Usnarz Górny. Fundacja Ocalenie: Jedna z kobiet niebawem umrze na oczach swoich dzieci

Działacze Fundacji Ocalenie informują o coraz trudniejszej sytuacji migrantów przebywających w okolicach granicy polsko-białoruskiej. Jak przekazał nam prezes fundacji Piotr Bystrianin, pogorszył się stan 52-letniej migrantki. Działacze obawiają się, że bez pomocy medycznej kobieta może umrzeć.

Od kilkunastu dni w okolicy miejscowości Usnarz Górny na Podlasiu koczuje grupa migrantów chcących ubiegać się w Polsce o ochronę międzynarodową.

Jak przekazała w środę około południa w mediach społecznościowych Fundacja Ocalenie, w ciężkim stanie jest znajdująca się w grupie uchodźców 52-letnia Afganka. Jak poinformowano, "niebawem umrze na oczach piątki swoich dzieci". Jedno z nich ma 15 lat, pozostałe są starsze.

- Ta pani już wcześniej zgłaszała chore nerki, bóle pleców, we wtorek zgłaszała ból płuc i trudności z oddychaniem. Już się nie podnosiła. Teraz wiemy, że jest dużo gorzej - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prezes fundacji Piotr Bystrianin.

Zobacz wideo Przedstawiciel RPO: Każda z osób w Usnarzu wniosła o ochronę międzynarodową. Powinny zostać wpuszczone

"Nie mają jedzenia, piją brudną wodę"

Jak dodał, "Straż Graniczna odmawiała dostępu lekarzom". - Publiczna służba zdrowia przekazała nam, że karetkę muszą wysłać strażnicy. Wezwana przez nas prywatna karetka nie została dopuszczona - przekazał nam prezes Fundacji Ocalenie.

Według działaczy organizacji na miejscu koczują 32 osoby (Straż Graniczna informowała we wtorek o 24 migrantach). Wielu z nich jest przeziębionych.

- Przedwczoraj mieliśmy informację, że dwie osoby się bardzo źle czują, wczoraj mieliśmy informację, że cztery, a dzisiaj, że 25 osób się bardzo źle czuje. Są tutaj szesnastą dobę, nie mają jedzenia, piją brudną wodę ze strumyka, jest zimno - wylicza Piotr Bystrianin.

Premier Mateusz Morawiecki potwierdził w środę, że strona białoruska nie wpuściła na swój teren polskiego konwoju humanitarnego z pomocą dla migrantów koczujących w pobliżu Usnarza Górnego. Transport z pomocą - na którą składają się między innymi namioty, koce, agregaty prądotwórcze - nadal stoi na przejściu granicznym w Bobrownikach.

Polskie władze stoją na stanowisku, że migranci koczują po stronie białoruskiej, w związku z czym w pełni odpowiada za nich Białoruś. Zdaniem biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Polska powinna uruchomić procedury w związku z składanymi przez migrantów wnioskami o ochronę międzynarodową.

Więcej o: