Przy granicy Polski i Białorusi trwa stan wyjątkowy, który wyklucza obecność dziennikarzy na objętym nim terenie. Przepisy dopuszczają swobodne poruszanie się tam osób i podmiotów świadczących szereg usług i prowadzących działalność gospodarczą - z wyłączeniem dziennikarzy i organizacji społecznych. Media piszące o wydarzeniach z granicy polsko-białoruskiej mają do dyspozycji jedynie rządowe materiały albo materiały kontrolowane przez reżim Łukaszenki.
14 września 30 redakcji mediów ogólnopolskich - w tym Gazeta.pl - oraz organizacji dziennikarskich zaapelowało o umożliwienie dziennikarzom pracy na obszarze stanu wyjątkowego. Rząd nadal nie zdecydował się wpuścić mediów do strefy.
Więcej informacji o kryzysie migracyjnym znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego uważa, że ta sytuacja musi się zmienić. Jego zdaniem dziennikarze powinni zostać wpuszczeni na tereny przygraniczne, bo media odgrywają znaczną rolę w zwalczaniu propagandy Aleksandra Łukaszenki.
- Koncyliacyjność wtorkowej debaty politycznej jest dodatkowym argumentem na to, że możemy znaleźć jakąś formułę obecności mediów pod warunkiem, że media będą się zachowywały w sposób odpowiedzialny. Wierzę, że jest to możliwe. Tym bardziej że to, z czym mamy do czynienia w tej chwili, w znacznej mierze rozgrywa się w sferze medialnej. To walka o świadomość wewnątrz społeczeństwa. Media mają tu do spełnienia bardzo ważną rolę. Być może w niektórych sytuacjach wręcz kluczową - stwierdził Soloch w środę na antenie Radia Szczecin.