Tuż przed rozpoczęciem Marszu Niepodległości policja miała wyłapywać aktywistów w przejściach podziemnych pod rondem Dmowskiego w centrum Warszawy. Zatrzymana miała zostać m.in. Babcia Kasia.
"Ok. 12.45 w podziemiach przy metrze centrum policja zatrzymała Babcię Kasię, chociaż marsz narodowców jeszcze się nie rozpoczął" - donosi OKO.press w mediach społecznościowych. Do wpisu dołączono nagranie, na którym widać policjantów ciągnących aktywistkę po ziemi.
"Wszystko jest pozamykane i odgrodzone, w żaden sposób nie można dostać się do miejsca, z którego rusza marsz" - relacjonowała w kolejnym wpisie reporterka OKO.press Hanna Szukalska.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Z relacji reportera Wirtualnej Polski Klaudiusza Michalca wynika, że grupa antyfaszystowskich aktywistów przedarła się przez barierki na rondo Dmowskiego od strony placu Zbawiciela w Warszawie tuż przed rozpoczęciem Marszu Niepodległości. Demonstrantów z tęczowymi flagami otoczyła policja i wypchnęła ich poza rondo.
Reporterka wprost.pl relacjonowała natomiast, że funkcjonariusze próbowali wyprowadzić później aktywistów z przejścia podziemnego. W związku z tym, że stawiali oni opór, policjanci ciągnęli ich po ziemi.
Do sprawy odniosła się policja. - W naszej ocenie dochodziło do bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa. Nikt nie został zatrzymany, te osoby zostały po prostu stamtąd ewakuowane, przeniesione w inne miejsce tak, żeby nie doszło do konfrontacji - przekazała w TVN24 stołeczna policja.
W nocy ze środy na czwartek po antyfaszystowskiej demonstracji zatrzymany został Franek Broda, siostrzeniec Mateusza Morawieckiego. Broda razem z trzema innymi aktywistami rozwieszali antyfaszystowskie plakaty naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego i odpalili race. Choć policja obiecywała, że zostaną jedynie wylegitymowani, funkcjonariusze zawieźli ich na komisariat, gdzie spędzili noc. Więcej na ten temat w materiale:
Tegoroczny Marsz Niepodległości rozpoczął się o godz. 13. Uczestnicy zebrali się przy rondzie Dmowskiego, następnie przeszli Alejami Jerozolimskimi i mostem Poniatowskiego, by przejść pod Stadion Narodowy. "Nie odnotowaliśmy poważniejszych incydentów. Niedługo wielu z nas, którzy pełnili dzisiaj służbę, wyrusza na granicę wesprzeć pełniących tam służbę" - poinformowała na Twitterze policja.
Podczas wydarzenia nie obyło się jednak bez incydentów. Radykałowie spalili m.in. flagę Niemiec i zdjęcie Donalda Tuska, krzycząc przy tym wulgarne hasła. "Super marsz wyszedł. Spokojny, godny. Jedyne incydenty to raptem palenie zdjęcia lidera opozycji, wszechobecne krzyże celtyckie, wezwania do zniszczenia unii i strzelania do imigrantów. To przecież tyle co nic, na każdej uroczystości państwowej się takie rzeczy zdarzają" - podsumował z przekąsem Maciej Bąk z Radia ZET.