Usnarz Górny. Do funkcjonariuszy Straży Granicznej dołączyli policjanci. "Boimy się coraz bardziej"

Policjanci z Podlasia dołączyli do funkcjonariuszy Straży Granicznej w Usnarzu Górnym. Do wsi, w której przebywa kilkudziesięciu migrantów, dotarło ponad 20 mundurowych.

Usnarz Górny to wieś położona w województwie podlaskim, nieopodal granicy polsko-białoruskiej. W tym miejscu od dwóch tygodniu koczuje grupa migrantów choć nie jest jasne, jak liczna. Straż Graniczna informowała w niedzielę 22 sierpnia, że przy granicy "znajduje się obecnie grupa 24 osób", z kolei Fundacja Ocalenie, która pomaga uchodźcom i uchodźczyniom, pisze o 32 osobach. 

Usnarz Górny. "Strumyka-którego-przekraczać-nie-wolno" pilnuje ponad 20 policjantów

Z doniesień medialnych wynika, że w poniedziałek 23 sierpnia do Usnarzu Górnego dotarła duża grupa funkcjonariuszy policji z Podlasia. Polska Agencja Prasowa podaje, że ponad 20 policjantów uniemożliwia osobom postronnym wejście na działkę, która leży w odległości ok. 200 metrów od miejsca, w którym znajduje się grupa migrantów.

- Zabezpieczamy działania Straży Granicznej - potwierdził PAP rzecznik prasowy podlaskiej policji Tomasz Krupa.

O obecności policji w Usnarzu Górnym pisze także Fundacja Ocalenie. "Od dzisiaj strumyka-którego-przekraczać-nie-wolno (powód: takie są rozkazy!), ok. 200 m od granicy, pilnuje także policja. Rano przyjechało osiem samochodów, w tym dwie furgonetki" - czytamy we wpisie organizacji na Twitterze. 

Aktywiści z Fundacji Ocalenie piszą o trudnej sytuacji na granicy. Z ich doniesień wynika, że osoby koczujące w Usnarzu Górnym potrzebują wody i jedzenia. "Przed chwilą osoby pokazały nam napis: we are dying, please help us (umieramy, prosimy, pomóżcie nam - red). Boimy się coraz bardziej" - napisano w innym wpisie działaczy. 

O sytuacji na granicy mówiła rzeczniczka prasowa ppor. Anna Michalska. Właściciele działek leżących na granicy z Białorusią mieli informować służby o tym, że osoby postronne wchodzą na ich prywatny teren. W sobotę 21 sierpnia na jednej z działek mieli przebywać dziennikarze, przedstawiciele Fundacji Ocalenie, a także politycy Lewicy. Rolnik, do którego należy jedna z przygranicznych działek, miał zawiadamiać, że osoby, które weszły na jego działkę, niszczą mu trawę i uniemożliwiają jej skoszenie. Między właścicielem gruntu a osobami, które weszły na jego ziemię, doszło do utarczek słownych, później na miejscu pojawił się patrol policji. Sytuacja ta powtórzyła się w niedzielę - pisze TVN24

Więcej o: