Do zdarzenia doszło w czwartek 4 listopada na ulicy Małopolskiej w Poznaniu. 20-letnia kobieta odprowadzała do domu 10-letnią dziewczynkę, którą się opiekuje, gdy nagle straciła przytomność. W wyniku upadku doznała wielu obrażeń twarzy - rozcięła wargę, wybiła zęba i otarła skórę. Ani jej stan, ani płacz towarzyszącego jej dziecka nie zwrócił uwagi przechodniów. Nikt nie zatrzymał się i nie zapytał, czy 20-latka potrzebuje pomocy.
Więcej informacji z Polski znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Młodą kobietą zaopiekowały się dopiero strażniczki z referatu interwencyjno-drogowego, które wracały z interwencji. Z okna samochodu zauważyły siedzącą na chodniku 20-latkę, a przy niej roztrzęsione dziecko, dlatego zatrzymały się i udzieliły im pomocy. Poszkodowana nie chciała, by na miejsce wzywać karetkę pogotowia - wcześniej zadzwoniła do ojca, prosząc, żeby po nią przyjechał. Do momentu, gdy pojawił się na miejscu, strażniczki zajęły się dziewczynką i młodą kobietą. Niektórzy z przechodniów reagowali nerwowo, skarżąc się na zablokowany chodnik.
"Chcielibyśmy zwrócić uwagę na to, że nikt z przechodniów wcześniej nie zareagował i nie zatrzymał się na chwilę, by zapytać, co się stało, czy potrzebna jest pomoc, ba - gdy strażniczki zatrzymały radiowóz i zainteresowały się sytuacją, przechodnie mieli jeszcze pretensje o to, że nie mogą przejść spokojnie chodnikiem. Szanowni Państwo nie bądźmy obojętni na krzywdę innych i reagujmy, jeśli nie chcemy udzielić pomocy, zadzwońmy choćby pod numer alarmowy 112" - czytamy na stronie Straży Miejskiej Miasta Poznania.