Najnowsze informacje z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
We wtorek o 9:30 w Parlamencie Europejskim rozpoczęła się debata dotycząca praworządności w Polsce. Na mównicę jako pierwsza wyszła Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, po niej premier Mateusz Morawiecki, a później europarlamentarzyści - m.in. Patryk Jaki i Radosław Sikorski.
Posiedzenie relacjonowała TVP INFO, ale sposób, w jaki przebiegała transmisja, wzbudził wątpliwości ogólnopolskich mediów. Po przemówieniu premiera na podzielonym ekranie widzowie mogli oglądać jednocześnie wystąpienia europosłów z siedziby PE i komentatorów z telewizyjnego studia. Jak zauważył Robert Kędzierski z next.gazeta.pl, stacja pokazała całą przemowę europosła Solidarnej Polski Patryka Jakiego, ale gdy przemówienie rozpoczął europoseł PO, Radosław Sikorski, jego głos został wyciszony. Zamiast tego widzowie słuchali obecnego w studiu Jacka Karnowskiego z "Sieci".
"Sytuacja powtarzała się kilkukrotnie - gdy tylko wypowiadać zaczynali się politycy nieprzychylni polskiemu rządowi, Telewizja Polska oddawała głos swojemu komentatorowi" - zwrócił uwagę dziennikarz. Podobnie stacja postąpiła z wypowiedziami Bartosza Arłukowicza czy Włodzimierza Cimoszewicza.
Sytuacja nie umknęła politykom i dziennikarzom. "TVPiS po przemówieniu premiera Morawieckiego wyłączyła debatę! Kłamstwa i propaganda górą" - napisał Michał Szczerba z KO na Twitterze.
"Zróbcie sobie test wiarygodności telewizji informacyjnych. TVN24 daje całą debatę o PE bez komentarza i cenzurowania. TVP DezInfo zapętla korzystne dla rządu PiS wystąpienia, zagaduje niekorzystne wystąpienia komentarzami publicystów sprzyjających PiS i cenzuruje debatę z PE" - podkreślił w swoim tweecie Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej".