Usnarz Górny. Płot z drutu kolczastego zbliża się do uchodźców. Zostało 1,5 km, by ich odgrodzić

Grupa uchodźców z Afganistanu jest od 23 dni przetrzymywana na granicy na wysokości Usnarza Górnego. Wciąż nie dopuszczono ich do procedury azylowej, ani nie pozwolono udzielić pomocy medycznej i rzeczowej. Tymczasem polski rząd podejmuje kolejne środki, aby "bronić granicy". Trwa budowa ogrodzenia z drutu kolczastego.

O zaostrzeniu kontroli na granicy polsko-białoruskiej zdecydowało MSWiA. Rząd podjął także kontrowersyjną decyzję o budowie ponad 150 km ogrodzenia z drutu kolczastego, na wzór ogrodzenia na granicy węgiersko-serbskiej, gdzie takie rozwiązanie zastosowano kilka lat temu. 

Zobacz wideo Usnarz Górny. Reportaż Gazeta.pl z granicy polsko-białoruskiej

Drut na granicy z Białorusią. Ogrodzenie jest budowane równocześnie od dwóch stron

Ogrodzenie z drutu kolczastego zw. concertiną ma osiągnąć wysokość 2,5 metra, a jego koszt niektórzy eksperci szacują nawet na 400 mln zł. Z takimi wyliczeniami nie zgadza się Ministerstwo Obrony Narodowej, które poinformowało, że kwota ta będzie "wielokrotnie niższa", ale nie podało jaka. Drut kolczasty ma powstrzymać uchodźców wypychanych przez białoruskie służby przed dostaniem się na teren Polski.

Drut kolczasty odgrodzi też migrantów z Afganistanu przetrzymywanych od 23 dni na granicy w Usnarzu Górnym i pilnowanych przez Straż Graniczną. Ogrodzenie powstaje na granicy polsko-białoruskiej na odcinku kontrolowanym przez Podlaski Oddział SG.

Około 150 km drutu jest już gotowe. Zostało jeszcze do wykonania ponad 1,5 km ogrodzenia, aby całkowicie odgrodzić uchodźców przebywających na granicy na wysokości Usnarza Górnego na Podlasiu - donosi RMF FM za Polską Agencją Prasową. Ogrodzenie jest budowane równocześnie od dwóch stron. Reporter PAP dowiedział się, że od strony północnej w stronę Usnarza zostało jeszcze około 700-800 metrów, tyle samo - jak wynika z relacji tamtejszych rolników - od strony południowej.

Usnarz Górny. Jak wygląda sytuacja na granicy?

W okolicach miejscowości Usnarz Górny przy granicy z Białorusią od 23 dni przetrzymywana jest grupa uchodźców z Afganistanu. Według Straży Granicznej liczy ona około 28 osób. Fundacja Ocalenie, która od wielu dni jest na miejscu i wielokrotnie udało jej się nawiązać kontakt z uchodźcami, informowała, że są to 32 osoby. Są wśród nich (jak ustaliła organizacja dziennikarzy Testigo Documentary):

- 52-letnia pani Gul chora na nerki, która z każdym kolejnym dniem czuje się coraz gorzej. Fundacja Ocalenie pisała w niedzielę (30 sierpnia), że pani Gul już nie wstaje. Ma wysoką gorączkę i płytki oddech.

- 20-letni Mohamed, krawiec z Kabulu, który przy każdym kontakcie pyta: "Kiedy nas stąd zabierzecie? Co z naszymi pełnomocnikami?"

- 31-letni Abdul Baset, inżynier-elektryk z Kabulu,

- 22-letni Mohsen, kowal (to tradycja w jego rodzinie; pracował w sklepiku ojca, który też był kowalem),

- 27-letni Mohammad z Kabulu - zajmuje się tkaniem afgańskich dywanów i kilimów. 

- Jest też Sayyed (Sajjed) - kucharz, który pracował w restauracji w Mazar-e Sharif (Mazar Szarif), w mieście położonym w północnym Afganistanie. Jego specjalnością jest kebab po afgańsku oraz "qaboli" (ryż z marchwią, rodzynkami i rozmaitymi przyprawami), czyli tradycyjna, aromatyczna potrawa afgańska serwowana w różnych wariacjach w całym Afganistanie. W niedzielę zawołał do przedstawicieli Testigo Documentary i Fundacji Ocalenie: "Ugotuję dla Was wszystkich "qaboli", jak tylko się stąd wydostanę." 

Oni i 26 innych osób, których imion i historii jeszcze nie znamy, nie są wpuszczane do Polski. Nie pozwala się im rozpocząć procedury ubiegania się o azyl. Granicę zabezpieczają Straż Graniczna i żołnierze, którzy nie dopuszczają do koczujących tam osób lekarzy, tłumaczy, ani jakiejkolwiek pomocy. Fundacja Ocalenie donosi, że uchodźcy są przemarznięci i chorzy. "Strumień, z którego czerpali wodę, zamienił się w błotnistą breję. Stracili dostęp do wody. Ostatni posiłek - suchy chleb - zjedli wczoraj wieczorem. Dostali go od białoruskich pograniczników, którzy blokują ich ze swojej strony granicy. - pisała w niedzielę na swoim Facebooku Fundacja Ocalenie.

Według polskich władz od jakiegoś czasu liczba osób próbujących nielegalnie dostać się do naszego kraju przez białoruską granicę znacznie wzrosła. Jest to wynik zorganizowanej akcji reżimu Aleksandra Łukaszenki, który ściąga samolotami uchodźców z Bliskiego Wschodu i kieruje ich na granicę z Litwą i Polską. Łukaszenka nie dość, że doskonale zarabia na tym procederze, to jeszcze destabilizuje sytuację w Polsce i na Litwie, wykorzystując migrantów. Komisja Europejska już rozpoczęła przygotowania kolejnego pakietu sankcji przeciwko reżimowi w Mińsku.

Więcej o: