Stan wyjątkowy obowiązuje od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią na obszarze części województw lubelskiego i podlaskiego. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta wydanego na wniosek rządu. W czwartek decyzją Sejmu został przedłużony o 60 dni.
Stan wyjątkowy wiąże się między innymi z ograniczeniami w przemieszczaniu się i odwiedzaniu tych regionów, w tym z zakazem obecności mediów na miejscu. Powoduje to brak rzetelnych informacji ws. działań naruszających prawa człowieka.
Każde jedno "udaremnienie", to jest jeden człowiek w stanie skrajnego wycieńczenia wepchnięty na stronę białoruską, bez udzielenia pomocy medycznej. Ten graniczny ping-pong trwa już od kilku tygodni
- mówiła w rozmowie z Gazeta.pl Marta Górczyńska z "Grupy Granica" o działaniach Straży Granicznej.
OKO.press opublikowało nagranie wykonane prawdopodobnie przez białoruskich pograniczników, na którym widać polską Straż Graniczną stosującą push-back. Na początku nagrania widać jak Białorusini podchodzą do płotu - Świeć. Patrz. Zabiera im rzeczy - mówi jeden z nich. Widać pochylonego funkcjonariusza SG, który wyciąga rzeczy z plecaka. Widać też innych ludzi - najprawdopodobniej polskich pograniczników oraz imigrantów. Wideo ma dużo cięć i jest kiepskiej jakości.
Kolejna część nagrania jest jeszcze bardziej dramatyczna. - Wykorzystują psa, psa filmuj - krzyczy Białorusin, któremu najwyraźniej zależy na dobrych ujęciach. Widać jak ktoś po polskiej stronie szarpie psa za smycz. Grupa uchodźców wypychana jest przez dziurę w drucianym ogrodzeniu na białoruską stronę. Białorusini co chwila krzyczą: "No!" [ang. nie] i "Nie na Białoruś!". Wypychani migranci zatrzymują się, są w potrzasku, a trzymany na krótkiej smyczy pies szczeka i wyrywa się w ich kierunku. - Tam gdzie przyleźliście. Go! [ang. Idźcie] - krzyczy Polak. Sytuacja jest patowa. Oszołomieni migranci stoją przy płocie.
Polacy zaczynają się naradzać. Jeden z nich dzwoni na centralę. - Słuchaj, nie możemy ich przegonić, bo po tamtej stronie jest czterech Białorusinów i stoją na środku - mówi. Na końcu Straż Graniczna pakuje ludzi do swojego auta.
Na początku września aktywiści i media ujawnili, że strażnicy graniczni przechwytują uchodźców na granicy z Białorusią, przetrzymują na posterunkach, a potem wywożą z powrotem za granicę. Pogranicznicy mają celowo nie wszczynać procedury administracyjnej przydzielania ochrony międzynarodowej, choć są do tego zobowiązani.
Ustne relacje cudzoziemców, których spotykamy, są takie, że polska Straż Graniczna rzeczywiście wywozi ich do lasu na pas pomiędzy polskimi zasiekami a białoruskimi
- mówiła w rozmowie z Gazeta.pl Maria Poszytek, prawniczka z Grupy Granica.
Więcej na temat tzw. push-backów przeczytasz poniżej:
Sama rzeczniczka podlaskiej SG Katarzyna Zdanowicz mówiła: - We wrześniu prób nielegalnego przekroczenia granicy odnotowaliśmy ponad 3,5 tys. W sumie od początku września zatrzymaliśmy 120 nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę polsko-białoruską. (...) Są pouczane o tym, że są nielegalnie w naszym kraju i zawracane do linii granicznej.
Na pytanie, czy są to tzw. push-backi, rzeczniczka odpowiedziała "tak, to są osoby zawracane".
Rzeczniczka Straży Granicznej Anna Michalska pytana przez nas, na jakiej podstawie prawnej SG stosuje te metody, odpowiedziała: "Zgodnie z Rozporządzeniem MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych osoby, które nie należą do kategorii osób wymienionych w § 3 ust. 2 rozporządzenia, zostają pouczone o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Polski. W przypadku ujawnienia takich osób bezpośrednio w przejściu granicznym, na którym ruch graniczny został zawieszony lub ograniczony, a także poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego, są one zawracane do linii granicy państwowej. Stosowanie tych przepisów jest obligatoryjne".