Uchodźcy na granicy. Cymański o dzieciach z Michałowa: O, to pięknie, cudownie, że się odnalazły

W ostatni weekend w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie uchodźców, którzy koczują prawdopodobnie na granicy po stronie białoruskiej. Na materiale widać dzieci, wobec których Straż Graniczna zastosowała procedurę push back i odwiozła ich z Michałowa na granicę z Białorusią. O komentarz do tej sytuacji poproszony został m.in. poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański.

Dziennikarze TVN24 poprosili niektórych posłów obecnych we wtorek 12 października w Sejmie o komentarz do dzieci, które przebywały już na terenie Polski, a zostały odesłane na granicę z Białorusią. Tadeusz Cymański, który jest członkiem klubu PiS uznał, że słowa o tym, że "żołnierze wywieźli dzieci do lasu" są zmanipulowanie.

Zobacz wideo Jackowski o materiałach z konferencji szefów MON i MSWiA: Były zbyt drastyczne

Tadeusz Cymański o dzieciach uchodźców: Jestem oburzony, że się przedstawia, że te dzieci wywieziono i zostawiono w lesie

- Jeżeli ktoś dopuszcza w swojej głowie myśl, że polski żołnierz, mając rozkaz nie wiadomo czyj, zostawi dzieci w lesie, to nie ma pojęcia o polskim mundurze i polskich żołnierzach - uważa polityk. Na uwagę, że na nagraniu w mediach społecznościowych widać dzieci koczujące na granicy po prawdopodobnie białoruskiej stronie, chociaż wcześniej widziane były w Michałowie, poseł zareagował słowami:

O, to pięknie, cudownie, że się odnalazły. Bo były takie głosy, że nie wiadomo, co się z nimi dzieje.

- Jestem oburzony, że się przedstawia, że te dzieci wywieziono i zostawiono w lesie. A nie dodanie do tej relacji informacji, że są tam ich matki, ojcowie czy rodzice ... - mówił Tadeusz Cymański, którego wypowiedź została przerwana pytaniami dziennikarzy. Następnie poseł dodał, że "dramat jest zawsze" bez względu na to, czy te dzieci byłyby same, czy przyjechały z rodzicami.

- W ogóle dramat jest, że te dzieci zostały tu przywiezione, za pieniądze, samolotem do Mińska. Że te dzieci na takie niebezpieczeństwo zostały wystawione - kontynuował polityk Solidarnej Polski. Poseł następnie mówił to, co w ostatnim czasie słychać od polityków Zjednoczonej Prawicy - że to decyzja rodziców, by zabrać dzieci z kraju oraz wyrachowane zachowanie Łukaszenki, który wykorzystuje trudną sytuację migrantów, by "pokazać okrutny obraz Polski".

"Potem się okazuje, że one nie marzną już w polskim lesie, tylko marzną w białoruskim lesie tuż przy granicy"

Z większym niepokojem na sytuację tę zareagowali posłowie opozycji. Katarzyna Lubnauer z klubu Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że z powodu wprowadzenia stanu wyjątkowego, nie da się zweryfikować informacji na temat uchodźców, ponieważ jedynym źródłem wiadomości z tego obszaru jest Straż Graniczna, która przez kilkanaście dni nie potrafiła odpowiedzieć na pytania, gdzie są dzieci z Michałowa.

- Jeżeli ja słyszę od pana wicepremiera Kaczyńskiego, że te dzieci są bezpieczne, a potem się okazuje, że one nie marzną już w polskim lesie, tylko marzną w białoruskim lesie tuż przy granicy, to ja wiem, że po pierwsze Jarosław Kaczyński nas okłamał, a po drugie oczekuję, że na granicy będą akredytowani dziennikarze, oczekuję, że tam będzie Frontex, który będzie pilnował przestrzegania prawa. To jest w interesie całej Unii Europejskiej - powiedziała.

Uchodźcy na granicy. Dzieci, które przebywały w Michałowie zostały odesłane na granicę

Pod koniec września w Michałowie przebywały dzieci uchodźców, którzy przedostali się na stronę Polską. Jak podaje tvn24.pl, 27 września Straż Graniczna zastosowała wobec nich procedurę push back, która polegała na tym, że dzieci i dorośli zostali przewiezieni z Michałowa z powrotem na granicę z Białorusią.

Dziennikarze natomiast od dwóch tygodni próbowali dowiedzieć się, gdzie dokładnie znajdują się dzieci i uchodźcy z Michałowa. 7 października rzeczniczka Straży Granicznej została zapytana o miejsce przebywania dzieci, odpowiadając, że to "jej ulubiony temat". - Z tego względu, że mamy stan wyjątkowy, różne osoby zawracane są tam, gdzie przekroczyły tę granicę, dlatego nie możemy udzielić odpowiedzi na pytanie, gdzie osoby te zostały przewiezione. Natomiast, jeśli chodzi o to, czy Straż Graniczna wie, gdzie są te rodziny, odpowiadam: nie wie. Pani mnie pyta, gdzie są te rodziny. Nie wiemy, gdzie są te rodziny. Wiemy, gdzie są osoby, które zostały zatrzymane - powiedziała Anna Michalska.

Tego samego dnia o sytuację dzieci z Michałowa pytany był także Jarosław Kaczyński. - Zostały po prostu wraz ze swoimi rodzicami w jakimś bezpiecznym miejscu przetransportowane z powrotem do Białorusi. Z całą pewnością nic im z tego powodu nie zagraża - stwierdził prezes PiS.

W weekend 9-10 października w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym widać kilkadziesiąt osób koczujących po prawdopodobnie białoruskiej stronie przy granicy z Polską. Na nagraniach widać, że niektóre dzieci są podobne do tych, które były już w Michałowie. Wskazuje na to wygląd oraz identyczne ubrania.

Więcej o: