W czwartek po południu prezydent podjął decyzję o podpisaniu rozporządzenia ws. wprowadzenia stanu wyjątkowego na terenie wskazanym w rządowym wniosku. Dokumenty został opublikowany w Dzienniku Ustaw i wszedł w życie. Stan nadzwyczajny będzie obowiązywał przez 30 dni w łącznie 183 miejscowościach - 115 w województwie podlaskim i 68 w województwie lubelskim.
Decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego wywołała falę komentarzy polityków, dziennikarzy czy ekspertów w mediach społecznościowych.
- Nie znajduję w rozporządzeniu o stanie wyjątkowym argumentów, w jaki sposób ograniczenie wolności obywateli czy dostępu mediów do granicy miałoby nas zabezpieczyć przed czynnikami zewnętrznymi - mówiła na antenie Polskiego Radia Paulina Hennig-Kloska posłanka Polski 2050.
Podobnego zdania jest lider tego ugrupowania Szymon Hołownia. "Zagrożenie było za małe na RBN (Rada Bezpieczeństwa Narodowego - przyp.red), ale wystarczające, by wprowadzić stan wyjątkowy. Różne rzeczy były wystarczająco ważne na orędzia, ale pierwszy w wolnej Polsce stan wyjątkowy ogłasza rzecznik! Panie Prezydencie, wie Pan chociaż jakie prawa i wolności Pan zawiesił?" - napisał polityk.
"Stan wyjątkowy ogłasza rzecznik prasowy Prezydenta...To się w głowie nie mieści. Prezydent kraju nie wyjdzie do ludzi żeby powiadomić ich, że podpisał rozporządzenie o #stanwyjatkowy, rozumiecie to? To jest naprawdę Prezydent bezobjawowy. Wstyd" - stwierdza samorządowiec Rafał Komarewicz.
Dziennikarz i poseł Tomasz Zimoch również uważa, że decyzję o stanie wyjątkowym powinien ogłosić prezydent. "Są informacje, które przekazane przez rzecznika są kompromitujące podwójnie. O stanie wyjątkowym powinien informować ten, co podpisuje rozporządzenie. Bez wyjątku!" - podkreślił.
Nieobecność prezydenta w czasie konferencji prasowej postanowił skomentować także były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
"Pan Spychalski ogłosił stan wyjątkowy a Pan Prezydent otwierał dziś Centrum Folkloru Polskiego „Karolin" w Otrębusach" - zauważył.
Do wprowadzenia stanu wyjątkowego w kilku słowach odniósł się także Donald Tusk. Polityk ocenił, że stanem wyjątkowym i chaosem na granicy władza przykrywa własną bezradność.
Z kolei Fundacja Ocalenie, która od ponad trzech tygodni nagłaśnia wydarzenia z polsko-białoruskiej granicy, gdzie koczuje grupa uchodźców, stwierdziła, że dalej będzie się zajmować migrantami na granicy z Białorusią.
"Brakuje nam słów, żeby opisać podłość polskich władz i haniebność decyzji o stanie wyjątkowym. Ale musieliśmy znaleźć słowa, żeby powiedzieć osobom, o które walczymy, że dziś musimy je opuścić. Powiedzieliśmy też, że nie przestaniemy o nie walczyć. Bo nie przestaniemy." - napisali przedstawiciele fundacji.
"Stan wyjątkowej cenzury opisu sytuacji na granicy" - napisała posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. Polityk odniosła się w ten sposób do decyzji o konieczności opuszczenia przez media terenu objętego obostrzeniami.
Zastępca szefa MSWiA Maciej Wąsik został zapytany w czasie konferencji prasowej, czy media będą mogły relacjonować sytuację na polsko-białoruskiej granicy. - Działalność dziennikarską można prowadzić w pewnym odstępie od granicy (poza terenem obowiązywania stanu wyjątkowego - przyp.red.). Będziecie mieć kontakt z wójtami, mieszkańcami tego terenu - podkreślił. Oznacza to, że wszystkie media muszą opuścić teren przygraniczny do północy w czwartek.
Ta decyzja spotkała się z ogromnym sprzeciwem ze strony dziennikarzy. "Do północy dziennikarze muszą się wynieść ze strefy stanu wyjątkowego - mówi minister Kamiński" - zauważył Krzysztof Berenda Z RMF FM.
"Myślę, że dziennikarze w Polsce zaprotestują wobec tej decyzji. W przeciwnym razie nie będziemy mogli wykonywać naszej pracy" - napisała Claudia Cibonau z Balkan Insight.
"Niezależnie od tego, jakie media prowadzą relację z granicy z Białorusią, wszyscy muszą wyjechać przed północą" - informuje Wojciech Kość z IntelliNews.
"Stan wyjątkowy uniemożliwi niesienie jakiejkolwiek pomocy przetrzymywanej grupie uchodzców, przekazywanie pelnomocnictw dla prawników, zahamuje kontrole społeczną działań władzy i dostęp do rzetelnej informacji w mediach" - pisze Sylwia Gregorczyk-Ab adwokatka, obrończyni praw człowieka.
Rada Ministrów we wtorek wystąpiła do prezydenta z rozporządzeniem o wprowadzenie stanu wyjątkowego. W projekcie uchwały rząd wyjaśnia, że wejście w życie nadzwyczajnego środka ma związek ze szczególnym zagrożeniem bezpieczeństwa obywateli oraz porządku publicznego w związku z obecną sytuacją na granicy polsko-białoruskiej. Według danych Straży Granicznej na 25 sierpnia, tylko w tym miesiącu doszło do ponad 3000 prób nielegalnego przekroczenia granicy.
Rada Ministrów ocenia, że "wyjątkowy charakter oraz nadzwyczajna skala presji migracyjnej na granicy polsko-białoruskiej mają swoje źródło w zamierzonych i zaplanowanych działaniach służb białoruskich, ukierunkowanych na destabilizację sytuacji na granicy z Polską oraz innymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej, tj. Litwą i Łotwą. Przedmiotowe działania przybierają postać "wojny hybrydowej prowadzonej przez białoruski reżim".
Rząd wskazuje, że wprowadzenie stanu wyjątkowego jest podyktowane koniecznością "zapewnienia pełnej skuteczności działań podejmowanych przez Straż Graniczną, a także Wojsko Polskie"; "pozwoli funkcjonariuszom Straży Granicznej i żołnierzom Sił Zbrojnych na skuteczne realizowanie zadań w obszarze przygranicznym objętym sytuacją kryzysową".
Rada Ministrów podkreśliła w rozporządzeniu, że "spełnione są dwie z trzech możliwych przesłanek wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, tj. zagrożenia bezpieczeństwa obywateli oraz zagrożenia porządku publicznego". Zaznaczono jednocześnie, że zaproponowany katalog ograniczeń jest dostosowany do stopnia i charakteru zagrożeń na ściśle określonym obszarze położonym bezpośrednio przy granicy z Białorusią.