Jak przekazał dziennikarz Gazeta.pl, urzędnicy Biura Rzecznika Praw Obywatelskich rozmawiali z uchodźcami koczującymi na polsko-białoruskiej granicy. - Ci w obecności Straży Granicznej potwierdzili, że chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, jednak funkcjonariusze nie przyjmują tego do wiadomości - mówili przedstawiciele Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Jak dodali, migranci znajdują się po białoruskiej stronie granicy, jednak Polska również jest odpowiedzialna za to, co dzieje się w okolicy Usnarza Górnego.
- W obozie są 32 osoby, w tym pięć kobiet. Jedna ma 15 lat, inna 52, i ma problemy z nerkami. Cudzoziemcy skarżą się na złe samopoczucie. Sami widzimy, że potrzebują dużego wsparcia psychologicznego. Jeśli chodzi o posiłki, to strona białoruska dostarczyła im chleb. Natomiast od strony polskiej nie otrzymują pod tym względem żadnej pomocy. Jeśli chodzi o dostęp do bieżącej wody, to korzystają z rzeki, która płynie obok - poinformował jeden z przedstawicieli Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.
Na polsko-białoruskiej granicy w pobliżu miejscowości Usnarz Górny od kilkunastu dni koczuje grupa uchodźców. Na miejscu są nie tylko funkcjonariusze Straży Granicznej, ale również żołnierze oraz policjanci.
Dane, którymi dzieli się Straż Graniczna i przedstawiciele rządu, różnią się od tych przekazywanych przez urzędników Biura RPO. Funkcjonariusze SG poinformowali bowiem we wtorek, że "po stronie białoruskiej wciąż koczuje grupa 24 cudzoziemców". Jak dodano, "po stronie polskiej nie ma żadnych koczujących grup imigrantów".
Informację powtórzył we wtorek w RMF FM wiceszef MSZ Marcin Przydacz. - Te osoby na granicy znajdują się po stronie białoruskiej, nie ma możliwości udzielenia im pomocy od strony polskiej, bowiem nie przekroczyły te osoby polskiej granicy - mówił. Jak dodał, "Polska chce pomóc tym osobom w sposób legalny".
- Jest konwój z pomocą: namioty, łóżka, śpiwory, środki higieny osobistej. Czeka w Bobrownikach na decyzję strony białoruskiej - przekazał Przydacz. Jak zaznaczył, ewentualne wnioski o azyl w Polsce powinny być składane przez migrantów w placówkach dyplomatycznych, m.in. w Grodnie.
W Usnarzu Górnym jest m.in. poseł KO Franciszek Sterczewski. Jak napisał w nocy z poniedziałku na wtorek w mediach społecznościowych, "grupa uchodźców znajduje się na terenie Polski".
"Są otoczeni przez polskie służby, które uniemożliwiają dotarcie pomocy prawnej i medycznej. Białoruskie stoją na granicy lasu i państw. Propaganda prawicy kłamie, albo SG, Policja i Wojsko są na terenie Białorusi" - dodał.
Według Sterczewskiego uchodźcy koczują na działce starostwa powiatowego.