Kraków-Prokocim. Dramatyczne braki personelu w szpitalu, odeszło 54 lekarzy. "SOR stanie do 1 listopada"

Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu powiedzieli dość. 54 z nich już złożyło wypowiedzenia, co oznacza zaburzenie pracy oddziału. Wiele listopadowych dyżurów jest nieobsadzonych, a lekarze mówią o sytuacji bez wyjścia.

- Protest medyków jest protestem ludzi, którzy mają dość. Doświadczamy niewydolności systemu, a minister nie widzi potrzeby jego naprawy - mówił 14 października podczas konferencji w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, cytowany przez portal Kraków Nasze Miasto.

Zobacz wideo Wypadek na terenie Białego Miasteczka. Dźwięk wystrzału przerwał konferencję

Szpital w Prokocimiu. 51 nieobsadzonych dyżurów w listopadzie

Sytuacja w szpitalu jest dramatyczna. Medycy, którzy nie godzili się na niskie pensje, masowo składali wypowiedzenia. - Zostało kilkoro stale pracujących specjalistów, którzy nie są w stanie obstawić wszystkich dyżurów. Na listopad jest 51 nieobsadzonych dyżurów. Oznacza to brak 20 lekarzy. SOR, bez rozwiązania sytuacji, stanie od 1 listopada - powiedziała w czwartek PAP Agata Dynkiewicz, lekarz rezydent w SOR szpitala dziecięcego w Prokocimiu.

Lekarze walczą o wyższe pensje i lepsze warunki pracy. Przed odejściem z pracy ostrzegali jeszcze ministra Łukasza Szumowskiego

W czwartek 14 października w szpitalu w Krakowie-Prokocimiu odbyła się konferencja z udziałem prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej prof. Andrzeja Matyi. Tego dnia prof. Matyja podkreślił, jak istotna jest walka o polskiego lekarza. Jak podaje Rynek Zdrowia, zdaniem prof. Matyi, "protest jest wynikiem tego, że wszyscy pracownicy medyczni, a przede wszystkim my lekarze doświadczamy niewydolności systemu. Obecny minister, jak i zresztą poprzedni, nie widzą konieczności naprawy systemu ochrony zdrowia w naszym kraju".

Przeczytaj więcej informacji o proteście lekarzy na stronie głównej Gazeta.pl.

Jak dodał Matyja, w Polsce lekarze doprowadzani są do granic wytrzymałości, gdyż muszą pracować nawet 300-400 godzin miesięcznie.

 - To wynik naszej walki o lepsze warunki pracy, którą toczymy od 2018 r. Ostrzegaliśmy wówczas byłego już ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, że jeśli dramatyczna sytuacja dziecięcych szpitali klinicznych nie poprawi się, lekarze będą masowo odchodzić do innych placówek ochrony zdrowia, w tym do sektora niepublicznego. Już wówczas zbyt niskie wyceny wysokospecjalistycznych świadczeń w pediatrii i zbyt mała liczba lekarzy groziła paraliżem oddziałów. Od tego czasu nic się nie zmieniło i w październiku br. po raz pierwszy w historii dyrektor naszego szpitala podpisał grafik z niezapełnionymi dniami dyżurowymi - mówili członkowie Oddziału Terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w szpitalu.

Lekarze w Prokocimiu skarżą się na warunki swojej pracy. 30 września 26 specjalistów złożyło wypowiedzenie. W październiku zrobili to kolejni lekarz. Oznacza to, że łącznie z pracy w szpitalu chce zrezygnować 56 specjalistów. Jak podaje Rynek Zdrowia, oznacza to  paraliż następujących oddziałów: nefrologii i nadciśnienia tętniczego; pulmonologii, alergologii i dermatologii; pediatrii, reumatologii i chorób środowiskowych, poradni alergologicznej, dermatologicznej i pulmonologicznej.

Więcej o: