"Przed chwilą poseł Franciszek Sterczewski wszedł z pomocą rzeczową na polanę oddzielającą nas od przetrzymywanych osób. Został otoczony kordonem policji. Usiadł na ziemi. Czekamy na rozwój wydarzeń" - poinformowała we wtorek wieczorem Fundacja Ocalenie, której przedstawiciele pomagają uchodźcom przebywającym na polsko-białoruskiej granicy.
"Poseł Franciszek Sterczewski zatrzymany przez żołnierzy i funkcjonariuszy SG, z naruszeniem nietykalności" - czytamy w kolejnym wpisie Fundacji Ocalenie.
Redakcja portalu Gazeta.pl próbowała skontaktować się z posłem Franciszkiem Sterczewskim, jednak polityk miał wyłączony telefon.
O godz. 21:48 Fundacja Ocalenie przekazała, że podlaski komendant Straży Granicznej "nie wydał zgody na dostarczenie do przetrzymywanych osób żywności, koców termicznych i leków, które w torbie ma Franciszek Sterczewski". "Poseł zapowiedział, że będzie siedział i czekał na zmianę tej decyzji" - dodano.
Wcześniej we wtorek poseł klubu KO informował, że "osobom zamkniętym w obozie w Usnarzu Górnym skończyła się woda".
"Służby uniemożliwiają nam przekazanie nowych butelek, więc uchodźcy piją ze strumyka. Cztery osoby zgłaszają nam, że są ciężko chore. Czy rząd zmieni swoje nieludzkie nastawienie dopiero jeśli ktoś umrze?" - napisał na Twitterze Sterczewski.
Na polsko-białoruskiej granicy, w pobliżu miejscowości Usnarz Górny, od kilkunastu dni koczuje grupa uchodźców. Na miejscu są nie tylko funkcjonariusze Straży Granicznej, ale również żołnierze oraz policjanci. Dane, którymi dzielą się Straż Graniczna i przedstawiciele rządu, różnią się od tych przekazywanych przez urzędników Biura RPO. Funkcjonariusze SG poinformowali we wtorek, że "po stronie białoruskiej wciąż koczuje grupa 24 cudzoziemców". Jak dodano, "po stronie polskiej nie ma żadnych koczujących grup imigrantów". Z kolei przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, którzy we wtorek spotkali się z migrantami, przekazali, że w obozie znajdują się 32 osoby.