Radna Michałowa: Bardzo się boję, że jak zaczną kosić kukurydzę, to tam się znajdą martwe dzieci

Zbiory. Kukurydza. Ciała martwych uchodźców - ta wizja uporczywie nachodzi Marię Ancipiuk, radną z Michałowa, i nie pozwala jej usiedzieć na miejscu. Pani Maria, kiedy nie pełni swoich samorządowych obowiązków, sama patroluje "strefę" - wąski pas przy granicy z Białorusią, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy. Znajduje tam stosy ubrań i opuszczone obozowiska. - Nie chcę, żebyśmy byli osądzeni, że w Michałowie umierają ludzie - mówi w rozmowie Gazeta.pl.

Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Michałowo to kilkutysięczne miasteczko położone przy granicy z Białorusią. Z Marią Ancipiuk, radną Michałowa, stoimy na skwerku w pobliżu ratusza. Jest ciepło. Świeci słońce, choć nad ranem temperatura przy gruncie spada poniżej zera. Pani Maria właśnie wróciła ze "strefy". Te określenia rodem ze "Stalkera" czyli prozy braci Strugackich, tylko dodają pograniczu złowieszczego mroku. 

Otrzymałam telefon, aby udzielić pomocy uchodźcom, którzy byli w bardzo złym stanie. Szczególnie kobieta. Jak mi powiedzieli, umierała na rękach. Pojechaliśmy ze strażą pożarną w stronę Szymek, bo tam to się wydarzyło

- mówi pani Maria. Jest jeszcze cała rozemocjonowana. Mówi dużo i szybko. Napięcie po pobycie w "strefie" jeszcze z niej nie zeszło. Tym razem się udało. Chorą odwieziono do szpitala w Hajnówce. To nie znaczy, że nie czeka ją jeszcze "spacer" na Białoruś.

Zobacz wideo Mariusz Kamiński przemawiał w Sejmie. Opozycja: Gdzie są dzieci?!

Radna Michałowa o sytuacji w "strefie". "Nie chcę, żebyśmy byli osądzeni, że w Michałowie umierają ludzie"

W Michałowie czuje się normalnie, gdyby nie wojskowe samochody, które jeżdżą bez przerwy naszymi ulicami oraz patrole policji i Straży Granicznej

- mówi. Inaczej jest "tam" - czyli w przygranicznym pasie, które obejmują 183 miejscowości na Podlasiu i Lubelszczyźnie. "Stefa" ze stanem wyjątkowym ciągnie się przez setki kilometrów. 

Znaleźliśmy mnóstwo ubrań, które migranci, przebierając się, zostawili w lesie. Były nowe. Widać, że nałożone raz i zostawione, bo zostały przemoczone. Co chwilę w lesie leży kupa takich ubrań, reklamówek. Widać, że to zostawiali migranci. Jest to straszny widok. Ja bardzo się boję tego, że jak zaczną kosić kukurydzę, to znajdzie się mnóstwo martwych migrantów, że tam znajdą się dzieci. Nie chcę, żebyśmy byli osądzeni, że w Michałowie umierają ludzie

- mówi. W regionie mogą przebywać jedynie mieszkańcy oraz osoby tam pracujące. Zakaz wjazdu mają dziennikarze oraz wolontariusze. Pomyłka może kosztować 48 h na dołku.  

Myślę, że dlatego została powołana ta strefa, żeby tam nie było dziennikarzy, żeby tam nie było nikogo, żeby nie było wiadomo, co się dzieje i jak tam postępują z tymi migrantami

- podkreśla radna. 

Dzieci z Michałowa

Michałowo do tej pory miało opinię przyjaznego miasta. "Tutaj wypoczniecie i zachwycicie się żywą międzykulturowością" - czytamy w biuletynie turystycznym. Są cerkwie, lasy, a nawet klasa discopolo w miejscowym liceum i biogazownie. Atmosfera wokół miasta była dobra. To już czas przeszły, bo klimat mocno zepsuł skandal, który wybuchł dwa tygodnie temu. Do placówki Straży Granicznej przewieziono grupę Irakijczyków i tureckich Kurdów. Uchodźcy odmówili wejścia do budynku. Nie chcieli być dłużej przepychani między białoruskimi a polskimi służbami. Ostatecznie zostali odstawieni pod granicę przez polskie służby. "Za drut" wyrzucono też dzieci.

Gdzie są dzieci z Michałowa? 'Nie zgadzamy się, by jakiekolwiek dziecko skazane było na spędzenie choćby jednej nocy na gołej ziemi, w mokrej, zimnej puszczy' - czytamy w liście do Premiera Mateusza Morawieckiego, który wystosowało środowisko filmoweGdzie są dzieci z Michałowa? 'Nie zgadzamy się, by jakiekolwiek dziecko skazane było na spędzenie choćby jednej nocy na gołej ziemi, w mokrej, zimnej puszczy' - czytamy w liście do Premiera Mateusza Morawieckiego, który wystosowało środowisko filmowe Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl

Zdjęcia, które fotoreporterka "Wyborczej" Agnieszka Sadowska zrobiła we wtorek (29 września) uchodźcom pod placówką Straży Granicznej w Michałowie, gdy błagali o pomoc, obiegły całą Polskę. Poruszyły też sumienia wielu mieszkańców Michałowa. Wielu z nich poczuło się też dotkniętych niechcianą "reklamą". 

Mnie zbulwersowało słowo "co się stało z dziećmi z Michałowa?". Gdy zobaczyłam to w telewizji, to byłam zszokowana. Przecież to nie są "dzieci z Michałowa", ale tak poszło w eter. My jako mieszkańcy czy samorząd nie chcemy, aby nasze Michałowo było znane z tego, że u nas umierają dzieci i migranci. My chcemy, aby nasze Michałowo było znane z rozwoju

- mówiła Maria Ancipiuk. Władze miasta szybko przeszły do czynów. 

Korona cierniowa na sesji Rady Miejskiej

Takiej sesji rady miejskiej w Michałowie nie było nigdy. Sala została udekorowana drutem kolczastym, którego część zwinięto w koronę cierniową. Spotkanie szybko przerodziło się w gorącą dyskusję na temat sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Z radnymi spotkał się zastępca komendanta miejscowej placówki Straży Granicznej. Musiał się gęsto tłumaczyć. Z sali padały pytania, czy uchodźcy zostali "przesunięci za druty" - czyli wypchnięci za granicę prosto w ramiona białoruskiej bezpieki i pograniczników. - Odprowadzamy te osoby do linii granicy i na tym nasza rola się kończy - przyznał mjr. Piotr Dederko. Jak tłumaczył funkcjonariusz osoby te "nie spełniały przesłanek formalnych do tego, żeby pozostać na terytorium Polski".

Emocje sięgnęły zenitu. Uważam, że nie można grać dziećmi. Te dzieci nie wyszły z ciepłego przytulnego domu. Tam jest wojna i one szukają lepszego domu. Bardzo mnie to zbulwersowało.

- mówiła Maria Ancipiuk. Gmina wyszła z własną inicjatywą organizacji punktu doraźnej pomocy dla cudzoziemców. W miejscowej remizie z pomocą Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i Ochotniczej Straży Pożarnej stworzono ogrzewalnie, która umożliwia doraźny pobyt w ciepłych pomieszczeniach. Potrzebującym zapewniony zostanie posiłek, niezbędne ciepłe ubrania lub koce. Punkt jest czynny całodobowo.

 Na razie nie trafił tu jeszcze żaden uchodźca. Wszystko jest gotowe na ich przyjęcie. Michałowski samorząd uruchomił zbiórkę pieniędzy. Zebrano już ponad 70 tys. Pieniądze można wpłacać tutaj. Ogrzewalnia to nie wszystko. Miejscowi strażacy patrolują przygraniczne tereny, wypatrując uchodźców. Rozwieszają też plakaty: po polsku i angielsku. 

Więcej o: