We wtorek "Gazeta Wyborcza" opisała wydarzenia, do których doszło dzień wcześniej przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. Z ich relacji wynika, że przebywało tam ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. Były to osoby z Iraku, oraz tureccy Kurdowie. "Usiedli na ziemi, objęli się, złapali za ramiona, przytulili dzieci. Składali ręce jak do modlitwy. Skandowali: 'Poland!', nie mając zamiaru się stąd ruszać" - pisze "Wyborcza". Migranci nie chcieli być dłużej przepychani między białoruskimi a polskimi służbami granicznymi. Z uchodźcami próbowali skontaktować się aktywiści, lecz Straż Graniczna blokowała ich komunikację.
W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz poinformowała w rozmowie z TVN24, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Rzeczniczka potwierdziła, że wśród migrantów były kobiety i dzieci. - Zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi - dodała.
Do sprawy na antenie TVN24 odniosła się Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak podkreśliła, biuro RPO nie wie, gdzie znajdują się dzieci z Michałowa. - Ale bardzo żywo interesujemy się ich losem. (...) Wczoraj [w czwartek - red.] spędziliśmy dzień i noc przy granicy w placówkach Straży Granicznej, ale nie tylko. Byliśmy między innymi w Michałowie, Narewce. Odbyliśmy niezwykle dramatyczne spotkanie z rodziną, która znalazła się w lesie, rodziną trzyosobową. Był w tej rodzinie chłopiec 10-letni w dramatycznej sytuacji - powiedziała.
Jak dodała, były to osoby z Konga, Kamerunu, "które wymagały natychmiastowej pomocy". - Oczywiście tej pomocy udzieliliśmy. Byliśmy razem z ratownikami medycznymi PCK. Musieliśmy zawiadomić, co jest naturalne, Straż Graniczną. Osoby te zostały przewiezione do Narewki. Potem spotkaliśmy się ponownie z tymi osobami. Były w dramatycznym stanie. To były osoby, które przez 15 dni znajdowały się w lasach. Najpierw na Białorusi, pięć dni w Polsce. Właściwie niewiele jadły. Stwierdziły, że jedynym pożywieniem były jabłka i to, co znaleźli w lesie - poinformowała Hanna Machińska na antenie TVN24.
Zastępczyni RPO podkreśliła, mówiąc o dzieciach z Michałowa, "że to jest najczarniejszy obraz Polski" i "skandal". Jak stwierdziła, ten sposób potraktowania rodzin i dzieci, to nie tylko złamanie "wszelkich reguł", ale świadczy to "o dramatyczny kryzysie" i "bezwzględności niektórych funkcjonariuszy". Jednocześnie zaznaczyła, że są również funkcjonariusze, którzy chcą pomóc i np. oddawali migrantom swoje ubrania.
Hanna Machińska przekazała także, że w trakcie rozmowy Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka z komendantem głównym Straży Granicznej gen. dyw. Tomaszem Pragą "dostaliśmy obietnicę, że będziemy dopuszczani do wszystkich jednostek, placówek, że nie będzie żadnych problemów".