Zabili, upiekli i zjedli człowieka, zapijając wódką. To nie jest fake news - pełną treść artykułu przeczytasz w "Gazecie Wyborczej" pod tym linkiem.
***
W lutym tego roku pisaliśmy, że w szczecińskim sądzie rozpoczyna się proces czterech mężczyzn oskarżonych o to, że niemal 20 lat temu zamordowali i zjedli człowieka. Ciała ofiary jednak brak, nie wiadomo nawet, kim mogłaby ona być. Tymczasem jak informuje Onet, 13 września jeden z obrońców oskarżonych przyznał podczas mowy końcowej, że wierzy, że do zbrodni doszło, a Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że w sprawie nadal zbyt wiele jest niejasności i ją odroczył.
Sprawę dokładnie opisała w swoim reportażu "Wyborcza". Jak pisaliśmy, do zbrodni miało dojść w 2002 roku w zachodniopomorskiej wsi Łasko. W 2017 roku policja otrzymała tajemniczego maila z opisem zdarzenia. Wiadomość była podpisana nazwiskiem niedawno zmarłego mężczyzny. Funkcjonariusze potraktowali sprawę jednak poważnie i ustalili, kto może wiedzieć na ten temat coś więcej.
Czterech mężczyzn zostało oskarżonych o porwanie, dręczenie i zamordowanie ofiary. Ciało mieli następnie poćwiartować i częściowo zjeść, po wcześniejszym upieczeniu. Mięsem z pośladków i ud mieli obdarować znajomych, którzy myśleli, że mają do czynienia z dziczyzną, resztę natomiast wrzucić do jeziora.
Braniem udziału w zbrodni miał chwalić się piąty, zmarły mężczyzna, którego nazwiskiem podpisano wiadomość wysłaną policji. Pozostali czterej mężczyźni zaprzeczają natomiast, że do zbrodni doszło, choć jeden z nich w przeszłości przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że zeznania wymogła na nim policja.
Jak podaje Onet, głównymi dowodami w sprawie mają być rozmowy telefoniczne podsłuchane przez policjantów, a także późniejsze zeznania jednego z oskarżonych, Rafała O. Ten jednak przed sądem odmówił odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Ku zaskoczeniu wszystkich 13 września jeden z jego obrońców powiedział podczas mowy końcowej, że przyjmuje słowa swojego klienta za prawdziwe.
- Przyjąłem założenie, że mój klient mówi prawdę. Że był tam i zrobił to, co zrobił. On się jednak nigdy nie przyznał do zabójstwa i z tego co mówi, taki zarzut można postawić innym osobom, nie mojemu klientowi. Ja oceniam to z punktu widzenia zdrowego rozsądku. Czy jest możliwe, żeby człowiek wymyślił taką historię? Gdzie opowiada takie szczegóły dotyczące tych wszystkich wydarzeń? O tym, gdzie wiozą ofiarę i jak, co robią, co jedzą. Nawet to, że zabiera jej czapkę, a do tej czapki dostaje mięso, które bierze do domu - powiedział mec. Jerzy Synowiec portalowi.
***
Zabili, upiekli i zjedli człowieka, zapijając wódką. To nie jest fake news - pełną treść artykułu przeczytasz w "Gazecie Wyborczej" pod tym linkiem.