22 października 2020 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja w przypadku ciężkich i nieodwracalnych zmian płodu jest "niezgodna z konstytucją". To orzeczenie wprowadziło niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce.
O tym, jak wygląda sytuacja kobiet rok po wyroku, rozmawiamy z Kamilą Ferenc - prawniczką, udzielającą porad prawnych w Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która zajmuje się monitorowaniem dostępu do aborcji i udzielaniem porad dotyczących możliwości przerwania ciąży.
Szczególnie pamiętam rozmowę sprzed tygodnia. Odebrałam telefon i usłyszałam jej płacz. Powiedziała, że to była upragniona ciąża. Jej dzieci marzyły o rodzeństwie. Ona i mąż pragnęli kolejnego dziecka. Jednak w badaniu prenatalnym stwierdzono liczne wady. Już na wczesnym etapie ciąży było wiadomo, że płód nie ma szans na przeżycie. Jej mąż był wtedy za granicą. Gdy rozmawiałyśmy, trzymała na kolanach dwójkę małych dzieci. Mówiła jak cierpi. Przeraźliwie płakała. To był taki autentyczny, pełen cierpienia i bezradności płacz.
W pierwszej kolejności powiedziałam, że nie jest sama i że stanę na głowie, żeby ulżyć jej w cierpieniu. Skierowałam ją na konsultację psychiatryczną, bo jej kondycja psychiczna była fatalna. W czasie tej wizyty otrzymała niezbędną pomoc farmakologiczną, dzięki której mogła opiekować się swoimi dziećmi, a także zaświadczenie uprawniające ją do legalnej aborcji w szpitalu.
Zagrożenie dla zdrowia psychicznego osoby w ciąży stało się ścieżką, która zgodnie z prawem pozwala przerwać ciążę po tym, jak pseudo-Trybunał Konstytucyjny uznał przesłankę embriopatologiczną za niezgodną z konstytucją. Drugą sytuacją jest zagrożenie życia osoby w ciąży spowodowane np. chorobą nowotworową.
Dzwoni do nas kilkanaście, czasem kilkadziesiąt osób tygodniowo. Gdy kobieta dowiaduje się, że płód jest obarczony ciężką, nieodwracalną wadą, w tym śmiertelną, ma to ogromny wpływ na jej psychikę. Pojawiają się lęki, stany depresyjne, nerwica. Często następuje całkowity rozstrój zdrowia psychicznego. Bo jak żyć ze świadomością, że musi się donosić ciążę do dziewiątego miesiąca, czując ruchy płodu, by potem urodzić martwe lub niezdolne do samodzielnej egzystencji dziecko? Wiele kobiet ma wizję tego, że po tak traumatycznym doświadczeniu staną się niezdolne do pracy i opieki nad pozostałymi dziećmi.
Po takim porodzie kobieta w większości szpitali nie otrzymuje pomocy psychologicznej, bo po prostu jej nie ma. Rodzi martwe dziecko obok kobiety, która trzyma na rękach zdrowe niemowlę. Widzi jak jej dziecko cierpi i umiera. Obok ktoś płacze ze szczęścia.
W polskiej kulturze nadal mamy mit "matki Polki", kobiety, która nie powinna dbać o swoje potrzeby, ale wyłącznie o innych. Ten model nie tylko jest ciągle promowany, ale także afirmowany w społeczeństwie. Nadal wymagamy, by kobieta absolutnie poświęciła się idei macierzyństwa. Do tego stopnia, że zmusza się ją do urodzenia martwego dziecka, nawet jeśli będzie ją to kosztowało zdrowie. To działanie wbrew prawom człowieka wynikającym zarówno z polskiej konstytucji, jak i prawa międzynarodowego.
Kiedy ktoś doznaje takiego cierpienia, to pomoc jest kwestią humanitaryzmu. Ignorowanie tego bólu jest nieludzkie. Niestety o tym, co czuje kobieta, politycy nie myślą. Żeby jednak była jasność: dostęp do aborcji nie stoi w kontrze do samego macierzyństwa, które może być pięknym doświadczeniem, jeśli opiera się na szacunku i zaufaniu do kobiety oraz jej wolności. Bo bez kobiety nie ma ciąży, nie ma dziecka.
Więcej tekstów na temat konsekwencji orzeczenia ws. aborcji przeczytasz na Gazeta.pl
Aborcja w Polsce nadal jest stygmatyzowana. Dlatego niektóre kobiety wciąż boją się przyznać, że jej z różnych względów potrzebują. Mimo że nam w Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny można wszystko powiedzieć, a my nigdy nie oceniamy, nic nas nie dziwi ani nie oburza, zwłaszcza jeśli dotyczy czyjegoś życia prywatnego, na nasz telefon często dzwonią partnerzy, mamy, przyjaciółki. Dramat tych kobiet jest tak duży, że nie są w stanie ze mną rozmawiać. Decyzja o przerwaniu ciąży to nie kwestia prostej wygody, jak sugerują niektórzy politycy, ale próba ocalenia własnej psychiki i życia przed dewastacją.
Prowadziłam kiedyś przypadek zgwałconej nastolatki, która po przemyśleniu sprawy, wiedząc, że każdy jej wybór zostanie uszanowany (miała bardzo wspierającą mamę), podjęła własną decyzję, że nie przerwie ciąży. Udzieliłam jej porady, jakie ona, jako uczennica w ciąży, a potem nastoletnia mama, ma prawa w szkole, gdzie może zwrócić się po pomoc finansową. Jej wybór był tak samo dobry, jak ten, kiedy dziewczyna decyduje się na aborcję. Bo uznaje, że tak będzie lepiej. Nie mamy prawa tego oceniać. Każda dziewczyna zasługuje na szczęśliwe życie wedle własnego scenariusza.
My nigdy nie naciskamy na określony wybór. Zazwyczaj jednak dzwonią do nas osoby, które już są zdecydowane. Chociaż jest to rzadkość, to zdarza się, że w czasie rozmów z psychiatrą kobieta decyduje się donosić ciążę.
Wówczas informujemy o hospicjach, a także innych instytucjach, które mogą pomóc jej w opiece nad dzieckiem tuż po porodzie, dopóki dziecko nie umrze. Dużo trudniej jest z pomocą, gdy urodzi się dziecko, które żyje, ale ma choroby uniemożliwiające samodzielną egzystencję i wymagające całodobowej opieki do końca życia. Systemowe wsparcie dla rodzin dzieci z niepełnosprawnościami jest wciąż za słabe.
Zadziwia mnie, że odebrano kobietom prawo do aborcji z przesłanki o wadach płodu, a jednocześnie rząd nawet nie udaje, że próbuje stworzyć jakąś alternatywną pomoc. Wsparcie psychologiczne, finansowe powinno być oczywiste. Oczywiście, że nie może ono zastąpić wolnego wyboru, nie uleczy bólu, jednak nawet tego dziś w Polsce nie ma. Widzimy wyłącznie czysty, okrutny cynizm polityków, aktywistów anti-choice i Kościoła.
Pseudo-wyrok TK ws. aborcji zwiększył świadomość na temat istnienia organizacji pomocowych i tego, że kobieta jeszcze ma możliwości zdecydowania o losach swojej ciąży, a tym samym o swojej przyszłości. Są to opcje pozbawione jakiegokolwiek wsparcia państwa, w którym płacą podatki, więc są trudniejsze w realizacji. Telefonów dzwoni do nas nawet kilkukrotnie więcej niż przed wyrokiem.
Pomagamy nie tylko kobietom, które noszą ciążę obarczoną wadami, lecz także tymi, które zostały zgwałcone. Udzielamy porad prawnych osobom, które są po prostu w niechcianej ciąży, nie wymagamy podawania powodu, dlaczego chcą ją przerwać. Nie muszą się nikomu tłumaczyć. My mówimy, że nie grozi im żadna odpowiedzialność karna za własną aborcję, np. poprzez wyjazd za granicę lub zamówienie zestawu poronnego do domu.
Jest kilka szpitali w różnych regionach Polski, które możemy polecać pacjentkom. Takich, o których wiemy, że zaopiekują się tymi kobietami, wykonają aborcję. Jest ich jednak tak niewiele, że stanowią kroplę w morzu potrzeb. To nie powinno tak wyglądać. Kobieta nie powinna jechać przez całą Polskę, żeby dostać się do jednego z nielicznych szpitali, który potraktuje ją jak człowieka.
Część kobiet w Polsce decyduje się donosić ciążę obarczoną ciężkimi wadami, bo czuje, że już nie ma innego wyjścia. Kobiety myślą, że w Polsce są jakieś rejestry ciąż i jak tylko przestaną w niej być inaczej niż w wyniku porodu w 9. miesiącu, to ktoś je będzie za to ścigać. To nieprawda, ale pokazuje w jakim zastraszeniu żyjemy. Jedna z moich klientek wróciła niedawno z zabiegu aborcji w Holandii i dostała ataku paniki - sądziła, że jest podsłuchiwana i że jej mąż, który wiedział o tej decyzji, zostanie aresztowany. Musiałam ją uspokajać przez kilka godzin.
Czasem słyszymy w mediach o lekarzach, którzy na słowo "aborcja" straszą pacjentkę policją i prokuraturą. Częściej jednak pacjentki spotykają się z obojętnością lekarzy. Środowisko medyczne jest słabo przygotowane do tematu aborcji. Tego nie uczy się studiach medycznych. Lekarze po publikacji wyroku TK ws. aborcji zmienili trochę swoje poglądy do tematu. W rozmowach z kobietami albo milczą i mówią, że nie są w stanie nic zrobić, lub są wobec niej bardziej troskliwi. Coraz rzadziej oceniają je z tego powodu.
Najgorszą konsekwencją pseudo-wyroku jest to, że część lekarzy zaczęła odmawiać wykonania aborcji nawet wtedy, gdy istnieje pośrednie zagrożenie dla zdrowia fizycznego kobiet, np. ciąża jest pozamaciczna, ale serce zarodka bije; istnieje ryzyko krwotoku lub pęknięcia macicy. To skutek całej tej zastraszającej narracji polityków, że "życie nienarodzone" jest ważniejsze od kobiety i że za naruszenie płodu grożą gorsze kary niż za śmierć kobiety. To strasznie niebezpieczne. Nie dziwię się, że współczesne kobiety boją się zachodzić w ciążę w Polsce.
Są jednak także sytuacje, które cieszą. Na przykład, kiedy lekarze odsyłają pacjentki do naszej organizacji i na naszą stronę federa.org.pl. Oznacza to troskę z ich strony. Jest też całkowicie legalne i bezpieczne, więc zachęcam wszystkich ginekologów do tego.
Kobieta z Polski, która dokona aborcji w Polsce nawet, jeśli nie było ku temu ustawowych przesłanek - nie ponosi żadnej konsekwencji prawnej. Zarzuty w tej sytuacji może otrzymać lekarz, który wykonał ten zabieg w Polsce wbrew przepisom. Fakt, że kobieta nie jest karana za aborcję, lecz karani są wszyscy, którzy pomogli jej w przerwaniu ciąży, sprawia, że z tą pacjentką mało kto chce rozmawiać. Ona sama nie chce nikogo wtajemniczać, żeby nie narażać bliskich. Koniec końców, to ona ponosi koszty emocjonalne kryminalizacji aborcji.
Nie, to byłoby niezgodne z prawem. Specjalista ginekologii nie może oceniać kolegi po fachu o innej specjalizacji. Jeśli zaświadczenie zostało wystawione i mówi o tym, że kontynuowanie ciąży jest zagrożeniem dla zdrowia psychicznego pacjentki, to jest wiążące. Ginekolog powinien wykonać procedurę przerwania ciąży i otoczyć pacjentkę opieką po. Jeśli w praktyce zdarzyłoby się, że ginekolog odmawia mimo zaświadczenia, należy złożyć od jego odmowy sprzeciw do Komisji Lekarskiej przy Rzeczniku Praw Pacjenta. Ja jako prawniczka Federy bezpłatnie pomagam w składaniu takich sprzeciwów.
Jako organizacja pozarządowa prowadzimy bazę ginekologów, do których można wybrać się na wizytę i przedyskutować wyniki badań prenatalnych czy kwestię aborcji bez obawy przed klauzulą sumienia. Zapewniamy także konsultacje z ginekolożkami w postaci telefonu zaufania. Stworzyłyśmy także ankietę, w której same pacjentki polecają lekarzy ginekologii, którzy okazali się dla nich przyjaźni i profesjonalni.
Uważam, że paradoksalnie jesteśmy dziś bliżej liberalizacji prawa aborcyjnego niż przed pseudo-wyrokiem. Debata społeczna i protesty pokazały społeczeństwu, że ich prawa są dziś bardzo ograniczone. Zauważyliśmy, że rząd dokonał totalnego ataku na wolności obywatelskie.
Polacy zliberalizowali swoje poglądy dotyczące aborcji. Wzrosła świadomość na temat możliwości przerwania ciąży. Dyskusja wyszła z podziemia. Nie widać jednak tej zmiany w polityce. Politycy są dziś ciągle bardziej konserwatywni niż społeczeństwo. Większość partii opozycyjnych nie gwarantuje dziś liberalizacji prawa aborcyjnego.
Naszym obowiązkiem jest teraz zadbanie o to, by następny obóz władzy doprowadził do przyjęcia ustawy, która zapewni dostęp do aborcji na NFZ do 12. tygodnia ciąży bez pytania pacjentki o powód oraz zniesie odpowiedzialność karną za pomoc w aborcji. Dopóki się to jednak nie stanie, obecny skład Sejmu powinien przyjąć tzw. ustawę ratunkową znosząca karalność lekarzy za przeprowadzanie aborcji i osób trzecich za pomoc w niej. Jeśli lekarze przestaną się bać prokuratury, wtedy chętniej będą pomagać pacjentkom i z nimi rozmawiać.
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zajmuje się monitorowaniem dostępu do aborcji i udzielaniem porad dotyczących możliwości przerwania ciąży. Publikuje materiały edukacyjne, prowadzi telefon zaufania i bazę kontaktów do ginekologów, psychiatrów i psychologów godnych zaufania.
Jak się skontaktować?
federacja@federa.org.pl
tel. 22 635 93 95/92
Dyżur pomocowy ginekolożki w ramach federacyjnego Telefonu Zaufania - środa 16:00-20:00, tel. 22 635 93 92
Kontakt do prawniczki - prawniczka@federa.org.pl, tel. 663 107 939