"Na terenie Białorusi na wysokości m. Usnarz Górny wciąż koczuje grupa ok. 24-30 osób. Służby białoruskie dostarczają im na bieżąco towary. W razie potrzeby doładowują cudzoziemcom telefony i powerbanki korzystając z agregatu prądotwórczego" - tak brzmi niedzielny wpis polskiej Straży Granicznej. Jednym z "towarów" wspomnianych przez straż ma być jedzenie i picie.
Jak dodaje rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska, w strefie objętej stanem wyjątkowym nie doszło wczoraj do żadnych poważnych incydentów, związanych z naruszeniem przepisów wprowadzonych rozporządzeniem Andrzeja Dudy. Na terenie województwa podlaskiego straż miała wydać już ponad 117 zgód na pobyt w strefie objętej stanem wyjątkowym.
Stan wyjątkowy, który obejmuje 183 miejscowości (115 w województwie podlaskim i 68 w województwie lubelskim) został wprowadzony na 30 dni. W tym czasie na terenie tym nie mogą przebywać inne osoby, niż mieszkańcy lub osoby do tego uprawnione. Ponadto nie można "filmować i fotografować określonych miejsc, obiektów lub obszarów". Z tego powodu trudno więc zweryfikować informacje podawane przez Straż Graniczną. Wcześniej robili to wolontariusze Fundacji Ocalenie, którzy komunikowali się z migrantami przez megafon - wówczas udało im się ustalić tożsamość uchodźców, ich dokładną liczbę (32) czy pochodzenie (wszyscy są Afgańczykami).
Przez cały czas koczowania migrantów w Usnarzu, SG podawała informacje, które wydawały się celowo zmanipulowane. Dotyczyły m.in. liczebności grupy. Pogranicznicy twierdzili, że w pewnym momencie Białorusini zabrali część z 32 osób, ale dowieźli nowe. Ostatecznie po rzekomej wymianie migrantów miało być mniej. Fundacja Ocalenie podawała jednak, że liczba osób się nie zmieniała.
"Podliczyliśmy: odkąd monitorujemy sytuację w Usnarzu Górnym, już 18 razy do Afganek i Afgańczyków nie została dopuszczona pomoc medyczna. Od wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w ich sprawie - 13 razy" - napisała 1 września Fundacja Ocalenie.
Przypominamy, że 25 sierpnia Europejski Trybunał Praw Człowieka zarządził środek tymczasowy wobec grupy Afgańczyków przebywających na granicy w Unsarzu Górnym. ETPC zobowiązał polskie władze do zapewnienia uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy m.in. żywności, odzieży, wody i opieki medycznej. Taka pomoc nigdy do nich nie dotarła - premier Mateusz Morawiecki tłumaczył, że wysłana została pomoc humanitarna, ale nie przyjęły jej białoruskie władze.
W tym czasie aktywiści, politycy, a nawet duchowni próbowali wielokrotnie dostać się do uchodźców, by przekazać im żywność, leki, śpiwory czy cieplejsze ubrania. Za każdym razem jednak osoby te były zatrzymywane przez Straż Graniczną, która argumentowała, że jest to rzekomo próba przemytu.
Stan wyjątkowy został wprowadzony ze względu na trudną sytuację na granicy z Białorusią. Wbrew temu, co twierdzi rząd, w uzasadnieniu nie ma jednak ani słowa o manewrach wojskowych, które odbywają się za wschodnią granicą. W poniedziałek rozporządzeniem o wprowadzeniu stanu wyjątkowego zajmie się Sejm.