu ziemi w Nepalu, lawinach błotnych w Peru czy powodzi w Bośni. Członkowie Zespołu pomagali także podczas protestów na kijowskim Majdanie, a od początku pandemii COVID-19 przeprowadzili blisko 10 misji na 3 kontynentach, począwszy od włoskiej Lombardii, gdzie wspierali personel miejscowych szpitali wspólnie z wojskowymi medykami z WIM. Medycy z PCPM wykorzystują zdobyte doświadczenie w kraju i na wielu zagranicznych misjach ratunkowych.
- Jako Fundacja PCPM niesiemy pomoc medyczną w miejscach, gdzie to jest potrzebne – podkreśla Piotr Stopka, koordynujący misję Zespołu. - Dotychczas było to przede wszystkim za granicą, teraz także na terenie Polski. Nadchodzą mrozy. To koszmar dla ludzi, którzy z różnych powodów utknęli w lesie i znaleźli się w trudnej sytuacji - dodaje Stopka.