Turyści zwiedzający Tatrzański Park Narodowy w weekend mogli dostrzec osobę, która przechodziła po linie zawieszonej ponad dwa kilometry nad poziomem morza między Mnichem (wys. 2068 m n.p.m.) a Mniszkiem (2045 m n.p.m.). Zdjęcie nieznanego śmiałka autorstwa Ireneusza Grzegolca można zobaczyć TUTAJ.
O sprawie poinformowała "Gazeta Krakowska", która skontaktowała się z jednym ze slacklinerów. Sportowiec przekazał, że highline - przechodzenie po linie na dużych wysokościach - jest w Tatrach zabronione.
- Na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, po polskiej stronie, tego typu aktywność jest zabroniona, dlatego miłośnicy highlinu wybierają Tatry Słowackie, gdzie jest to dopuszczone - przekazał gazecie mężczyzna, który chce pozostać anonimowy.
- Ta osoba rozciągnęła linę i poruszała się na bardzo dużej wysokości - przekazał Polsat News Edward Wlazło, komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. I dodał, że było to "niebezpieczne dla samego śmiałka, który wykonywał tego typu akrobacje na linie, ale także dla przewodników, którzy przebywali w dolnej części tego rejonu". - Mogło dojść do nieszczęśliwego wypadku, nawet z utratą życia lub zdrowia - podkreślił.
O planach przejścia po linie między Mnichem a Mniszkiem nie został poinformowany Tatrzański Park Narodowy. - Ale i tak by zgody nie było - przekazała "Gazecie Krakowskiej" Paulina Kołodziejska z TPN-u. Za tego typu zachowania grozi mandat w wysokości od 500 złotych.
- Jeśli otrzymamy więcej informacji czy zdjęć pozwalających na identyfikację osób, to podejmiemy działania. Sprawdzimy również przy najbliższej okazji miejsca widoczne na zdjęciach pod kątem ewentualnego montażu kotew - zapewniła Paulina Kołodziejska.
Slackliner podczas rozmowy z "Gazetą Krakowską" wyjaśnił, że to nie pierwsza taka sytuacja na Mnichu. Wcześniej w 2011 roku linę w tym miejscu zawiesili Amerykanie, a kilka lat później grupa Polaków.