Jedno z ujęć filmu wygląda tak, jakby policjant przyciskał kolanem do ziemi głowę albo szyję obezwładnianego mężczyzny.
- Zobaczą państwo, że Bartek traci przytomność, jest bezwładny, policjanci łapią za głowę niczym piłkę do grania, uderzają, głowa cała aż się odbija od ręki - mówił w trakcie czwartkowej konferencji prasowej mecenas Wojciech Kasprzyk, który przedstawił nagranie dziennikarzom. Jak dodał, żaden z funkcjonariuszy nie udzielał 34-latkowi pomocy. - W tym momencie najprawdopodobniej Bartek stracił życie - dodał pełnomocnik rodziny Bartosza S.
Nagranie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która bada przyczynę śmierci mieszkańca Lubina. W rozmowie z Onetem zachowanie policjantów surowo oceniają lekarz oraz ratownik medyczny.
Od początku nagrania Bartek leży bezwładnie i nie stawia oporu, co zdaniem lekarza podważa sens "takiego sposobu" obezwładniania. Jego zdaniem po ucisku na szyję i głowę zatrzymywany leży bezwładnie. - Oznacza to, że ucisk na szyję mógł być wywierany dłużej niż 30 sekund. Prawdopodobnie w trakcie nagrania doszło do zatrzymania krążenia i oddychania - tłumaczy.
- Nie mieli świadomości, czym może się skończyć długotrwałe wywieranie ucisku na szyję, postępowali tak, jakby mieli styczność z manekinem, a nie człowiekiem - mówi lekarz.
Jak wyjaśnia lekarz, ucisk na tętnice szyjne powoduje miejscowy wzrost ciśnienia tętniczego krwi, co serce odbiera jednak jako uogólniony wzrost ciśnienia i sygnał do zwolnienia swojej czynności. - W ten sposób można zatrzymać akcję serca - tłumaczy lekarz Onetowi.
Ratownik medyczny uważa, że do śmierci Bartosza S. doszło prawdopodobnie na skutek niedotlenienia mózgu. - Poszedłbym w kierunku, że w momencie, kiedy był wywierany ucisk na szyję, funkcjonariusz przyblokował mu tętnicę szyjną i doszło do niedotlenienia mózgu, a w efekcie do zatrzymania krążenia - uważa ratownik.
Przypomnijmy, że pierwsza sekcja nie wykazała, co było przyczyną zgonu. Opinii z drugiej sekcji, zrobionej na własną rękę przez rodziców za granicą, jeszcze nie ma.
Rodzina zmarłego Bartosza S. uważa, że w czasie interwencji policji doszło do złamania krtani 34-latka, co następnie doprowadziło do jego śmierci - do zgonu miało dojść jeszcze na ulicy Traugutta w Lubinie. Matka 34-latka oskarża również prokuraturę i policję o zaniedbania w obowiązkach. Gdy kobieta chciała zobaczyć ciało syna, prokurator miał zapytać ją, po co chce to robić. Sekcję zwłok Bartosza S. przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Według prokuratury nie potwierdza ona wersji rodziny pokrzywdzonego.
"Sekcja zwłok nie wykazała zmian urazowych, które byłyby bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny" - stwierdził w oświadczeniu Arkadiusz Kulik, zastępca prokuratora okręgowego w Legnicy. Dodał, że "biegli lekarze nie stwierdzili również obrażeń, które wskazywałyby na wywieranie ucisku na szyję".
W piątek 6 sierpnia policjanci z Lubina otrzymali zgłoszenie od kobiety, która twierdziła, że jej syn jest najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków i rzuca kamieniami w okna sąsiadów. Policjanci po dotarciu na miejsce próbowali obezwładnić mężczyznę. Na nagraniu z interwencji widać, że funkcjonariusze starają się przycisnąć go do ziemi, ale on wyrywa się, krzyczy i wzywa pomocy, a po pewnym czasie bezwładnie opada na ziemię.
Według relacji policji "mężczyzna został następnie przekazany w ręce medyków i z uwagi na jego zachowanie, w asyście policjantów, został przewieziony do szpitala, a następnie trafił na SOR", a "po około dwóch godzinach od przewiezienia do szpitala, dyżurny KPP w Lubinie został powiadomiony, że mężczyzna zmarł".
Trwa śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny oraz przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariuszy policji podejmujących wobec niego interwencję. Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów. Decyzją Prokuratury Krajowej zostało ono przeniesione z Prokuratury Rejonowej w Lubinie do Prokuratury Okręgowej w Łodzi.