Mieszkasz na obszarze objętym stanem wyjątkowym? Chcesz opowiedzieć, jak wygląda dziś życie w pasie granicznym? Napisz do nas na adres: news@agora.pl.
- Życie mieszkańców wygląda obecnie jak jeden wielki burdel. Nikt nam o niczym nie mówi, nikt nas o niczym nie informuje, nie liczy się z naszym zdaniem. Mamy siedzieć w domach i nie przeszkadzać. Pogranicznicy to dla mnie teraz jedyne źródło nieoficjalnych informacji - powiedział w TVN24 Mateusz Wodziński, mieszkaniec Łapicz.
To niejedyny krytyczny głos z terenów, które od piątku są objęte stanem wyjątkowym. - Komentarze dotyczą głównie obostrzeń - tego kto kogo zatrzymuje i dlaczego - i dlaczego ludzie, którzy są na swojej ziemi od pokoleń, nagle mają mieć ograniczenia w poruszaniu się po własnym kraju - mówi w rozmowie ze stacją mieszkanka okolic Krynek. - Myślę, że budzi to ogromny sprzeciw i nawet jeśli to jest główny powód sprzeciwu, to on również powinien być brany pod uwagę. To jest ograniczanie swobód obywatelskich - podkreśla.
- Ludzie się tego obawiają. Oni cały czas mylą, szczególnie osoby starsze, stan wyjątkowy ze stanem wojennym - stwierdza Andrzej Romańczuk, starosta włodawski.
Od piątku w pasie o szerokości trzech kilometrów przy granicy z Białorusią obowiązuje stan wyjątkowy. Na tym terenie znalazły się 183 miejscowości - 115 w województwie podlaskim i 68 w województwie lubelskim.
Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska informuje w PAP, że na terenie Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej wydano już ponad 100 pozwoleń na wjazd do strefy. Natomiast na obszarze Nadbużańskiego Oddziału Starzy Granicznej 7. Jak stwierdziła, większość wniosków była motywowana odwiedzinami krewnych. Ppor. Michalska podkreśliła, że SG nie wydaje zgód "z automatu", są one wnikliwie analizowane.