W przygranicznych miejscowościach objętych stanem wyjątkowym nasila się niepewność mieszkańców. O to, jak wygląda ich życie w momencie eskalacji na granicy zapytaliśmy ich mieszkańców oraz wójta gminy Kuźnica - Pawła Mikłasza.
Wszystkie instytucje funkcjonują normalnie. W sklepach dostawy towarów odbywają się normalnie. Służby mundurowe sobie radzą. Jesteśmy na bieżąco informowani o ich działaniach. Czujemy się bezpiecznie
- zapewnił wójt.
- My mieszkamy w strefie przygranicznej już kilkadziesiąt lat. Jesteśmy przygotowani na różne sytuacje - dodał Paweł Mikłasz.
Więcej informacji o sytuacji na granicy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Innego zdania są sami mieszkańcy. W związku z rozwojem napięcia na granicy zamknięta została Szkoła Podstawowa w Kuźnicy. Dyrektor zarządziła dni dyrektorskie, które będą obowiązywały we wtorek, środę i piątek 13 listopada. Jeszcze nie wiadomo, czy zostaną rozszerzone. Z informacji przekazanych nam przez mieszkańców wynika, że przedszkole pozostaje otwarte, ale dzieci przyprowadza niewielu rodziców.
Dzieci bardzo przeżywają to, co dzieje się dookoła. Słychać pędzące samochody na sygnale, widać policję, wojsko. Rzeczywistość się zmieniła. One to widzą, nie rozumieją całej sytuacji i boją się. Większość z nas zostaje z dziećmi w domach. My z mężem zmieniamy się
- mówi nam jedna z mam pracujących w lokalnej aptece.
Minister edukacji Przemysław Czarnek przekazał, że w szkołach w powiatach graniczących z Białorusią będzie możliwe przejście na naukę zdalną w związku z sytuacją na granicy.
Wójt Kuźnicy przekazał nam, że na ten moment takich planów nie ma, ale decyzję w tej sprawie będzie podejmować dyrektor szkoły na podstawie rozwoju sytuacji na granicy.
Mieszkająca w Kuźnicy p. Katarzyna mówi nam, że w mieszkańcach nie ma strachu przed migrantami. - Każdy z nas spotykał tych ludzi. Są jak każdy z nas. Staraliśmy się jakoś pomagać, gdy widzieliśmy, że ktoś jest głodny. Jednak teraz boimy się eskalacji tego napięcia. Nie wiemy czego się spodziewać - zaznacza.
Panują nastroje, jakby miała zaraz wybuchnąć wojna. Ciężko jest funkcjonować przy ciągłym wyciu syren i odgłosach helikoptera. To nie wpływa na nas dobrze. Żyjemy w takim oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Mam znajomych, którzy potrzebują konsultacji z psychologiem, by jakoś poradzić sobie z tym ciągłym napięciem
- dodaje.
Zapytaliśmy także jak wygląda sytuacja w objętych stanem wyjątkowych Krynkach.
- Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo poważna. W Krynkach, na terenie przygranicznym mieszkamy od lat, ale pierwszy raz obserwujemy takie wydarzenia - mówi nam właścicielka "Gospody pod Modrzewiem". Zaznacza, że każdy próbuje żyć w miarę normalnie. - Jeździmy do pracy. Szkoła działa normalnie, choć znajduje się zaledwie 500 metrów od granicy, więc spodziewamy się, że może zostać niedługo zamknięta - dodaje.
- Nasze dzieci od kilku miesięcy przyzwyczaiły się do tej sytuacji. Mundurowi są dla nich bardzo przyjaźni i dzieci nie czują się niepewnie - zaznacza.
Największy spokój mogą jednak zburzyć wzmożone działania służb, a te nasilają się. - Obserwujemy coraz większe ilości wojsk, WOT-u, strażników granicznych. Tereny patroluje coraz więcej helikopterów - podkreśla kobieta.
