Śmierć Łukasza z Wrocławia. Jest brakujący fragment nagrania, którego nie pokazała policja. "Nie bij go!"

Wrocławska "Gazeta Wyborcza" dotarła do brakującego nagrania (to 80 sekund materiału) z interwencji policji wobec 29-letniego Łukasza. Na wideo widać, że mężczyzna jest obezwładniany, szarpany, deptany i bity pałką teleskopową. - Nie bij go! - krzyczą do jednego z funkcjonariuszy ojciec i siostra mężczyzny. Kilka godzin później Łukasz Łągiewka zmarł.

Wcześniej o nagraniu upublicznionym przez Komendę Główną Policji podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej pisaliśmy w Gazeta.pl we wrześniu. Została na nim zarejestrowana interwencja wrocławskich funkcjonariuszy w mieszkaniu 29-letniego Łukasza Łągiewki, która miała miejsce w nocy z 1 na 2 sierpnia. Bliscy zadzwonili po pomoc w obawie, że leczący się na depresję mężczyzna może popełnić samobójstwo. Rzecznik KGP Mariusz Ciarka podczas konferencji mówił, że nie opublikowano "ostatnich kilku sekund" nagrania. Wiceminister Wąsik wskazywał, że na publikacji całego materiału nie wyraziła zgody prokuratura.

"Gazeta Wyborcza Wrocław" dotarła teraz do całego nagrania z interwencji policji. To nie kilka, a aż 80 sekund fragmentu filmu, na którym widać m.in. bicie pałką czy przydeptywanie części ciała 29-latka do podłogi.

Zobacz wideo Włamał się do 28 lokali usługowych na terenie Wrocławia, kradł pieniądze i jedzenie

W niepublikowanej wcześniej części widzimy policjanta, który bierze zamach pałką teleskopową i rzucającego się na nogi mężczyzny. W ciągu kolejnych kilku sekund widać, jak doskakują do niego pozostali.

"Padają przekleństwa, słychać krzyki, jęki 29-latka i wołanie o pomoc. Widać, jak jeden z funkcjonariuszy staje butem na ręce 29-latka i przydeptuje ją do podłogi. Chwilę później któryś z policjantów chwyta mężczyznę za głowę, inny wykręca mu prawą rękę, kolejny zaś uderza 29-latka pałką w lewą rękę" - czytamy w "Wyborczej".

"Nie bij go" - krzyczy ojciec Łukasza

Na nagraniu zarejestrowano także głosy ojca i siostry zmarłego 29-latka. - Nie bij go! - krzyczy mężczyzna. - Nie bij! - wtóruje kobieta. Kamera skierowana jest na drzwi wejściowe. Słychać jednak głosy jego rodziny. W kadrze pojawia się ponownie ręka 29-latka. Dwa policyjne buty przyciskają ją do ziemi.

Pod koniec nagrania słychać głos ojca Łukasza, który krzyczy: "nie na szyję!". Na ostatnim ujęciu widać policjanta przytrzymującego nogi 29-latka. - Masz, skułeś go? - pyta jeden z funkcjonariuszy. Na tym wątku nagranie się kończy.

Wrocław. Policyjne nagranie powstało przez przypadek

Łukasz zmarł na kilkanaście godzin po policyjnej interwencji. - Mając na uwadze interes i dobre imię policji - postanowiliśmy upublicznić nagranie z kamery nasobnej policjanta, który był jednym z funkcjonariuszy interweniujących w stosunku do zmarłego Łukasza [Łągiewki - red.] - mówił podczas konferencji rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Czajka.

Wcześniej portal tvn24.pl ustalił, że nagranie powstało przez przypadek. Potwierdziły to zarówno źródła we wrocławskiej, jak i centralnej policji. Funkcjonariusz, który rozpoczynał interwencję, był przekonany, że wyłącza kamerkę, tymczasem ją włączył. W momencie gdy wszedł do mieszkania 29-latka, chciał natomiast włączyć kamerę, rzeczywiście ją jednak wyłączył.

Wobec ustaleń tvn24.pl pojawia się kolejne pytanie - dlaczego policjant chciał wyłączyć kamerkę? Jak wynika z relacji funkcjonariuszy, z którymi rozmawiał portal, wynika to z dużej nieufności wobec przełożonych, którzy mogą wykorzystać każdy błąd do postępowania dyscyplinarnego lub karnego. - A trudno nie popełnić żadnego błędu w gorącej interwencji, często pełnej agresji i emocji - tłumaczyli. 

Dodatkowo nie istnieją żadne wewnętrzne przepisy, które regulowałyby kwestię tego, kiedy policyjna kamerka powinna być włączona, a kiedy nie jest to konieczne. Warto zauważyć, że na szeroką skalę kamerki testuje się w policji od 2015 roku.

Śmierć Łukasza Łągiewki 

Rodzina 29-latka informowała, że mężczyzna cierpiał na depresję. Jego stan miał ulec pogorszeniu po śmierci psa. - Zamknął się w domu. Po prostu był chory, depresja jest chorobą. Nie wiedzieliśmy co robić, bo to jest dorosły chłopak, prawnie nie byliśmy w stanie nic zrobić. Nie chciał nam otworzyć drzwi, martwiliśmy się. Zaczął nam pisać niepokojące SMS-y. Wezwaliśmy policję - opowiadała podczas konferencji prasowej siostra 29-latka z Wrocławia. 

Policji ostatecznie udało się wejść do mieszkania Łukasza. Następnie funkcjonariusze obezwładnili mężczyznę i przekazali go ratownikom medycznym. Po kilku godzinach okazało się, że mężczyzna nie żyje

Więcej o: