Podlasie. Interwencja Straży Granicznej. Funkcjonariusze bez mundurów, w maskach z trupimi czaszkami

- Wyskoczyli nie wiadomo skąd. Zamaskowani nieumundurowani mężczyźni. Mojego kolegę powalili na ziemię, a do mnie jeden mierzył z pistoletu i kazał wysiąść z auta - mówią TVN24 mieszkańcy Podlasia o interwencji Straży Granicznej. Jak dodają, funkcjonariusze byli nieumundurowani i mieli maski z trupimi czaszkami.
Zobacz wideo Władysław Grochowski o tym, jak zachowujemy się jako społeczeństwo wobec migrantów

W piątek TVN24 informowało o akcji straży granicznej, którą udało się zarejestrować ekipie telewizyjnej. Pogranicznicy zabrali grupę 11 migrantów pochodzących z Kurdystanu z lasu pod Narewką. Wśród tych osób połowę stanowiły dzieci. Wojskowa ciężarówka zabrała migrantów do placówki Straży Granicznej. Tam przyjechała karetka, aby zabrać jedno z dzieci wraz z matką do szpitala. - Chłopiec miał tak zwany twardy brzuch, więc został hospitalizowany - tłumaczyła rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej major Katarzyna Zdanowicz.

Więcej informacji na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Funkcjonariusze bez mundurów, w maskach z trupimi czaszkami

Jak podaje TVN24, mieszkańcy twierdzą, że chwilę przed zatrzymaniem sami spotkali migrantów i funkcjonariuszy Straży Granicznej. Jednak to spotkanie miało wyglądać inaczej niż działania w obecności kamery. - Wyskoczyli nie wiadomo skąd. Zamaskowani nieumundurowani mężczyźni. Mojego kolegę powalili na ziemię, a do mnie jeden mierzył z pistoletu i kazał wysiąść z auta - przekazała TVN24 Maria Przyszychowska. Jak dodała, mówili, że są z "jakiejś tajnej grupy i nie będą się legitymować". - Jeden z nich pobiegł do lasu i szukał czegoś. Nas pilnował mężczyzna z długą bronią - podkreśliła.

TVN24 zaznacza, że kobieta wraz z kolegą była na parkingu przy drodze, a na skraju lasu stali ich znajomi - pięć kobiet i jeden mężczyzna. Do tych osób również mieli podbiec zamaskowani funkcjonariusze. - Wyglądali jak nacjonaliści, którzy chodzą w marszach niepodległości i to w tej grupie bardzo agresywnej. Mieli maski, a na tych maskach trupie czaszki uśmiechające się. I to robiło w tej ciemności przerażające wrażenie - powiedziała z kolei Katarzyna Tymoszuk.

Rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej stwierdziła, że "te osoby są po to, żeby w sposób niejawny obserwować teren i wspierać funkcjonariuszy, którzy działają w terenie". Jak dodała, funkcjonariusze wzięli mieszkańców za przemytników, a po tym, jak okazał się, że są obywatelami Polski, zostali wylegitymowani.

Straż Graniczna: 570 prób przekroczenia granicy

Jak informuje Straż Graniczna, minionej doby odnotowano 570 prób nielegalnego przekroczenia granicy. "12 osób zostało zatrzymanych, wydaliśmy 127 postanowień o opuszczeniu Polski. Ponadto za pomocnictwo zatrzymanych zostało sześć osób (jeden obywatel Iranu, obywatel Syrii, czterech obywateli Ukrainy)" - czytamy w komunikacie.

Przypomnijmy, że w związku ze stanem wyjątkowym wprowadzonym przy granicy z Białorusią działalność mediów w tym regionie została zupełnie wykluczona. Zgodnie z przepisami swobodnie poruszać się tam mogą osoby i podmioty świadczące szereg usług i prowadzące działalność gospodarczą - z wyłączeniem dziennikarzy i organizacji społecznych. 

Więcej o: