"Ani jednej więcej!". Działacze fundacji Kai Godek starli się z demonstrującymi

W sobotę 6 listopada w około 80 miastach odbyły się marsze pod hasłem "Ani jednej więcej!". Największy z nich ruszył sprzed Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie - rzesza ludzi zebrała się, aby upamiętnić Izabelę z Pszczyny i domagać się liberalizacji prawa aborcyjnego. Manifestujący tłum na swojej drodze spotkał grupę działaczy Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek. Interweniowała policja.
Zobacz wideo Okła-Drewnowicz: Większość naszego elektoratu jest za liberalizacją prawa aborcyjnego

Uczestnicy sobotniego Marszu dla Izy w Warszawie przeszli sprzed siedziby Trybunału Konstytucyjnego w stronę budynku Ministerstwa Zdrowia. Między rondem de Gaulle'a a placem Zamkowym tłum rozciągał się aż na 1-1,5 kilometra. Na placu Zamkowym odbyła się minuta ciszy dla Izabeli, a następnie z głośników rozbrzmiała piosenka "The Sound of Silence". Tysiące uniesionych w górę rąk trzymało zapalone w telefonach latarki. Protestujący mieli ze sobą transparenty z hasłami: "Jej serce jeszcze biło", "Mogła żyć" i "Prawa kobiet, prawami człowieka", które wspólnie skandowali.

Pod budynkiem Ministerstwa Zdrowia uczestnicy Marszu dla Izy starli się działaczami Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek. Zwolennicy zakazu aborcji modlili się, jednak nie w intencji 30-latki, która zmarła z powodu wstrząsu septycznego. Obok małego ołtarza ze zdjęciami Izy i zniczami, na bramie resortu, wywiesili plakat z napisem "Szczepionki na COVID-19 korzystają ze zbrodni aborcji". W pewnym momencie doszło do konfrontacji. Jak donoszą dziennikarze z serwisu Fakt.pl, część uczestników protestu krzyczała: "Chcemy zdrowia, nie zdrowasiek!", "Krew na rękach!". Obie grupy rozdzielili funkcjonariusze policji.

Więcej informacji ze świata i z kraju przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

"Ani jednej więcej". Lekarze opiekujący się Izabelą przyjęli "wyczekującą postawę"

30-letnia Izabela z Pszczyny trafiła do szpitala, będąc w 22. tygodniu ciąży. Stwierdzono u niej bezwodzie i potwierdzono wcześniej zdiagnozowane wady wrodzone płodu. Mimo że ciąża nie miała szans na szczęśliwy finał, lekarze wstrzymali się z jej przerwaniem. 22 września 30-letnia kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego, zostawiając męża i córkę.

"Zmarła, w trakcie pobytu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwości legalnej aborcji" - czytamy w komunikacie wydanym przez kancelarię reprezentującą rodzinę zmarłej pacjentki, który przytacza dziennik RP.

Uczestnicy protestów uważają, że lekarze z Pszczyny zwlekali z decyzją o opróżnieniu jamy macicy Izabeli ze względu na zaostrzone 22 października 2020 roku prawo aborcyjne w Polsce. Trybunał Konstytucyjny stwierdził wówczas, że przepis zezwalający na aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. 

Więcej o: