Fundacja ICAD istnieje od 2013 roku. Jest niezależną organizacja non-profit, która skupia się na udzielaniu pomocy humanitarnej oraz wspomaganiu działań rozwojowych wszędzie tam, gdzie konflikty, klęski, niesprawiedliwość czy ubóstwo utrudniły społeczeństwu rozwój i uniemożliwiły obywatelom normalne funkcjonowanie, a nierzadko stanowią też zagrożenie dla ich życia.
Prezeska fundacji ICAD Ewa Tyc w rozmowie z RMF24 poinformowała, że fundacja chce włączyć się w pomoc ewakuowanym Afgańczykom, gdyż Polacy "mają ogromny dług" wobec tych osób. - Chcemy tym konkretnym osobom, które dobrze znamy, pomóc wdrażać się w taką polską codzienność. Ta pomoc to spłacanie długu wdzięczności za narażenie życia podczas wspólnych patroli z polskim wojskiem, czy za życzliwe telefony, które ratowały życie Polaków - powiedziała Ewa Tyc.
- Mówili nam, żeby nie jechać daną trasą, w dany dzień. Takie telefony to było dla nich ryzyko utraty życia, a dla nas być może ratunek - dodała prezeska fundacji ICAD. Ewa Tyc przyznała również, że osoby, które zostały ewakuowane do Polski to wykształceni, aktywni zawodowo Afgańczycy, których wiedza i umiejętności, mogłyby dużo wnieść do społeczeństwa polskiego, więc warto ten potencjał wykorzystać.
Zwróciła również uwagę na to, że kilkudziesięciu Afgańczyków, którzy byli na polskich listach ewakuacyjnych, nie zdołało dostać się do samolotów. Obecnie wciąż przebywają w Kabulu. W tej chwili są bezpieczni, ale część z nich musi się ukrywać - mówiła w RMF24 Edyta Tyc. Dodała również, że fundacja została poinformowana o spaleniu jednego z mieszkań, w którym przebywali Afgańczycy. - Liczymy na wsparcie polskich władz w ewakuacji tych osób - przyznała.
Prezeska fundacji ICAD odniosła się również do sprawy zatrucia grzybami. Do mediów najpierw trafiła wiadomość o dzieciach z ośrodka w Dębaku na Mazowszu, które zatruły się muchomorami sromotnikowymi. - 5-latek został zdyskwalifikowany z leczenia przeszczepieniem wątroby ze względu na uszkodzenie centralnego układu nerwowego. Starszy chłopiec w wieku 6 lat został zakwalifikowany do przeszczepienia wątroby - powiedział prof. Jarosław Kierkuś z Kliniki Gastroenterologii, Hepatologii, Zaburzeń Odżywiania i Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Hospitalizowana 17-latka jest "w stanie stabilnym" a "rokowanie co do przeżycia jest dość dobre".
Grzybami zatruło się również czterech dorosłych Afgańczyków, którzy przebywali w ośrodku dla uchodźców w Lininie, znajdującym się niedaleko Góry Kalwarii na Mazowszu. Wszyscy trafili do szpitala. Z informacji przekazanych przez media wynika, że do zatrucia dorosłych mężczyzn w Lininie doszło prawdopodobnie kilka dni przed zatruciem dzieci w Dębaku niedaleko Piaseczna.
Ewa Tyc w rozmowie z RMF 24, tłumaczyła, że "to różnice kulturowe i brak odpowiedniej opieki doprowadziły do tragicznych zatruć grzybami Afgańczyków w ośrodkach dla uchodźców". - Ci ludzie grzyby widzieli tylko na polskich i amerykańskich stołówkach. Dla nich to było bezpieczne jedzenie - wyjaśniała.
Rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców Jakub Dudziak zapewnił, że uchodźcy mają w ośrodkach zapewnione trzy pełne posiłki dziennie, w tym obiad składający się z dwóch dań, a także dostęp do ciepłych napojów przez całą dobę. Również migranci twierdzą, że nie brakuje im jedzenia.