W poniedziałek (27 września - przyp red.) przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu przebywało ponad 20 migrantów, w tym kobiety oraz ośmioro dzieci. Były to osoby z Iraku, oraz tureccy Kurdowie. Z ustaleń aktywistów wynika, że wszyscy mieli prosić o możliwość ochrony międzynarodowej.
W środę rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz poinformowała w rozmowie z TVN24, że wobec migrantów "zastosowano procedurę zgodnie z rozporządzeniem". Ta decyzja budzi wiele kontrowersji, bo oznacza, że zarówno kobiety jak i dzieci zostały z powrotem wypchnięte na linię graniczną Białorusi. Na czym dokładnie polega procedura "push-back" tłumaczyliśmy tutaj.
Jeszcze w sierpniu Stowarzyszenie Interwencji Prawnej informowało, że Straż Graniczna, powołując się na nowe rozporządzenie MSWiA, wypycha imigrantów na linię graniczną.
Zapytaliśmy Straż Graniczną, czy potwierdza stosowanie tzw. push-backów, oraz na jakiej podstawie prawnej podejmują takie działania. Chcieliśmy wiedzieć w jaki sposób, a także w jakich warunkach imigranci są z powrotem wypychani na linię graniczną. Uzyskaliśmy odpowiedź tylko na część pytań.
"Funkcjonariusze Straży Granicznej w walce z presją migracyjną korzystają tylko i wyłącznie z procedur i środków przewidzianych w przepisach prawa. Priorytetem jest zawsze udzielenie pierwszej pomocy oraz pomocy medycznej, jeżeli taka pomoc jest potrzebna" - przekazała nam ppor. SG Anna Michalska.
Od wszystkich cudzoziemców, którzy składają wnioski o ochronę międzynarodową, takie wnioski są przyjmowane
- zadeklarowała.
Taką chęć zgłaszała grupa imigrantów z Michałowa. Dowody na to posiadają zarówno media jak i aktywiści.
"Niestety cudzoziemcy nie chcą w Polsce składać wniosków, chcą je złożyć w Niemczech. Wiedzą, że na decyzję Szefa Urzędu ds. Cudzoziemców muszą poczekać w Polsce, a jeżeli nie dostaną statusu uchodźcy, zostaną deportowani. Spośród osób przebywających w ośrodkach tylko 44% złożyło wnioski o ochronę" - odpowiada nam dalej Michalska.
To stanowisko kłóci się z dotychczasowymi ustaleniami aktywistów i mediów. Na początku września "Newsweek" ujawnił, że strażnicy graniczni przechwytują uchodźców na granicy z Białorusią, przetrzymują na posterunkach, a potem wywożą z powrotem za granicę i znów urządzają łapanki. Z ustaleń gazety wynikało, że pogranicznicy celowo nie wszczynają procedury administracyjnej przydzielania ochrony międzynarodowej.
Te doniesienia potwierdzają także aktywiści praw człowieka. - Ustne relacje cudzoziemców, których spotykamy, są takie, że polska Straż Graniczna rzeczywiście wywozi ich do lasu na pas pomiędzy polskimi zasiekami a białoruskimi - mówi Maria Poszytek, prawniczka z Grupy Granica.
Sama rzeczniczka podlaskiej SG Katarzyna Zdanowicz mówiła: - We wrześniu prób nielegalnego przekroczenia granicy odnotowaliśmy ponad 3,5 tys. W sumie od początku września zatrzymaliśmy 120 nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę polsko-białoruską. [...] Są pouczane o tym, że są nielegalnie w naszym kraju i zawracane do linii granicznej.
Na pytanie, czy są to tzw. push-backi, rzeczniczka odpowiedziała "tak, to są osoby zawracane".
Anna Michalska pytana przez nas, na jakiej podstawie prawnej Straż Graniczna stosuje te metody, odpowiedziała: "Zgodnie z Rozporządzeniem MSWiA z dnia 20 sierpnia 2021 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych osoby, które nie należą do kategorii osób wymienionych w § 3 ust. 2 rozporządzenia zostają pouczone o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Polski. W przypadku ujawnienia takich osób bezpośrednio w przejściu granicznym, na którym ruch graniczny został zawieszony lub ograniczony, a także poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego, są one zawracane do linii granicy państwowej. Stosowanie tych przepisów jest obligatoryjne".
Rzeczniczka SG zapewnia nas jednak, że stan zdrowia oraz okoliczności deklarowania pobytu na terytorium Polski związane z poszukiwaniem ochrony stanowią podstawę do ewentualnego zatrzymania i wszczęcia dalszych czynności.
Ta deklaracja także kłóci się z ustaleniami mediów. "Trzech Afgańczyków, którzy wyraźnie prosili o ochronę międzynarodową, zostało pod osłoną nocy wywiezionych do serca Puszczy Białowieskiej. Gdy błąkali się w lesie, spotkali sześciu kolejnych uciekinierów" - pisze OKO.press.
Pytana o ustalenia dziennikarzy i aktywistów rzecznika odpisała nam: "Zatrzymani za nielegalne przekroczenie granicy cudzoziemcy poddawani są testom na COVID-19, udzielana jest pomoc medyczna jeśli taka jest potrzebna, ustalane są ich tożsamości, kraj pochodzenia, wiek, prowadzone są wstępne ustalenia czy nie zagrażają bezpieczeństwu naszego państwa, a następnie decyzją sądu umieszczani są w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców".