Grupa afgańskich migrantów koczuje na wysokości Usnarza Górnego od około miesiąca. Od 2 września, kiedy wzdłuż polsko-białoruskiej granicy zaczął obowiązywać stan wyjątkowy, nie wiadomo co dzieje się z 32 Afgańczykami.
Dotarliśmy do pięciu nagrań z obozu na granicy polsko-białoruskiej. Zostały zarejestrowane około 17 sierpnia. Na trzech z nich osoby mówią po persku, na dwóch po angielsku. Jedno z nagrań jeszcze w sierpniu udostępniało Stowarzyszenie Interwencji Prawnej, a za nim TVN24. Krótkie filmiki miały być wysłane przez osobę z obozu do krewnego. Do nagrań po persku dodano angielskie napisy.
Filmy nagrano jeszcze przed tym, jak poseł Maciej Konieczny zdołał przekazać grupie namioty i karimaty, widać więc ludzi leżących na ziemi przy ogniskach. Na wszystkich nagraniach różne osoby powtarzają, że nie mają jedzenia i piją brudną wodę ze strumienia, że w nocy jest bardzo zimno, czy że są wśród nich kobiety i dzieci, a także osoby chore.
- Wyrzucono nas tu i nikogo nie interesuje nasz los. (...) Zabrali nasze buty, ubrania, plecaki, wszystko. Po dwóch dniach oddali nam plecaki, ale wiele rzeczy w nich brakowało, w tym telefonów - mówi jedna z osób.
- Jesteśmy w lesie od 9 dni. (...) Jest zimno, zwłaszcza w nocy, pada. Nie mamy żadnego jedzenia. Nagrywamy to w ukryciu, bo nie pozwalają nam nagrywać. Zgubiliśmy osiem osób w lesie, nie wiemy, czy żyją - podaje inna osoba. - Jest wielu dziennikarzy. Polska policja nie pozwala im z nami rozmawiać - dodaje.
Kluczowa jest jednak inna informacja, która powtarza się w opowieściach - migranci mówią o tym, że na granicę zostali przewiezieni przez polskie służby. Osoby używają słowa "policja", jednak ze względu na trudności z angielskim należy brać pod uwagę również pograniczników. - Polska policja zatrzymała nas w mieście i przewiozła na granicę polsko-białoruską - mówi jedna z osób. - Byliśmy w Polsce, ale polska policja wyrzuciła nas tutaj bez żadnego schronienia, bez niczego - słyszymy też.
Taką wersję wydarzeń potwierdza 50-sekundowa wiadomość dźwiękową, którą jeden z Afgańczyków wysłał do swojego brata po przetransportowaniu na granicę, a która została nam udostępniona. Z wiadomości w języku perskim wynika, że grupa po przekroczeniu granicy została zatrzymana przez Straż Graniczną i przez 24 godziny miała przebywać w miejscu, które mężczyzna nazwał aresztem. Na ten czas odebrano im buty i ubrania. Następnie mieli zostać przewiezieni na granicę polsko-białoruską.
Z informacji, które udało się uzyskać Fundacji Ocalenie, wynika, że przed zatrzymaniem grupa miała maszerować przez osiem godzin po przekroczeniu polskiej granicy.
W rozmowie z TVN24 policja zaprzeczyła, aby brała udział w zatrzymaniu migrantów. - Zdecydowanie dementuję, takiej sytuacji nie było - powiedział rzecznik podlaskiej policji, podinspektor Tomasz Krupa.
My o sprawę spytaliśmy Straż Graniczną. Na pytanie o to, czy Afgańczycy byli na terenie Polski i zostali przewiezieni przez służby na granicę, rzeczniczka SG ppor. Anna Michalska odpowiedziała:
Nie mamy informacji, aby osoby koczujące na Białorusi były w Polsce, od kilku tygodni obserwujemy, że znajdują się w koczowisku po stronie białoruskiej. W tym czasie część osób została zabrana ok. 30-40, na miejscu pozostała grupa ok. 24-30 osób, wśród których nastąpiła również rotacja
Osoby monitorujące sytuację przy granicy uważają zawrócenie migrantów z Polski za wysoce prawdopodobne, biorąc pod uwagę powszechność tej praktyki w ostatnim czasie. Jest udokumentowanych wiele przypadków stosowania push-backów przez Straż Graniczną, również wielokrotnych. Aktywistom działającym przy granicy dopiero za trzecim razem udało się doprowadzić do wszczęcia procedury uchodźczej osób, którym pomagali, co oznacza, że tych samych ludzi z wnioskami o ochronę międzynarodową dwukrotnie wsadzano do ciężarówek i wywożono do lasu.
Oko.press opisuje dramatyczne historie osób wypychanych za granicę, m.in. historię grupy Kongijczyków, historię Omara czy historię trójki Afgańczyków.
- Prawo międzynarodowe w sposób jasny stanowi zasadę "non refoulement", czyli nie wolno zawracać ludzi, którzy poszukują pomocy jako uchodźcy, poszukują tak zwanej pomocy międzynarodowej. Nie wolno ich zawracać z granicy. Nieważne, czy legalnie wkraczają, czy nielegalnie wkraczają na terytorium - tłumaczył adw. Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie i pełnomocnik kilkorga migrantów z Usnarza.
- Jeżeli mówią: "jesteśmy uchodźcami, boimy się o swoje bezpieczeństwo, uciekamy przed kryzysem humanitarnym", my musimy ich wpuścić i rozpocząć procedurę, w której państwo polskie weryfikuje, czy te osoby rzeczywiście są uchodźcami, czy nie, jaki status należy im nadać. I dopiero wtedy, po przeprowadzeniu całej tej procedury, państwo polskie może ewentualnie te osoby wydalić. Ale państwo polskie absolutnie nie ma prawa ich po prostu nie wpuszczać i zawracać z granicy, a z tym mamy właśnie do czynienia w tej sprawie - tłumaczył.
20 sierpnia wiceszef MSWiA Maciej Wąsik zmienił rozporządzenie w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych.
Dotychczas w rozporządzeniu wymieniona była długa lista osób, które mogą wjechać do Polski. Wymienieni są tam m.in. Polacy, małżonkowie Polaków, osoby z prawem pobytu czy pozwoleniem na pracę, kierowcy transportujący towary lub osoby, uczestnicy zawodów sportowych i konkursów muzycznych oraz obywatele Unii i grupy innych państw, w tym USA, Izraela, Wielkiej Brytanii, Ukrainy, Białorusi czy Gruzji.
Obecnie do rozporządzenia dodano punkty 2a i 2b, w których stwierdza się, że osoby nienależące do żadnej z wymienionych kategorii "poucza się o obowiązku opuszczenia terytorium RP" oraz - to kluczowe - że osoby te w przypadku ujawnienia "zawraca się do linii granicy państwowej".
"Mówiąc wprost, Pan Maciej Wąsik chce sobie i swoim służbom dać pseudopodstawę do zakazanych na gruncie prawa międzynarodowego taktyk typu push-back. To już nie jest skandal. To naruszanie zakazu tortur i nieludzkiego traktowania. I to potwierdza orzecznictwo ETPCz" - skomentowała prawniczka Eliza Rutynowska.
Prok. Ewa Wrzosek dodała: "Push-back to deportacje migrantów, którym nie dano szansy na wszczęcie procedury azylowej. Kraje, które stosują push-back łamią Europejską Konwencją Praw Człowieka. Wnioskujący o azyl ma prawo przebywać w kraju, do którego przybył, aż do podjęcia decyzji w jego sprawie".