W tym roku szkolnym wszystkie placówki oświaty rozpoczęły naukę w trybie stacjonarnym z uwzględnieniem wytycznych Ministerstwa Edukacji i Nauki, Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Okazuje się, jak pisze "Rzeczpospolita", że zaszczepieni studenci nie mogą brać udziału w zajęciach na uczelni, jeśli mieli kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, choć według prawa szczepienie zwalnia z kwarantanny. Z kolei o przejściu na zdalne nauczanie decydują władze uczelni.
Więcej aktualnych informacji z kraju na stronie głównej Gazeta.pl.
Wielu studentów zdecydowało się na szczepienie, aby normalnie funkcjonować i czynnie brać udział w życiu akademickim. Pojawił się jednak problem. Jak pisze wtorkowa "Rzeczpospolita", kiedy na uczelni zgłaszane jest zakażenie COVID-19, cała grupa ćwiczeniowa wysyłana jest na nauczanie zdalne, bo szkoły wyższe nie mogą żądać od studentów informacji, czy są zaszczepieni. Tym samym zaszczepione osoby, które, zgodnie z przepisami, są zwolnione z kwarantanny, uczelnia (bo to ona, a nie sanepid decyduje o formie nauki) również wysyła do domu na nauczanie zdalne.
Jak zauważa cytowany w "Rzeczypospolitej" radca prawny, partner w kancelarii SQUARE Tax & Legal Grzegorz Rutkowski, uczelnia nie może żądać od studentów informacji, czy są zaszczepieni. - Nie ma bowiem podstawy prawnej, która pozwalałaby na przetwarzanie takich danych przez szkoły wyższe - zaznacza. W tym tkwi szkopuł i to jest powód, dla którego zaszczepieni studenci są odsyłani do domu na naukę online, choć mogliby studiować stacjonarnie. Nie ma dla uczelni wytycznych, które wskazywałyby, kiedy przechodzić na naukę zdalną.