Na pewno jest w nas duża niepewność. Nie spodziewamy się, by kryzys migracyjny miał się skończyć. Co dzień rano każdy z nas sprawdza, co przyniosła noc. Liczymy się z tym, że możemy znaleźć na podwórku imigrantów. To zupełnie nowa dla nas sytuacja
mówi.
W związku z sytuacją na granicy polsko- białoruskiej od wtorku (9.11) od 7.00 ruch graniczny na drogowym przejściu granicznym w Kuźnicy został zawieszony. Rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska przekazała, że decyzja ta jest efektem braku reakcji ze strony Białorusinów na prośby Polski o zapobieganie nielegalnym przekroczeniom granicy.
- Nie chcemy, by w pobliżu tak dużej grupy migrantów odbywał się ruch graniczny - mówił Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA.
W środę polskie władze poinformowały, że biorą pod uwagę "opcję atomową" w relacjach z Białorusią, czyli całkowite zamknięcie granicy i zablokowanie handlu z tym krajem.
- Do jedynego otwartego obecnie przejścia granicznego w Bobrownikach, na DK 65, ustawiła się ogromna kolejka tirów. Kolejka liczy co najmniej 12 km w stronę Białegostoku. Obecnie czas oczekiwania dla kierowców to 42 godziny - mówił na antenie reporter TVN24.
W poniedziałek co najmniej ośmiuset migrantów próbowało przekroczyć granicę polsko-białoruską w okolicach przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej - podała Straż Graniczna. Wcześniej rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że po stronie białoruskiej jest między 3000 a 4000 osób, które są w bezpośredniej bliskości polskiej granicy, a na terenie całej Białorusi co najmniej kilkanaście tysięcy osób, które są gotowe polską granicę przekroczyć. Jednocześnie służby informują, że cały czas na Białoruś przybywają zorganizowane transporty osób z krajów arabskich.
Aktualny kryzys migracyjny wywołał i eskaluje reżim Aleksandra Łukaszenki i podległe mu służby. Celem tych działań jest destabilizacja sytuacji w Polsce, wywarcie politycznego nacisku na całą Unię Europejską. W obliczu realnej groźby pogorszenia sytuacji na polsko-białoruskiej granicy publikujemy:
Apel Grupy Granica o utworzenie korytarza humanitarnego
"W związku z rosnący ryzykiem eskalacji przemocy na granicy polsko-białoruskiej Grupa Granica wystosowała apel do instytucji krajowych i międzynarodowych, w tym ONZ, Rzecznika Praw Obywatelskich czy OBWE. Działacze apelują o monitorowanie sytuacji i wywieranie nacisku na polskie władze, aby te natychmiast zapewniły na granicy pomoc humanitarną i medyczną. Zaapelowano również do rządu o utworzenie korytarza humanitarnego.
Zamiast nielegalnych wywózek, przemocy i ignorowania kryzysu humanitarnego domagamy się ochrony życia i zdrowia, sprzeciwu wobec tortur oraz ochrony i respektowania praw osób migrujących. Mamy jako państwo obowiązek zapewnić pomoc osobom wykorzystywanym przez reżim Łukaszenki - ochronę międzynarodową dla osób uciekających przed przemocą, prześladowaniami czy wojną, a dla pozostałych bezpieczny powrót do domu. To nie tylko nakaz moralny, ale też obowiązek wynikający z prawa międzynarodowego.
W obliczu realnej groźby eskalacji sytuacji na granicy apelujemy do rządzących oraz do Straży Granicznej, MSWiARP oraz Wojsk Obrony Terytorialnej o przestrzeganie podstawowych zasad humanitaryzmu, podjęcie działań mających na celu ratowanie życia i zdrowia osób migrujących, czyli kobiet, dzieci, osób starszych i mężczyzn, które uciekają z krajów objętych konfliktami, prześladowaniami i destabilizacją.
Na granicy Polski nie może dochodzić do przemocy ani przypadków naruszenia praw człowieka, które obserwujemy od tygodni. Bezpieczna granica to taka, na której osoby migrujące mogą liczyć na ochronę. To taka, na której nikt nie umiera."