Jak podaje Wirtualna Polska, grupa znajduje się na pasie granicznym niedaleko Białowieży. Jej członkowie mieli zostać pobici przez białoruskich pograniczników. - Jest tu z nami 10 dzieci i 20 starszych kobiet. Nie możemy zawrócić na Białoruś, bo strażnicy nam nie pozwalają. Kiedy próbowaliśmy, białoruscy strażnicy nas pobili. Do Polski też nie możemy przejść, bo tamtejsza Straż Graniczna nam zakazuje. Błagamy Białorusinów: "Pozwólcie nam zawrócić, chcemy wrócić do Iraku," ale oni odpowiadają ciągle: "Nie możecie przejść na Białoruś" - mówi portalowi Faruq Khalaf Hasan, jeden z koczujących na granicy migrantów.
Razem z nim w skupisku ludzi mają znajdować się dziewczynki, które wcześniej widziano w Michałowie. Jak podaje portal, mężczyzna na dowód zrobił im zdjęcia. "Dziewczynki przechadzają się wśród grupek dorosłych siedzących i leżących wokół słabo palących się ognisk. Są ubrane w puchowe kurtki i czapki" - podaje portal. Rozmówca dziennikarzy przyznaje, że ubrania dziewczynek są brudne, bo nie ma gdzie zrobić prania.
Faruq zdradził, jak się nazywają i ile mają lat należące do grupy dziewczynki. Są to Emad Ali Saado i Thamr Kamal Khlaf (obie 10-letnie) oraz 14-letnia Hani Naif Sleman. Danila Dakhil Sado ma 8 lat. Najmłodsza jest Malak Mahir Sado, ma zaledwie kilka miesięcy. Jesteśmy w zimnym lesie, niektórzy z nas są chorzy, zwłaszcza starsze kobiety i dzieci. Nie mamy prawie wcale jedzenia. Mieszkańcy z polskich wiosek przychodzą do nas i przynoszą coś do jedzenia - mówi Faruq Khalaf Hasan.
Łącznie z informacji mężczyzny wynika, że grupa na granicy liczy ok. 150 osób. Niektórzy są tam od 32 dni. Jak twierdzi, polska Straż Graniczna nie wzięła od migrantów dokumentów i odcisków palców, a następnie "wypchnęła" za granicę.
W weekend w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym widzimy grupę migrantów koczującą prawdopodobnie po białoruskiej stronie granicy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że wśród nich są dzieci widziane na terenie placówki SG w Michałowie, które we wrześniu na granicę wywiozła Straż Graniczna.
- Z tego, co obserwowaliśmy ten film i sprawdzaliśmy, (...) to ta grupa jest po stronie białoruskiej, ale to nie jest bezpośrednio przy linii granicy. Ona [grupa migrantów - red.] może być w jakimś zalesieniu, zakrzaczeniu. My tej grupy nie obserwujemy. Czy to są osoby, które były w Michałowie, to też trudno nam powiedzieć. Nie wiemy, kto jest po stronie białoruskiej i nie mamy jakiejkolwiek możliwości zweryfikowania - komentowała doniesienia na antenie TVN24 ppor. Anna Michalska, rzeczniczka Komendy Głównej Straży Granicznej.