Szef BPM w Kancelarii Prezydenta Jakub Kumoch powiedział, że prezydent Andrzej Duda rozmawiał już z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą o trudnej sytuacji przy granicy z Białorusią.
Kumoch uważa, że napływ imigrantów to "sztuczna" sytuacja wywołana przez reżim Alaksandra Łukaszenki. W jego ocenie prezydent Białorusi "traktuje ludzi znajdujących się w dramatycznej sytuacji życiowej jak żywe tarcze".
- Widzieliśmy też zdjęcia, na których widać, że ci ludzie są zmuszani, wypychani za granicę. Za nimi są uzbrojone służby białoruskie, to jest obraza godności człowieka - zaznaczył. - Na to nie wolno pozwolić, temu będziemy się sprzeciwiać i temu będą dzisiaj poświęcone moje rozmowy na Litwie - dodał.
Jak podaje nam Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w sierpniu tego roku 2100 osób usiłowało nielegalnie przekroczyć polsko-białoruską granicę. Rząd oczekuje wzrostu liczby imigrantów, którzy mogą przedostać się do naszego kraju bez wymaganych dokumentów. Trwają prace nad rozporządzeniem, które zezwoli na zwiększenie liczby miejsc w ośrodkach dla cudzoziemców, przez zagęszczenie.
MSWiA podjęło także decyzję o zaostrzeniu kontroli na wschodniej granicy. "Najbardziej narażony na nielegalne przekroczenie granicy jest odcinek o długości 187 km (nie poinformowano, o który konkretnie chodzi - red). Do działań na tym odcinku zostali skierowani dodatkowi funkcjonariusze z innych oddziałów SG oraz tysiąc żołnierzy Wojska Polskiego" - czytamy w komunikacie MSWiA.
Zdecydowano się także na zbudowanie ogrodzenia z drutu kolczastego. Do tej pory zabezpieczono blisko 100 km granicy na odcinku ochranianym przez Podlaski Oddział Straży Granicznej. Planowane jest rozbudowanie ogrodzenia o kolejne 50 km. Ta decyzja wywołała liczne komentarze i wzbudziła kontrowersje.
Od tygodnia grupa kilkudziesięciu uchodźców z Afganistanu i Iraku koczuje w rejonie polsko-białoruskiej granicy w Usnarzu Górnym koło Krynek. Imigranci znaleźli się w trudnym położeniu, bo polska Straż Graniczna nie chce ich wpuścić na teren Unii Europejskiej, a białoruskie służby nie dopuszczają do wycofania się uchodźców w głąb ich kraju.
Jak podała TVN24, strażnicy graniczni, również z własnych pieniędzy, kupują migrantom wodę i jedzenie. Prowiant oraz potrzebne przedmioty dostarczają też okoliczni mieszkańcy, z darami pojawili się także posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba. Nie zostały jednak przekazane przez strażników, którzy tłumaczą, że o przyjmowaniu jedzenia, śpiworów i innych przedmiotów powinny zdecydować władze podlaskiego oddziału straży granicznej.