- Transport zawiera 8 namiotów, 80 łóżek, 160 kocy i 80 kompletów piżam oraz środki ochrony osobistej. Pomoc zostanie przekazana po wydaniu zgody władz białoruskich na przekroczenie granicy - poinformował w rozmowie z PAP Michał Kuczmierowski, prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych.
Teraz polskie MSZ czeka na zgodę od białoruskich dyplomatów. - Odpowiedź białoruskich dyplomantów może nam sporo powiedzieć o ich intencjach. Okaże się, czy jest jakakolwiek szansa na deeskalację - mówi rozmówca Wirtualnej Polski ze środowiska MSZ.
Przypomnijmy, w niedzielę polskie MSZ wystosowało do strony białoruskiej notę dyplomatyczną, w której zadeklarowało "gotowość do udzielenia na miejscu pomocy rzeczowej" grupie imigrantów przebywającej na terytorium Białorusi.
- Piłka jest po stronie Białorusi. Jesteśmy w stanie zapewnić wsparcie, bo to po ich stronie ci ludzie są legalnie - podkreślił wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Na polsko-białoruskiej granicy w pobliżu miejscowości Usnarz Górny nadal koczuje grupa migrantów. Według Straży Granicznej obecnie przebywają tam 24 osoby - dwudziestu mężczyzn i cztery kobiety. Fundacja Ocalenie, której działacze są na miejscu, podaje jednak, że z komunikacji z uchodźcami wynika, że jest ich wciąż 32, a wśród nich trzy dorosłe kobiety i 15-latka. Polskie władze oceniają, że obecność imigrantów to wynik świadomego działania władz białoruskich, które w ten sposób chcą destabilizować sytuację w krajach UE.
- Straż Graniczna kilkukrotnie interweniowała do strony białoruskiej, aby podjęli działania wobec grupy koczującej, wyraźnie podkreślam, po stronie białoruskiej. Rzeczywiście zaobserwowaliśmy, że strona białoruska w pierwszej kolejności zabrała kobiety i dzieci, potem jeszcze dwukrotnie przyjeżdżali i chcieli zabrać pozostałe osoby, ale ta grupa, którą obserwujemy odmówiła pojechania ze stroną białoruską - przekazała podporucznik Anna Michalska. Rzeczniczka Straży Granicznej potwierdziła również, że część osób z obozowiska została zabrana przez stronę białoruską, a kilka kolejnych zostało dowiezionych. - Obserwujemy, że wśród tych 24 osób są nowe twarze. Wszystko wskazuje na to, że około dziesięciu osób zostało w ostatniej dobie zabranych, a kilka osób - cztery lub pięć - dowieziono - stwierdziła.
"My, Premierzy Litwy, Łotwy, Estonii oraz Polski, wyrażamy poważne zaniepokojenie sytuacją na granicach Litwy, Łotwy i Polski z Białorusią. Jest dla nas jasne, iż bieżący kryzys został zaplanowany i w sposób systematyczny zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wykorzystywanie imigrantów w celu zdestabilizowania sąsiadujących państw stanowi wyraźne naruszenie prawa międzynarodowego i kwalifikuje się jako atak hybrydowy przeciwko Litwie, Łotwie i Polsce, a tym samym przeciwko całej Unii Europejskiej" - czytamy w dokumencie.
"Białoruś musi przyjąć pełną odpowiedzialność za osoby, którym sama zorganizowała przyjazd na swoje terytorium. Niedopuszczalne jest, aby osoby, które przybyły na Białoruś były bezprawnie kierowane na granice zewnętrzne UE, a następnie powstrzymywane przed powrotem do swoich krajów zamieszkania. Wykorzystywanie uchodźców i imigrantów jako broni tworzy zagrożenie dla regionalnego bezpieczeństwa Unii Europejskiej i stanowi rażące naruszenie praw człowieka" - napisano.
W oświadczeniu zadeklarowano również gotowość do udzielenia wszelkiej niezbędnej ochrony osobom przybywającym do krajów na warunkach międzynarodowego prawa uchodźczego i wypełnienia zobowiązań z tego wynikających. "Jednocześnie podejmiemy wszelkie niezbędne działania, włącznie z poparciem i współdziałaniem na rzecz potencjalnego wprowadzenia nowych sankcji unijnych, aby zapobiec jakiejkolwiek dalszej nielegalnej imigracji zorganizowanej przez państwo białoruskie" - podkreślono. "Ważne jest wspólne wykorzystanie wszelkich dostępnych środków dyplomatycznych i praktycznych, aby odcinać nowe szlaki nieuregulowanej migracji w momencie ich powstania, tak szybko, jak to tylko możliwe.
My, Premierzy Litwy, Łotwy, Estonii i Polski, wzywamy władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do dalszej eskalacji napięć w naszych stosunkach bilateralnych oraz w relacjach z UE" - czytamy w końcowej części oświadczenia.