Od 14 dni grupa 32 uchodźców z Afganistanu koczowała w pobliżu granicy Polski i Białorusi, nieopodal miejscowości Usnarz Górny w województwie podlaskim. Polskie władze odmówiły wpuszczenia tych osób na teren naszego państwa, pomimo że ci prosili o ochronę. Jak w niedzielę poinformowała straż graniczna, strona białoruska zabrała część z nich, ale pojawili się nowi. Obecnie są tam 24 osoby - 20 mężczyzn i cztery kobiety. Straż graniczna twierdzi, że strona białoruska kilkukrotnie w niedzielę dostarczała grupie żywność, napoje i papierosy.
"Część osób z Usnarza prawdopodobnie nie wytrzymała nieludzkich warunków, jakie rękami straży granicznej ufundowało im polskie państwo" - komentowała Fundacja Ocalenie, której przedstawiciele są na miejscu.
- Jest to terytorium białoruskie, a władze tego kraju ponoszą pełną odpowiedzialność za sytuację obywateli innych państw, których legalnie wpuściły na swoje terytorium - czytamy w komunikacie Kancelarii Premiera, który ukazał się po rozmowie Mateusza Morawieckiego z premierami Litwy, Łotwy i Estonii na temat imigrantów przybywających do Europy przez terytorium Białorusi.
W niedzielę rano dotychczasowe działania polskich władz w stosunku do znajdujących się na granicy uchodźców ocenił na antenie TVN24 adw. Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, który równocześnie jest pełnomocnikiem kilkorga z nich.
- Ja sprawę oceniam przede wszystkim z perspektywy tych osób i legalności zachowań władzy polskiej względem tych osób - mówił Pietrzak. - I mogę z pewnością powiedzieć, że władze polskie naruszają prawo. Naruszają konwencję genewską o statusie uchodźcy, naruszają ustawy polskie, a co najważniejsze naruszają zwyczajną, ludzką przyzwoitość - stwierdził.
Prawo międzynarodowe w sposób jasny stanowi zasadę "non refoulement", czyli nie wolno zawracać ludzi, którzy poszukują pomocy jako uchodźcy, poszukują tak zwanej pomocy międzynarodowej. Nie wolno ich zawracać z granicy
- dodał. - Nieważne, czy legalnie wkraczają, czy nielegalnie wkraczają na terytorium. Jeżeli mówią: "jesteśmy uchodźcami, boimy się o swoje bezpieczeństwo, uciekamy przed kryzysem humanitarnym", my musimy ich wpuścić i rozpocząć procedurę, w której państwo polskie weryfikuje, czy te osoby rzeczywiście są uchodźcami, czy nie, jaki status należy im nadać. I dopiero wtedy, po przeprowadzeniu całej tej procedury, państwo polskie może ewentualnie te osoby wydalić. Ale państwo polskie absolutnie nie ma prawa ich po prostu nie wpuszczać i zawracać z granicy, a z tym mamy właśnie do czynienia w tej sprawie - tłumaczył adw. Mikołaj Pietrzak.
Przypomniał, że uchodźcy złożyli wnioski o udzielenie im ochrony międzynarodowej. - Oni te wnioski od samego początku składali, bo mogli to zrobić ustnie. I to robili, w obecności kamer, w obecności mediów, w obecności organizacji pozarządowych. I wnioski te są ignorowane przez państwo polskie - stwierdził.
Usnarz Górny, 18 sierpnia 2021 roku. Grupa uchodźców z Afganistanu i Iraku przetrzymywana jest na granicy polsko - białoruskiej. W nieludzkich warunkach już od 11 dni. Pogranicznicy nie pozwalają lokalnym mieszkańcom na przekazanie imigrantom jedzenia, śpiworów Fot. Grzegorz Dąbrowski
- Uważam, że mamy tutaj do czynienia z bezprawnym zatrzymaniem przez straż graniczną, mamy do czynienia z pozbawieniem wolności, ale przede wszystkim mamy do czynienia z niewykonywaniem przez władzę polską, a konkretnie przez funkcjonariuszy straży granicznej, obowiązków wynikających z prawa międzynarodowego - ocenił adw. Pietrzak. Jak dodał, koczujący na granicy spotykają się z okrutnym traktowaniem, które opisał jako tortury.
Nawet wtedy, kiedy mają jedzenie i wodę, boją się jeść i pić, ponieważ nie daje im się możliwości skorzystania z sanitariatu. Kobiety wstydzą się załatwiać potrzeby fizjologiczne w obecności uzbrojonych mężczyzn, którzy je otaczają. Sytuacja jest potworna i nie mam żadnych wątpliwości, że te osoby spotykają się z okrutnym, poniżającym, niehumanitarnym traktowaniem, a w niektórych przypadkach, trzeba nazwać to po imieniu: mamy do czynienia z torturami
- mówił adwokat.
20 sierpnia minister spraw wewnętrznych i administracji podpisał zmiany w rozporządzeniu w sprawie czasowego zawieszenia lub ograniczenia ruchu granicznego na określonych przejściach granicznych. W przyjętym tekście znalazło się między innymi stwierdzenie o zawracaniu osób, które ujawniono "w przejściu granicznym, na którym ruch graniczny został zawieszony lub ograniczony oraz poza zasięgiem terytorialnym przejścia granicznego".
Nowe rozwiązania spotkały się z krytyką części środowiska prawniczego. - Mówiąc wprost, Pan Maciej Wąsik chce sobie i swoim służbom dać pseudopodstawę do zakazanych na gruncie prawa międzynarodowego taktyk typu push-back. To już nie jest skandal. To naruszanie zakazu tortur i nieludzkiego traktowania. I to potwierdza orzecznictwo ETPCz [Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - red.] - pisała w mediach społecznościowych Eliza Rutynowska, prawniczka współpracująca z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Podobnego zdania był gość TVN24.
Nie można uchylać konwencji genewskiej na podstawie rozporządzenia ministra. To jest jakiś absurd prawniczy. Tego rodzaju rozporządzenie po prostu nie może być stosowane. Jego stosowanie stanowi naruszenie konwencji genewskiej i jest rozpaczliwą próbą usprawiedliwienia nagannego zachowania funkcjonariuszy państwa polskiego
- ocenił adw. Pietrzak. Odpowiedział również na argumenty osób, które twierdzą, że uchodźców nie można wpuścić do Polski, bo znajdują się na zewnętrznej granicy Unii Europejskiej.
- Jest to granica unijna. W związku z tym powinniśmy działać ze szczególnym zaangażowaniem. Ale nie zaangażowaniem nakierowanym na zawracanie wszystkich, tylko zaangażowaniem nakierowanym na respektowanie elementarnych praw i wolności. Na respektowanie minimalnych standardów międzynarodowych w zakresie traktowania uchodźców. Naszym obowiązkiem jest stosować prawo, które funkcjonuje w całej Unii, także zasadę "non refoulement", czyli zakaz zawracania ludzi, którzy poszukują ochrony i zasady regulujące rozpoznawanie wniosków o ochronę międzynarodową przez osoby, które powołują się na to, że są uchodźcami. My po prostu musimy te osoby przyjąć. Musimy dać im tymczasowo schronienie. Zbadać, czy rzeczywiście zachodzą przesłanki do udzielenia im statusu uchodźcy. Wtedy, w zależności od wyniku tego postępowania, pozostawić je w Polsce lub wydalić. Ale temu służy procedura. Nie może to polegać na tym, że straż graniczna drogą przymusu osoby trzyma pod gołym niebem przez ponad dwa tygodnie, nie dając im jeść i pić, pozbawiając ich dostępu do lekarza, pozbawiając ich godności ludzkiej. To się wszystko dzieje na naszych oczach - ocenił.