Migrantów z Usnarza do lasu wywiozły polskie służby? Tak mówią na nagraniach. Pogranicznicy zaprzeczają

Wiktoria Beczek
Koczujący na polsko-białoruskiej granicy migranci twierdzą, że znaleźli się na wysokości Usnarza Górnego po tym, jak polskie służby wywiozły ich do lasu. Straż Graniczna twierdzi, że "nie ma takich informacji", ale wypychanie grup cudzoziemców stało się niemal powszechną praktyką pograniczników. Prawnicy wyjaśniają, że praktyka push-backów jest złamaniem prawa międzynarodowego.

Grupa afgańskich migrantów koczuje na wysokości Usnarza Górnego od około miesiąca. Od 2 września, kiedy wzdłuż polsko-białoruskiej granicy zaczął obowiązywać stan wyjątkowy, nie wiadomo co dzieje się z 32 Afgańczykami. 

Dotarliśmy do pięciu nagrań z obozu na granicy polsko-białoruskiej. Zostały zarejestrowane około 17 sierpnia. Na trzech z nich osoby mówią po persku, na dwóch po angielsku. Jedno z nagrań jeszcze w sierpniu udostępniało Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, a za nim TVN24. Krótkie filmiki miały być wysłane przez osobę z obozu do krewnego. Do nagrań po persku dodano angielskie napisy. 

 

Filmy nagrano jeszcze przed tym, jak poseł Maciej Konieczny zdołał przekazać grupie namioty i karimaty, widać więc ludzi leżących na ziemi przy ogniskach. Na wszystkich nagraniach różne osoby powtarzają, że nie mają jedzenia i piją brudną wodę ze strumienia, że w nocy jest bardzo zimno, czy że są wśród nich kobiety i dzieci, a także osoby chore. 

 

- Wyrzucono nas tu i nikogo nie interesuje nasz los. (...) Zabrali nasze buty, ubrania, plecaki, wszystko. Po dwóch dniach oddali nam plecaki, ale wiele rzeczy w nich brakowało, w tym telefonów - mówi jedna z osób.

- Jesteśmy w lesie od 9 dni. (...) Jest zimno, zwłaszcza w nocy, pada. Nie mamy żadnego jedzenia. Nagrywamy to w ukryciu, bo nie pozwalają nam nagrywać. Zgubiliśmy osiem osób w lesie, nie wiemy, czy żyją - podaje inna osoba. - Jest wielu dziennikarzy. Polska policja nie pozwala im z nami rozmawiać - dodaje.

 

Migranci twierdzą, że zostali zatrzymani w polskim mieście i wywiezieni

Kluczowa jest jednak inna informacja, która powtarza się w opowieściach - migranci mówią o tym, że na granicę zostali przewiezieni przez polskie służby. Osoby używają słowa "policja", jednak ze względu na trudności z angielskim należy brać pod uwagę również pograniczników. - Polska policja zatrzymała nas w mieście i przewiozła na granicę polsko-białoruską - mówi jedna z osób. - Byliśmy w Polsce, ale polska policja wyrzuciła nas tutaj bez żadnego schronienia, bez niczego - słyszymy też.

Taką wersję wydarzeń potwierdza 50-sekundowa wiadomość dźwiękową, którą jeden z Afgańczyków wysłał do swojego brata po przetransportowaniu na granicę, a która została nam udostępniona. Z wiadomości w języku perskim wynika, że grupa po przekroczeniu granicy została zatrzymana przez Straż Graniczną i przez 24 godziny miała przebywać w miejscu, które mężczyzna nazwał aresztem. Na ten czas odebrano im buty i ubrania. Następnie mieli zostać przewiezieni na granicę polsko-białoruską. 

Z informacji, które udało się uzyskać Fundacji Ocalenie, wynika, że przed zatrzymaniem grupa miała maszerować przez osiem godzin po przekroczeniu polskiej granicy. 

Straż Graniczna: Nie mamy takich informacji

W rozmowie z TVN24 policja zaprzeczyła, aby brała udział w zatrzymaniu migrantów. - Zdecydowanie dementuję, takiej sytuacji nie było - powiedział rzecznik podlaskiej policji, podinspektor Tomasz Krupa.

My o sprawę spytaliśmy Straż Graniczną. Na pytanie o to, czy Afgańczycy byli na terenie Polski i zostali przewiezieni przez służby na granicę, rzeczniczka SG ppor. Anna Michalska odpowiedziała:

Nie mamy informacji, aby osoby koczujące na Białorusi były w Polsce, od kilku tygodni obserwujemy, że znajdują się w koczowisku po stronie białoruskiej. W tym czasie część osób została zabrana ok. 30-40, na miejscu pozostała grupa ok. 24-30 osób, wśród których nastąpiła również rotacja

Osoby monitorujące sytuację przy granicy uważają zawrócenie migrantów z Polski za wysoce prawdopodobne, biorąc pod uwagę powszechność tej praktyki w ostatnim czasie. Jest udokumentowanych wiele przypadków stosowania push-backów przez Straż Graniczną, również wielokrotnych. Aktywistom działającym przy granicy dopiero za trzecim razem udało się doprowadzić do wszczęcia procedury uchodźczej osób, którym pomagali, co oznacza, że tych samych ludzi z wnioskami o ochronę międzynarodową dwukrotnie wsadzano do ciężarówek i wywożono do lasu.

Oko.press opisuje dramatyczne historie osób wypychanych za granicę, m.in. historię grupy Kongijczyków, historię Omara czy historię trójki Afgańczyków

Adwokat: Nie wolno zawracać ludzi z granicy

- Prawo międzynarodowe w sposób jasny stanowi zasadę "non refoulement", czyli nie wolno zawracać ludzi, którzy poszukują pomocy jako uchodźcy, poszukują tak zwanej pomocy międzynarodowej. Nie wolno ich zawracać z granicy. Nieważne, czy legalnie wkraczają, czy nielegalnie wkraczają na terytorium - tłumaczył adw. Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie i pełnomocnik kilkorga migrantów z Usnarza.

- Jeżeli mówią: "jesteśmy uchodźcami, boimy się o swoje bezpieczeństwo, uciekamy przed kryzysem humanitarnym", my musimy ich wpuścić i rozpocząć procedurę, w której państwo polskie weryfikuje, czy te osoby rzeczywiście są uchodźcami, czy nie, jaki status należy im nadać. I dopiero wtedy, po przeprowadzeniu całej tej procedury, państwo polskie może ewentualnie te osoby wydalić. Ale państwo polskie absolutnie nie ma prawa ich po prostu nie wpuszczać i zawracać z granicy, a z tym mamy właśnie do czynienia w tej sprawie - tłumaczył.

Wąsik zmienia rozporządzenie. "To naruszanie zakazu tortur"

20 sierpnia wiceszef MSWiA Maciej Wąsik zmienił rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych. 

Dotychczas w rozporządzeniu wymieniona była długa lista osób, które mogą wjechać do Polski. Wymienieni są tam m.in. Polacy, małżonkowie Polaków, osoby z prawem pobytu czy pozwoleniem na pracę, kierowcy transportujący towary lub osoby, uczestnicy zawodów sportowych i konkursów muzycznych oraz obywatele Unii i grupy innych państw, w tym USA, Izraela, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Białorusi czy Gruzji.

Obecnie do rozporządzenia dodano punkty 2a i 2b, w których stwierdza się, że osoby nienależące do żadnej z wymienionych kategorii "poucza się o obowiązku opuszczenia terytorium RP" oraz - to kluczowe - że osoby te w przypadku ujawnienia "zawraca się do linii granicy państwowej".

Zobacz wideo Ochojska: Wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy to pomysł haniebny

"Mówiąc wprost, Pan Maciej Wąsik chce sobie i swoim służbom dać pseudopodstawę do zakazanych na gruncie prawa międzynarodowego taktyk typu push-back. To już nie jest skandal. To naruszanie zakazu tortur i nieludzkiego traktowania. I to potwierdza orzecznictwo ETPCz" - skomentowała prawniczka Eliza Rutynowska.

Prok. Ewa Wrzosek dodała: "Push-back to deportacje migrantów, którym nie dano szansy na wszczęcie procedury azylowej. Kraje, które stosują push-back łamią Europejską Konwencją Praw Człowieka. Wnioskujący o azyl ma prawo przebywać w kraju, do którego przybył, aż do podjęcia decyzji w jego sprawie". 

Więcej o: