Dyrektor IPCZD dr Marek Migał, podobnie jak wcześniej Ministerstwo Zdrowia, poinformował Onet, że nie stwierdzono zgonu 6-letniego chłopca. Wcześniej informację o śmierci dziecka podało m.in. oko.press. Portal powoływał się na ojca 6-latka.
Dr Migdał stan zdrowia chłopca określił w rozmowie z portalem jako "agonalny". "Rokowania wobec 6-latka są bardzo złe, dlatego nie wykluczył, że do pogorszenia jego stanu zdrowia może dojść w przeciągu kilku godzin" - czytamy w portalu.
Wcześniej do sprawy odniosło się Ministerstwo Zdrowia. "Żadne z afgańskich dzieci, które trafiły do warszawskiego CZD po zatruciu grzybami, nie zmarło. Prosimy o potwierdzanie tego typu informacji w szpitalu bądź w resorcie zdrowia. Ministerstwo jest w bieżącym kontakcie ze szpitalem" - informowało w mediach społecznościowych.
We wtorek przed siedzibą Centrum Zdrowia Dziecka ma się odbyć konferencja ws. stanu zdrowia dzieci.
Ali oraz jego starszy brat Mustafa od kilka dni przebywają na oddziale intensywnej terapii. Do szpitala trafili po zatruciu grzybami, mieli je znaleźć w lasku na terenie ośrodka dla cudzoziemców w Dębaku koło Podkowy Leśnej. Grzybami miała się zatruć także 17-letnia siostra chłopców. Według ustaleń oko.press jej stan uległ poprawie.
Burmistrz Podkowy Leśnej w poniedziałek po południu poinformował PAP, że sąd wydał zgodę na przeszczep wątroby jednemu z chłopców. Dawcą ma być krewna chłopców.
Mihammad razem ze swoją rodziną trafił do ośrodka w Dębaku po ewakuacji z Afganistanu, gdzie pracował dla brytyjskiego wojska. Afgańczyk informował w rozmowie z oko.press, że warunki panujące w ośrodku były "fatalne". Z doniesień wynika, że uchodźcy byli głodni, ponieważ dostawali tylko dwa posiłki dziennie. Dlatego zdecydowali się na zjedzenie grzybów z lasku na terenie ośrodka.