Prawomocny wyrok w sprawie zapadł w listopadzie 2019 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Sąd uniewinnił Piotra Najsztuba i utrzymał tym samym w mocy zaskarżony wyrok Sądu Rejonowego w Piasecznie. Chodzi o wypadek, który dziennikarz spowodował w październiku 2017 roku. Najsztub potrącił wtedy przechodzącą przez pasy 77-letnią kobietę. Dziennikarz nie posiadał prawa jazdy. Był trzeźwy. Jak ustalili biegli, prowadził samochód w ciężkich warunkach pogodowych i jechał z prędkością między 17 km/h a 25 km/h.
Jak wynika z informacji przekazanych przez biuro prasowe SN, kasację Prokuratora Generalnego, w której ten wniósł o uchylenie wyroku i ponowne rozpoznanie sprawy przez Sąd Okręgowy, Sąd Najwyższy oddalił 19 maja tego roku, uznając ją za "oczywiście bezzasadną". Tę informację potwierdza sam Najsztub. Informacja była jawna, a proces nie był utajniony.
Piotr Najsztub w rozmowie z Gazeta.pl przekazał, że jego zdaniem podanie informacji przez ogólnopolskie media na pięć miesięcy po kasacji to "akcja, której celem jest wywołanie niechęci wobec sędziów". Zaznaczył, że w poniedziałek nie było żadnego procesu ani żadnego nowego wyroku. Dodał też, że w artykule jednego z tabloidów, na który powoływały się inne media, wypowiadał się wiceminister sprawiedliwości. - Grzmiał, że jest to ostateczny dowód na kastę sędziowską, która chroni dziennikarza celebrytę - powiedział Piotr Najsztub (cytowany przez "SE" Sebastian Kaleta mówi dokładnie: "Bycie celebrytą ma jak widać w warszawskich sądach swoje zalety. Przeciętny Kowalski już dawno poniósłby odpowiedzialność. To nie pierwszy taki przypadek, kiedy w sądach są równi i równiejsi. Dlatego od lat sędziowie kwestionują jakąkolwiek próbę reform").
Już nawet [niechęć - red.] nie wobec mnie, ale sędziów, którzy bronią liberałów i nie pozwalają ich skazać. To jest ta kampania. Po raz pierwszy się zdarzyło, aby użyć tego rodzaju nieprawdy po to, aby wywołać hejt na grupę społeczną [...]
- uważa Piotra Najsztub.
Wypadek miał miejsce w październiku 2017 roku w Konstancinie-Jeziornie. Najsztub potrącił przechodzącą przez pasy 77-letnią kobietę. Zanim doszło do zderzenia, dziennikarz miał zwolnić swoim chevroletem do prędkości pomiędzy 17 a 25 km na godz. Auto nie miało aktualnych badań technicznych. Najsztub nie miał prawa jazdy. Poszkodowana trafiła do szpitala z urazem żeber.
W lipcu 2018 r. sąd Rejonowy w Piasecznie uniewinnił Najsztuba od zarzutu spowodowania wypadku. Dziennikarz miał zapłacić 6 tysięcy zł grzywny, 10 tys. zł nawiązki dla poszkodowanej oraz zapłacić za koszty postępowania. Z wyrokiem nie zgodził się minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Sąd Okręgowy oddalił apelację prokuratury i podtrzymując wyrok Sądu Rejonowego w Piasecznie. - Biegli stwierdzili, że nie ma dowodów obiektywnych, które pozwoliłyby na rekonstrukcję zdarzenia. Śladów nie zabezpieczono tak, jak trzeba. Biegli musieli się zatem opierać na pewnych założeniach - ocenił sędzia Piotr Bojarczuk z Sądu Okręgowego w Warszawie. Zaznaczył także, iż starsza kobieta powinna zachować większą ostrożność.