Sprawa - jak pisze "Gazeta Pomorska" - została nagłośniona przez ojca jednego ze zmarłych pracowników - 25-letniego Andrzeja Koczana z Torunia.
Okazuje się także, że niektórzy zatrudnieni przez pracodawcę byli osobami osobami w kryzysie bezdomności.
Maciej B., toruński przedsiębiorca z branży nieruchomości, zatrudnił pracowników w 2020 roku. Według informacji zdobytych przez reporterów Polsat News, dwie z nich zmagały się z chorobą alkoholową. Sam sposób zatrudnienia mężczyzn był niecodzienny, ponieważ umowę z pracodawcą podpisywali na parkingu przed jednym z toruńskich kin. Jak przekazał reporterom przedsiębiorca, jego firma nie potrzebowała biura.
Okazuje się, że tych sześciu pracowników Maciej B. ubezpieczył na życie w przynajmniej w dziewięciu towarzystwach, a suma odszkodowań oscyluje łącznie w granicach 6 mln zł w przypadku ich śmierci. Osobą upoważnioną do odbioru pieniędzy w ramach odszkodowania jest toruński przedsiębiorca Maciej B. - podaje "Gazeta Pomorska".
Okazuje się, że czterech z sześciu zatrudnionych w zeszłym roku przez Macieja B. mężczyzn, już nie żyje. Pierwszy z nich zginał dwa tygodnie po tym, jak został przez Macieja B. ubezpieczony.
Niektóre zgony nastąpiły w dziwnych i niewyjaśnionych okolicznościach. Tak było w przypadku śmierci 25-letniego Rafała Koczana z Torunia, który zginął w wypadku, do którego doszło pod koniec listopada ubiegłego roku w Starogrodzie Dolnym (woj. kujawsko-pomorskie). Według wstępnych ustaleń Prokuratury Rejonowej w Chełmnie samochód miał stoczyć się ze skarpy, a następnie się zapalić. Ciało mężczyzny zostało zbadane, jednak medycy nie byli w stanie określić bezpośredniej przyczyny śmierci 25-latka. Sprawę umorzono.
Wówczas do ojca Rafała Koczana zaczęli telefonować ubezpieczyciele z dziewięciu towarzystw. Z rozmów, które przeprowadził, wynikało, że wypłata za śmierć jego syna wynosi w sumie 1,5 mln zł. Mężczyzna uważa, że jego syn nie uległ wypadkowi, ale zginął w wyniku zaplanowanego przestępstwa.
Jak donoszą "Nowości: Dziennik Toruński" prokurator Jarosław Kilkowski, naczelnik Wydziału I Śledczego Prokuratury Okręgowej w Toruniu powiedział, że możliwe jest ponowne wszczęcie śledztwa przez chełmską prokuraturę w sprawie wypadku.
W sprawie Macieja B. toczy się również postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Toruniu. - Maciejowi B. (jeszcze przed przejęciem przez nas sprawy) przedstawiono zarzut usiłowania w okresie od 17 marca do 25 września 2020 roku doprowadzenia jednego z towarzystw ubezpieczeniowych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę co najmniej 120 tysięcy zł, po uprzednim wprowadzeniu w błąd co do autentyczności przedłożonych dokumentów pracowniczych, na podstawie których doszło do zawarcia umów ubezpieczenia. Do wypłaty odszkodowania nie doszło z uwagi na zakwestionowanie autentyczności dokumentów przez pracownika towarzystwa - przekazał prokurator Jarosław Kilkowski. Jeśli mężczyźnie zostanie udowodnione oszustwo (art. 268 kk), grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności, z kolei za fałszowanie dokumentów (art. 270 kk) do lat 5 więzienie.