We wtorek przedstawiciele strajkujących pracowników ochrony zdrowia nie pojawili się na spotkaniu z ministrem zdrowia. Jak podkreślają od kilku dni, chcą, aby w rozmowach wziął udział również premier Mateusz Morawiecki. Adam Niedzielski stwierdził, że niepojawienie się medyków na spotkaniu oznacza "pewną bojaźliwość, jeżeli chodzi o prowadzenie merytorycznej rozmowy".
Do słów ministra zdrowia odnieśli się przedstawiciele protestujących podczas konferencji prasowej. Jak podkreślali, Ministerstwo Zdrowia powinno być miejscem dialogu, a tymczasem zaproszenie na wtorkowe spotkanie było "zaproszeniem do monologu" i "kolejną próbą pacyfikacji środowiska medyków".
- My się nie boimy. (...) To państwo żeście się bali. Odgrodziliście się zasiekami i nie chcieliście dopuścić nas do miejsca, gdzie planowaliśmy rozbicie "białego miasteczka". Jesteśmy, jako obywatele tego kraju, oburzeni, że władza odgradza się od obywateli policją, zasiekami z bramek - podkreśliła Krystyna Ptok. - Stoimy tu i teraz. Panie ministrze, panie premierze, zapraszamy do "białego miasteczka" - dodała przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Rzecznik "Białego Miasteczka 2.0" zaznaczył, że słowa ministra go uraziły. - Kolejny raz minister postanowił napluć nam w twarz. Nie boję się tych słów. Kolejny raz minister pokazał, że medycy nie są ważni. Minister i premier postanowili, że coś jest ważniejszego od ochrony zdrowia Polek i Polaków. My się na to nie godzimy. Będziemy tutaj dotąd, aż rząd uzna ochronę zdrowia za priorytetową - powiedział Gilbert Kolbe.