Zatrzymany mężczyzna początkowo zaprzeczał, że to jego pies. Zwierzę jednak rozpoznało opiekuna i natychmiast do niego podbiegło. W samochodzie policjanci znaleźli sznur i psie odchody.
W poniedziałek 25 października policjanci zauważyli zaparkowanego opla w kompleksie leśnym w Działoszycach (woj. świętokrzyskie). Przy samochodzie stał 61-letni mężczyzna, który po chwili otworzył bagażnik pojazdu i wypuścił z niego psa (kundelek w typie foxteriera).
Następnie mężczyzna wsiadł do auta i próbował odjechać. Całą sytuację widzieli jednak pińczowscy funkcjonariusze, którzy zatrzymali pojazd w celu kontroli.
"Mężczyzna początkowo zaprzeczył, że wypuszczony pies stanowił jego własność. Musiał jednak zmienić swoją wersję, gdy po wyjściu z auta natychmiast pies podbiegł do niego. W bagażniku policjanci znaleźli też sznur oraz psie odchody" - informuje asp. szt. Damian Stefaniec, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pińczowie.
Więcej wiadomości z woj. świętokrzyskiego znajdziesz na Gazeta.pl.
Mężczyzna zmienił wówczas zdanie. Przyznał, że pies należy do niego i wytłumaczył, że wypuścił zwierzę z samochodu, aby ten załatwił swoje potrzeby. Dodał również, że nie miał wcale zamiaru odjechać.
Policjantów nie przekonały jednak próby tłumaczenia swojego zachowania przez mężczyznę. Dwuletni kundelek został zabrany do schroniska. Jak przekazał asp. szt. Stefaniec z Komendy Powiatowej Policji w Pińczowie, tego rodzaju działanie jest traktowane jako forma znęcania się nad zwierzętami. 61-latkowi grozi do trzech lat pozbawienia wolności.