"Minionej nocy w odległości 500 m od linii gr. z Białorusią zatrzymano grupę imigrantów obywateli Iraku. Jeden z mężczyzn pomimo reanimacji prowadzonej przez patrol oraz zespół karetki pogotowia zmarł (prawdopodobnie na zawał serca). Kolejny z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19 jest w szpitalu" - poinformowała na Twitterze Straż Graniczna.
W środę na granicy polsko-białoruskiej Straż Graniczna zatrzymała 271 osób, które próbowały przedostać się do Polski. Na terenie naszego kraju zatrzymano trzy osoby, które przeszły przez granicę - byli to obywatele Iraku. Razem z nimi było pięć osób, które pomagały im w przedostaniu się do Polski. Jak donosi Informacyjna Agencja Radiowa, byli to obywatele Iraku, Polski, Gruzji i Czech. Na granicy Polski i Białorusi zmarły dotychczas cztery osoby, trzy na ziemi polskiej, jedna na białoruskiej.
Aktywiści od kilku tygodni alarmują o kryzysie humanitarnym, który pojawił się na granicy polsko-białoruskiej. Migranci gubią się w lasach i ukrywają przed służbami, ponieważ obawia się wywiezienia ich za granice. Z informacji zebranych od uchodźców na granicy wynika, że Straż Graniczna zarówno polska jak i białoruska zmusza ich do przechodzenia na drugą stronę.
- Ludzie przez wiele dni i tygodni są przez polską i białoruską straż graniczną przepychani z jednej strony na drugą. Są w stanie skrajnego wycieńczenia, w stanie zagrożenia zdrowia, w miejscu, gdzie nikt nie niesie im pomocy. Ci ludzie umierają w krzakach na tej granicy i nie tylko nikt im nie pomaga, ale nawet nikt o nich nie wie, bo organizacjom pozarządowym i dziennikarzom zabroniono wstępu do strefy stanu wyjątkowego - powiedziała w czwartek prawniczka Marta Górczyńska z Grupy Granica, zajmująca się prawami człowieka. Kobieta podkreśliła, że "nigdy nie widziała czegoś takiego".