Marcin Przydacz, wiceszef MSZ, był we wtorek 24 sierpnia gościem programu "Graffiti" w Polsat News. Przyznał tam, że rozumie zainteresowanie Rzecznika Praw Obywatelskich i aktywistów sprawą uchodźców w Usnarzu, a jednocześnie zaznaczył, by nie zapominać, że może to być działanie władz Białorusi m.in. przeciwko Polsce.
- Dlaczego nie można ich przyjąć? To element działań hybrydowych. Jeśli przyjmiemy tę grupę, Aleksander Łukaszenka wysyłał już kolejne dziesiątki samolotów na Bliski Wschód. Za chwilę będziemy mieli ich nie 10, 20, 50, ale 1000, 2000 i 10000. Jeżeli 10 tysięcy migrantów przyjdzie na nielegalną granicę, za to odpowiedzialność będą ponosić ci politycy opozycji, którzy ich do tego zachęcali - mówił w Polsat News Marcin Przydacz.
- Nie możemy zapominać, że to element działań hybrydowych, celowo kierowanych na Polskę, w duchu trochę zemsty za to, że pomagaliśmy społeczeństwu obywatelskiemu na Białorusi - powiedział dalej Przydacz. Zaznaczył też, że strona polska "zaoferowała dary" dla uchodźców znajdujących się na stronie białoruskiej, ale do tej pory nie otrzymała odpowiedzi od strony władz tego kraju.
- Z faktu wynikającego, że są poza granicą Polski nie możemy im udzielić pomocy w Polsce - twierdzi dalej Marcin Przydacz. Dodaje, że uchodźcy z Usnarza nie są na "ziemi niczyjej" tylko po stronie białoruskiej. Skąd ten wniosek? - Jeżeli Straż Graniczna broni polskiej granicy, to znaczy, że stoi dokładnie w miejscu, gdzie jest granica. Wszystko to, co jest przed nią, jest terytorium zagranicznym. (...) Żeby móc złożyć wniosek o azyl, trzeba przekroczyć polską granicę. Tutaj do tego nie doszło - powiedział wiceminister.
Rzecznik Praw Obywatelskich podkreśla, że niektórzy cudzoziemcy w Usnarzu deklarują zamiar ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce. Rzecznik podkreślił, że deklaracje te były jednoznaczne i wyraźnie zgłaszane funkcjonariuszom Straży Granicznej.
Jak podaje OKO.press, z prawnego punktu widzenia złożenie wniosku nie ma znaczenia, ponieważ uchodźcy skorzystali już z prawa złożenia ustnej deklaracji ubiegania się o status uchodźcy. Na dodatek pełnomocnicy migrantów złożyli już też pisemne wnioski miejscowemu komendantowi Straży Granicznej.
Już w piątek 20 sierpnia prawnicy z Warszawy wyczytywali nazwiska uchodźców, którzy wstawali i oświadczali, że domagają się pomocy międzynarodowej w Polsce. Wówczas funkcjonariusze SG próbowali zagłuszyć tę akcję syrenami.
- Straż Graniczna udaje od wielu dni, że nie słyszy, jak te osoby składają wnioski o objęcie ich ochroną międzynarodową. Więc my to dziś zrobiliśmy przez megafon, w obecności mediów. Nie ma żadnych wątpliwości, że funkcjonariusze Straży Granicznej te wnioski słyszeli. Mają obowiązek prawny rozpoczęcia postępowania w sprawie nadania, wszystkim w tej chwili osobom, ochrony międzynarodowej - mówił adwokat Mikołaj Pietrzak.
W sobotę w nocy minister spraw wewnętrznych wydał rozporządzenie, które miałoby legalizować działania Straży Granicznej w Usnarzu. Ministerstwo dopisało do niego dwa punkty: że osoby, które nie należą do wymienionych w rozporządzeniu kategorii mających prawo przekraczać polską granicę (nie wymienia się uchodźców), "poucza się o obowiązku niezwłocznego opuszczenia terytorium Rzeczypospolitej Polskiej" oraz że "w przypadku ujawnienia osób (…) w przejściu granicznym (…) oraz poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego osoby takie zawraca się do linii granicy państwowej". Rozporządzenie to nie dotyczy jednak osób, które proszą Polskę o azyl (w ich przypadku stosuje się stawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP i konwencję genewską o uchodźcach).