Jeżozwierza, który wędrował po Bielsku Podlaskim, w ostatnich kilku dniach widziano m.in. przy moście, w parku i w okolicy dworca. Ostatecznie zwierzę udało się złapać w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy wtargnęło na teren plebanii. "W nocy go złapałem i zgłosiłem do odpowiednich służb" - napisał na Facebooku pan Daniel, który dostrzegł zwierzę i zagonił je do piwnicy. Wezwane na miejsce policja i straż pożarna poprosiły o pomoc Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Białymstoku.
Dwie wolontariuszki TOZ, które zjawiły się na miejscu, podjęły próbę złapania zwierzaka. Jak opisuje lokalny portal Bielsk.eu, akcja okazała się "krwawa" i niebezpieczna. Gryzoń skakał i strzelał kolcami na dużą odległość. Należy dodać, że kolce jeżozwierzy mierzą nawet 30 centymetrów.
- Kolce te latały jak strzały, na odległość kilku metrów - zrelacjonowała portalowi jedna z wolontariuszek. - W pewnym momencie zauważyłam, że u koleżanki noga jest cała w kolcach jak kaktus. Spod nogawki zaczęła jej wyciekać krew - dodała.
- Specjalnie stawałam na skrzynkach, żeby kolce nie sięgały twarzy. Nie spodziewałyśmy się, że będzie z nim taki problem. To pierwsza taka sytuacja - stwierdziła druga z kobiet. Koniec końców zwierzę udało się zamknąć w transporterze i zapakować do samochodu.
Wciąż nie wiadomo, jak jeżozwierz znalazł się w Bielsku Podlaskim i kto jest jego właścicielem. Jeden z internautów zasugerował pod facebookowym wpisem TOZ, że zwierzak mógł uciec z cyrku, który niedawno występował w tym mieście.